Cel numer jeden: fundusze unijne

dziennik polityczny

Politycy Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobro nie wykluczają startu w wyborach parlamentarnych z Konfederacją. Wielu polityków PiS nie chce już współpracy z „ziobrystami”. Relacje w obozie władzy są szorstkie, a koalicjantów spaja dziś wyłącznie władza i jej zasoby. – Prezes przymierza się do tworzenia list wyborczych, i do jesieni podejmie decyzję, czy znajdą się na nich chłopcy z „SolPolu” – mówi o „ziobrystach” współpracownik Jarosława Kaczyńskiego.

– To jest jak z kredytem w małżeństwie – tłumaczy obrazowo polityk PiS. – Po iluś latach się już nawet za bardzo nie lubicie, męczycie się ze sobą, ale trzeba to jakoś dociągnąć do końca, bo macie zobowiązania.

I tak też jest obecnie w koalicji. PiS i Solidarna Polska w sprawach dla obozu kluczowych – takich jak walka z pandemią, polityka wobec Unii Europejskiej czy Polski Ład – mówią innym głosem. Czasem różnią się wręcz fundamentalnie, prowadząc ostre spory w świetle kamer, a mimo to trwają w koalicji.

Politycy obozu władzy nie tylko spierają się o program i podejmowane decyzje, atakują się również personalnie. „Ziobryści” wprost atakują premiera i jego ludzi, żądając ich dymisji, a teraz na tapet wzięli prezydenta. Jeden z liderów Solidarnej Polski – europoseł Patryk Jaki – nazwał Andrzeja Dudę zdrajcą i stwierdził, że wstydzi się, iż głosował na niego w wyborach.

Co na to Pałac?

– Nie będziemy się do tego odnosić, bo oni właśnie na to liczą. Jeśli będziemy na to zwracać uwagę, oni poczują się zbudowani – mówi nam o Patryku Jakim i jego kolegach z partii człowiek związany z Pałacem Prezydenckim.

– Nie wiem, czy te wypowiedzi Jakiego były autoryzowane przez Ziobrę, czy nie. Fakt jest faktem: Jaki do europarlamentu dostał się z list PiS, a wygaduje o prezydencie rzeczy niedopuszczalne. I nikt go nie potępia. Wyobraża pan sobie, że z ludźmi tak wrogo nastawionymi do naszego obozu działacze PiS będą chcieli być na wspólnych listach? – pyta retorycznie człowiek z otoczenia Jarosława Kaczyńskiego.

Kancelaria Premiera nie chce wchodzić w publiczne dyskusje z Solidarną Polską. Otoczenie szefa rządu dystansuje się od „ziobrystów”. Rzecznik rządu Piotr Mueller, pytany o sprawę, stwierdził jedynie, iż nie wyobraża sobie, że koalicjanci PiS „chcieliby oddać władzę w ręce lewicy i liberałów”.

Decyzja do jesieni

Jak dowiaduje się Wirtualna Polska, prezes PiS powoli przymierza się do tworzenia list wyborczych na wybory w 2023 roku. Wedle naszych informacji decyzja w sprawie ewentualnego startu w wyborach z Solidarną Polską ma zapaść do jesieni. Dlaczego taki termin? – Bo później będą przygotowania do kampanii. I trzeba się zdecydować, czy iść razem, czy osobno, a nie mieszać ludziom w głowach – mówi polityk PiS.

Solidarna Polska bierze pod uwagę to, że w wyborach wspólnie z PiS już nie wystartuje. – Dużo dobrego zrobiliśmy dla Polski i dużo dobrego dalej możemy zrobić. Scenariusz wspólnego startu nie jest więc wykluczony, ale też nie są wykluczone inne scenariusze. Wszystko zależy od rozwoju sytuacji politycznej. Na każdy scenariusz trzeba być przygotowanym – przyznał w programie „Tłit” Wirtualnej Polski wiceminister sprawiedliwości Michał Woś.

Polityk PiS tłumaczy: – Ludzie Ziobry, którzy są w rządzie, muszą łagodzić ton. Bo obowiązuje ich jakaś podstawowa lojalność. Ale osoby takie, jak Patryk Jaki, który na własny rachunek robi wyniki wyborcze i teraz siedzi sobie „na ciepłym” w Brukseli, czy Janusz Kowalski, który wyleciał z rządu i nikt go już tam więcej nie zobaczy, mogą sobie kąsać do woli, bo praktycznie nie są wobec nikogo zobowiązani. I to jest problem, bo nie wiadomo, co z nimi zrobić. Takiego Kowalskiego na listy już przecież nigdy nie wpuścimy.

