Premier Morawiecki i prezes Orlenu Daniel Obajtek z dumą ogłosili, że ceny paliw spadły dzięki obniżce VAT na paliwa z 23 do 8 proc. Ceny na stacjach mają spaść o ok. 70 gr na litrze. Obniżki podatków pośrednich najpewniej jedynie przesuną szczyt inflacji.
Ruszyła Tarcza Antyinflacyjna 2.0. W jej ramach od 1 lutego mamy obniżki podatku VAT:
- na paliwo z 23 proc. do 8 proc.,
- na gaz z 8 proc. do 0 proc.,
- na podstawowe produkty spożywcze do 0 proc.,
- na ciepło do 5 proc.,
- na nawozy z 8 proc. do 0 proc.
- przedłużenie obniżki VAT na prąd do 5 proc.
Premier Mateusz Morawiecki i prezes Orlenu Daniel Obajtek wystąpili 1 lutego o 06:30 rano na jednej ze stacji benzynowych, by pokazać, jak rząd walczy z inflacją.
„Polski rząd nie siedzi z założonymi rękami. Nie chowamy głowy w piasek. Tylko robimy wszystko to, co jest w naszej mocy, żeby ceny były niższe, żeby zwalczyć tę inflacyjną hydrę, huśtawkę. Dlatego już przed świętami obniżyliśmy akcyzę, VAT na wiele nośników, a po sylwestrze obiecaliśmy, że od 1 lutego obniżymy VAT na paliwo z 23 na 8 proc. I tak jak obiecaliśmy, to zrobiliśmy i o ile ceny paliwa w wielu krajach, we Francji, w Danii, w Niemczech rosną w ostatnim czasie, o 5, 6 proc., u nas spadły. Spadły zgodnie z obietnicami. To dla przeciętnej polskiej rodziny kilkadziesiąt złotych na jednym tankowaniu, bo jak cena paliwa była po 6, 6,10 zł, to dzisiaj mamy 5,20-5-30, czyli 80, 90 gr, tak mniej więcej można liczyć”.
To typowy dla premiera Morawieckiego potok słów, a kluczowym wyrażeniem jest tutaj „mniej więcej”. Ale dla indywidualnych odbiorców ceny paliw rzeczywiście spadły. „Z automatu ceny detaliczne będą zawierały niższy podatek VAT, co przyniesie obniżki rzędu około 70 gr/l benzyny i diesla i około 35 gr/l autogazu” – pisali analitycy rynku jeszcze przed obniżką.
Tusk, Tusk, Tusk
„Świetne! Premier Mateusz Morawiecki znalazł przycisk, którego nie mógł znaleźć Donald Tusk, bo nawet nie próbował. Działa!” – napisał na Twitterze Błażej Poboży, podoby wpis opublikował minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek.
Jest to nawiązanie do słów Donalda Tuska z 18 czerwca 2011:
„Gdyby rząd miał guziki: na jednym byłoby napisane »niskie ceny żywności«, a na drugim – »wysokie«, to ja bym nic innego nie robił tylko naciskałbym ten guzik »niskie ceny«. Tylko takich guzików nie ma” – powiedział wtedy ówczesny premier.
Politycy PiS ewidentnie dostali polecenie, by nudny refren o złym Tusku powtarzać przy okazji inflacji w nieskończoność. Posłanka Anna Kwiecień powiedziała portalowi TVP.Info:
„Gdy rządził Donald Tusk, bardzo duża część obywateli nie mogła kupić nawet jednego litra paliwa, bo nie mieli za co. Było ogromne bezrobocie. Poza dużymi miastami, na przykład w Radomiu, bezrobocie sięgało 20 proc. i długo utrzymywało się na takim poziomie”.
Jak zwykle bywa w propagandowych chwytach PiS, chodzi tylko o proste skojarzenie – Tusk twierdził, że cen nie może obniżać, a PiS to zrobił. Czyli jak zwykle – PiS jest sprawczy i robi to, czego ich przeciwnicy polityczni – Platforma Obywatelska, bo innych poza PO w tej opowieści nie ma – nie umieli lub nie chcieli zrobić. PiS rządzi od ponad 6 lat, a ten toporny chwyt wciąż mu się nie nudzi.
Ale rzeczywistość jest bardziej skomplikowana — gdy przyjrzeć się sytuacji dokładnie, całe porównanie się rozpada.
