„Nie będziemy nikogo namawiać do kupowania naszej ropy i gazu” – powiedział 10 marca rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow na briefingu po spotkaniu z jego ukraińskim odpowiednikiem Dmytrem Kułebą. „Jeśli chcą coś zastąpić, to proszę bardzo. Będziemy mieli (inne – przyp. red.) rynki zbytu, już je mamy”.
Oświadczenie to pojawiło się, gdy Unia Europejska, największy nabywca rosyjskich surowców energetycznych, przewiduje potencjalne zakłócenia w dostawach gazu w związku z trwającą na Ukrainie wojną. Stary Kontynent jest uzależniony od Rosji – aż 30 proc. rocznego zapotrzebowania na gaz było do tej pory zaspokajane dostawcami z Federacji Rosyjskiej. Obecnie UE podejmuje działania, które mają jak najszybciej zmniejszyć tę zależność. Poszukiwani są nowi dostawcy, trwają prace nad poprawą wydajności i wykorzystaniem większej liczby odnawialnych źródeł energii.
Stany Zjednoczone zakazały importu rosyjskiej ropy naftowej i innych paliw kopalnych, co spowodowało wzrost cen surowców, od energii przez metale po zboża. Wielka Brytania częściowo poszła w ślady USA, ale z nałożeniem pełnego embarga na import gazu czekają do końca bieżącego roku. Inne kraje europejskie, które od miesięcy zmagają się z zapaścią podaży błękitnego surowca, niechętnie podjęły podobne kroki. Zamiast tego traderzy i firmy zajmujące się ropą naftową i gazem ograniczają swoje zakupy, a nawet całkowicie porzucają swoją działalność w Rosji.
Rosja, która przez gazociąg Siłą Syberii obecnie przesyła gaz ziemny do Chin, prowadzi rozmowy w sprawie kolejnej dużej długoterminowej umowy na dostawy surowca przez Mongolię. Obecnie rosyjska infrastruktura gazociągowa nie jest w stanie zmienić kierunku przepływu gazu z zachodniego na wschodni i z powrotem. Jeśli jednak dojdzie do porozumienia między Moskwą, a Pekinem, powstanie interkonektor, który zmniejszy zależność Rosji od Europy w zakresie eksportu surowców energetycznych.