Janusz Kowalski – były wiceminister aktywów państwowych, spec od energetyki, człowiek reprezentujący radykalne skrzydło Solidarnej Polski – ostatnio nakreślił w radiu TOK FM w audycji Dominiki Wielowieyskiej scenariusze stojące przed koalicją. „Prawica ma trzy drogi. Szarpnięcie cuglami i zwarcie z UE. Drugi scenariusz: nowy rząd z powodu dużej różnicy zdań w Zjednoczonej Prawicy. Trzeci: nowe wybory w związku z tym, że jesteśmy zmuszani do rezygnacji z polskiej suwerenności”.

– Nowe wybory to koniec posłowania takich ludzi, jak Kowalski – twierdzi polityk PiS. Dlaczego? – Bo takich postaci prezes Kaczyński na listy nie wpisze, a oni sami nie mają dokąd pójść. Przecież samodzielny start Solidarnej Polski skończy się dla nich w najlepszym wypadku jednym procentem poparcia w wyborach – przekonuje rozmówca z partii rządzącej.

Plan B z Konfederacją

„Ziobryści” mają jednak plan B: to wspólny start z Konfederacją, a przynajmniej z częścią polityków tej formacji. Zwolennikiem takiej współpracy jest zresztą wspomniany Janusz Kowalski, który zaczytuje się w wywiadach z konfederatami i podziwia ich za nieustępliwość w krzewieniu twardych, narodowo-prawicowych wartości, a także za umiejętność zjednywania sobie elektoratu.

Pewne oznaki pragmatycznego sojuszu na linii Solidarna Polska-Konfederacja są już widywane w Sejmie. Przykład?

Politycy w kuluarach – pytani o możliwość współpracy „ziobrystów” z Konfederacją – zwracają uwagę, jak głosowała narodowa część tej formacji (m.in. Grzegorz Braun czy Robert Winnicki) w sprawie poparcia dla człowieka Ziobry – prokuratora krajowego Bogdana Święczkowskiego – na sędziego Trybunału Konstytucyjnego. – Poparli Święczkowskiego, bo prokuratura była dla nich w ostatnich latach bardzo łaskawa – snuje teorię jeden z rozmówców z obozu władzy (prokuratura właśnie umorzyła śledztwo w sprawie gróźb Brauna wobec ministra zdrowia).

Twardych i jednoznacznych dowodów na taki stan rzeczy jednak nie ma – są jedynie kuluarowe przypuszczenia.

W PiS dostrzegają to, że polityczne podchody między „ziobrystami” a członkami Konfederacji mogą przerodzić się w trwały sojusz. A to dla partii Jarosława Kaczyńskiego nie byłaby dobra wiadomość – „ziobryści” w pojedynkę (jak podkreślają w PiS) nie znaczyliby nic, a w sojuszu z Konfederacją mieliby szansę wejść do Sejmu i przetrwać.

Faktem jest jednak, że dziś po stronie Konfederacji o możliwej koalicji z Solidarną Polską nikt nie mówi. – Nie mają w tym interesu, stoją w twardej opozycji do rządu – komentuje jeden z posłów.

Cel numer jeden: fundusze unijne

Niektórzy komentatorzy i analitycy są przekonani, że prezes PiS może nawet pozbyć się Zbigniewa Ziobry z rządu. I to już w tym roku. – Celem Kaczyńskiego będzie spajanie partii. Między innymi dlatego szykuje się na odejście z rządu. Przygotowuje się też na zmianę układu w rządzie. Myślę, że tego wyboru już dokonano, choć nie został jeszcze ogłoszony. Kaczyński przygotowuje się do tego scenariusza – rządu mniejszościowego bez Zbigniewa Ziobry – uważa historyk dr Andrzej Anusz, były współzałożyciel Porozumienia Centrum i były współpracownik Jarosława Kaczyńskiego.

Takiego scenariusza nie wyklucza również dr Bartłomiej Biskup, który podkreśla, że „jeżeli konflikty w rządzie będą eskalowały, Jarosław Kaczyński może postawić na scenariusz już przetestowany przy Porozumieniu Jarosława Gowina, czyli na wyrzucenie Solidarnej Polski z koalicji, a potem wyciąganie z niej poszczególnych posłów”.

Jak przekonuje dr Anusz, dla Kaczyńskiego głównym celem będzie uzyskanie funduszy europejskich – stąd inicjatywa ustawodawcza dotycząca przeorganizowania Sądu Najwyższego. – Te pieniądze są podstawowym, fundamentalnym warunkiem dla PiS, by zawalczyć o trzecią kadencję. I one muszą trafić do Polski stosunkowo szybko. Bez tego PiS nie ma co marzyć o kolejnej kadencji – powiedział Wirtualnej Polsce historyk.

wp.pl

Więcej postów

2 Komentarze

Komentowanie jest wyłączone.