Czerwiec 2011 to nie styczeń 2022
W czerwcu 2011 roku inflacja wyniosła 4,2 proc. Wtedy była już po szczycie, który wystąpił miesiąc wcześniej i wynosił 5 proc. Wypowiedź Tuska pochodzi więc z czasu, gdy poziom inflacji rzeczywiście był najwyższy od dziesięciu lat. A jak takie informacje działają na opinię publiczną, świetnie mogliśmy obserwować w ostatnich miesiącach. Ale obecna inflacja jest wyraźnie wyższa niż wtedy. W pierwszych trzech miesiącach 2020 roku, zanim pandemia ograniczyła aktywność gospodarczą, poziomy inflacji wynosiły kolejno 4,3 proc.; 4,7 proc. i 4,6 proc.
Dr Wojciech Paczos w wywiadzie z OKO.press mówił w styczniu 2022:
„W Polsce inflacja rosła dynamicznie jeszcze przed covidem. I to jest coś, co przegapiliśmy. Prezes Glapiński powiedział przed kryzysem, że za jego kadencji nigdy nie będzie podwyżek stóp procentowych. W marcu 2020 inflacja wynosiła 4,6 proc., daleko powyżej celu inflacyjnego NBP (2,5 proc.). To powinno powodować reakcję. W zasadzie już w styczniu 2020 można było podnosić stopy procentowe”.
PiS nie obniżał wtedy VAT żywności ani paliwa. Nie mógł tego zrobić, tak samo jak nie mógł tego zrobić w 2011 roku Donald Tusk. Unijna dyrektywa VAT zabrania obniżania VAT na żywność do zera. Dziś sytuacja jest inna. W ramach walki z wysoką inflacją — która dotyka całą Europę, choć w różnym stopniu — Komisja Europejska pracuje nad przepisami, które to umożliwią, a dodatkowo europejscy urzędnicy zdają sobie sprawę, że sytuacja jest wyjątkowa. I dlatego zezwalają na obniżki już wcześniej. Z tego właśnie korzysta teraz rząd PiS, obniżając VAT na żywność.
Podsumowując: inflacja jest dziś znacząco wyższa niż w momencie, gdy Donald Tusk mówił, że nie ma guzików, które ją magicznie wyhamują. A część sprawczości PiS w tej sprawie ma dzięki decyzji tej strasznej Unii Europejskiej.
1 lutego mieliśmy propagandowy spektakl, bo rządzący mogli pokazać się na tle obrazków symbolizujących sprawczość. Jedną decyzją zmieniają rzeczywistość. W mediach społecznościowych prezes Obajtek i politycy PiS publikowali filmiki ze stacji Orlen ze zmieniającymi się cenami w nocy z 31 stycznia na 1 lutego. Nie ma szans na podobne filmiki ze stacji kolejowych. Tam ceny biletów idą w górę, a w rządzie nikt o ich ręcznym obniżaniu nie mówi. Przy okazji obniżania podatków na paliwa widzimy, jak traktowany jest w Polsce transport publiczny.
Cena paliw to nie wszystko
Na porannej konferencji prasowej premier Morawiecki opowiadał też, jak niższa cena paliw przełoży się na niższe ceny innych produktów i także dlatego niższe ceny paliw to walka z inflacją.
Obniżka cen paliw to walka z inflacją w tym sensie, że paliwa rzeczywiście są istotną częścią koszyka inflacyjnego GUS – dokładnie kategoria transport odpowiada za 8,8 proc. całego koszyka. Gdy ceny paliwa spadają, może też nieznacznie zmaleć wskaźnik inflacji. Ale reszta wypowiedzi premiera to już myślenie magiczne. Odtwórzmy logikę Mateusza Morawieckiego w tym zdaniu: cena paliw spada, więc spada cena transportu. Transport jest tańszy, więc sklepy wydadzą na niego mniej. I dlatego obniżą ceny.
Niestety, to, co brzmi jak zdroworozsądkowy argument, nie w każdym przypadku ma przełożenia na rzeczywistość.
Po pierwsze: zmiana stawki VAT na paliwo jest dla firm transportowych neutralna – wynika to z samej konstrukcji tego podatku. Dla przedsiębiorcy, który odlicza VAT, istotna jest cena netto.
Po drugie, związek między cenami paliw a cenami produktów w sklepach nie jest wcale takie oczywisty. Trójka autorek ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego przebadała wpływ zmian cen paliw na ceny żywności. Analizie podane zostały produkty mięsne, mleczne, zbożowe, cukrowe i olej. Sprawdzano trzy dekady między 1990 a 2020 rokiem. Tylko w przypadku mięsa odkryto długoterminowy wpływ na ceny. W przypadku produktów mlecznych, oleju i produktów zbożowych może wystąpić krótkoterminowa zależność. Ale po pierwsze nie znaczy to automatycznego przełożenia na wszystkie produkty, po drugie – chodzi tu przede wszystkim o wpływ na proces produkcji, nie na transport.
Podobne wnioski niesie za sobą artykuł dwójki naukowców z University of Michigan. Oni również nie znaleźli prostego przełożenia między cenami paliwa a cenami żywności.
W przypadku polityki antyinflacyjnej rządu Mateusza Morawieckiego dominują dwa elementy: „zdroworozsądkowe” myślenie i nastawienie przede wszystkim na szybki efekt propagandowy. Prowadzi to do bardzo krótkowzrocznej polityki.
Wybory coraz bliżej
Rządem coraz silniej będzie kierowała logika wyborcza. Obniżka VAT na paliwa obowiązuje do końca lipca. Będzie to środek sezonu urlopowego. Czy rząd chętnie podniesie podatek na paliwa w środku lata? Dużo bardziej możliwe jest, że przedłuży trwanie obniżki o kilka miesięcy. Wówczas zostanie już tylko rok do wyborów. I tak z tymi obniżkami możemy zostać na dłuższy czas. Czy to realny scenariusz?
„Tego się obawiam” – mówi nam dziś dr Wojciech Paczos – „Właśnie dlatego to nie rząd powinien walczyć z inflacją, tylko bank centralny. Stąd koncepcja niezależności banków centralnych i rad polityki pieniężnej – żeby były wolne od dynamiki wyborczej”.
Skoro jednak obniżki podatków mogą być permanentne, to może to dobrze dla poziomu inflacji?
Dr Paczos: „Obserwuję dyskusję wokół tarczy i tam się coraz częściej pojawia pogląd, że dzięki obniżkom podatków pośrednich spadną ceny, więc inflacja wyhamuje i to pozwoli uspokoić oczekiwania.
Nie zgadzam się z tym — hamowanie inflacji będzie tylko chwilowe, tylko w styczniu, potem dynamika wróci. Istotnie — wygasanie tarczy będzie oznaczać pojedyncze przyspieszenie inflacji.
Myślę, że to czy tarcza wygaśnie w dużej mierze będzie zależało od tego, co się będzie działo z inflacją w maju-czerwcu”.
Obniżki na zawsze?
Wcale nie musi być też tak, że wszystkie ceny spadną automatycznie w tym samym stopniu, w którym obniżone zostały podatki.
„Należy także pamiętać, iż sam fakt obniżenia VAT na produkty objęte dotychczas 5 proc. stawką tego podatku może spowolnić wzrost cen, ale nie musi przełożyć się na ich obniżenie odpowiednio o 5 proc. tym bardziej przez okres pół roku” – mówi cytowany przez money.pl prezes Polskiej Izby Handlu Maciej Ptaszyński.
Tak szerokie obniżki podatków muszą być dla państwowego budżetu kosztowne. Według ekspertów banku PKO BP, obecne obniżki z tarczy będą kosztować 34 mld zł. To ogromna kwota, ale pamiętajmy, że rząd w budżecie na 2022 rok zapisał absurdalnie niską prognozę inflacji – 3,3 proc. Inflacja najpewniej będzie mniej więcej dwukrotnie wyższa, a to daje rządowi możliwość nowelizowania budżetu i wyższe wpływy.
Według tych samych ekspertów daje to rządowi możliwość, by w tym roku wydłużyć działanie obniżek. A to coraz mocniej uprawdopodabnia scenariusz, że obniżki zostaną z nami co najmniej do wyborów jesienią 2023 roku. Oczywiście miło jest płacić mniej za paliwo i za żywność, ale inflacja kiedyś w końcu spadnie, a wpływy z VAT się unormują. Odważnych, by podatki wówczas podnieść, może zabraknąć. PiS stawia więc kolejny krok ku zniszczeniu finansów publicznych w Polsce.