Do tajemniczego spotkania doszło w poniedziałek, pod osłoną ciemności, na Nowogrodzkiej w Warszawie. Do siedziby PiS, gdzie zapadają najważniejsze dla kraju decyzje, pofatygował się sam premier Mateusz Morawiecki. Cel był jeden – konsultacje z wicepremierem Jarosławem Kaczyńskim. Co ustalili premier z szefem partii?
Gdy Polski Ład trzeszczy w szwach, a senacka komisja depcze rządzącym po piętach, na Nowogrodzkiej zaczęło się dziać.
Było już po zmroku, gdy pod siedzibę PiS zajechała rządowa limuzyna z Mateuszem Morawieckim na pokładzie. To premier, wyposażony w teczkę z dokumentami, przybył na konsultacje z szefem partii. Przedstawiciele rządu w rozmowie z Faktem wyjaśniają, czemu o sprawach państwowych nie rozmawiano w Kancelarii Premiera.
– Dziś akurat pan prezes był na Nowogrodzkiej – mówi Faktowi Radosław Fogiel, zastępca rzecznika prasowego PiS. I dodaje jednym tchem: – Ale panowie rozmawiają ze sobą po kilka razy dziennie w KPRM – dodaje.
Zdaniem posła Fogla, spotkanie najpewniej dotyczyło bieżących spraw funkcjonowania państwa.
Rozmowa trwała kilkadziesiąt minut. Chwilę po premierze siedzibę PiS opuścił wicepremier Jarosław Kaczyński.
Nic dziwnego, że rządzący negocjują kolejne taktyki, bowiem sztandarowy program gospodarczy, czyli Polski Ład, już na wejściu zaliczył kilka wpadek. O wysokość pensji boją się nauczyciele i służby mundurowe, a także część emerytów na reformę spogląda z podejrzliwością. W weekend premier Morawiecki tłumaczył, skąd bierze się ta krytyka.
– Dla oderwanych, odklejonych od życia części elit, po prostu nie istnieją Polacy, którzy zarabiają poniżej 12, czy 13 tys. zł i może nawet nigdy nie istnieli. Liczyło się tylko tzw. górne 10 proc. Liczyli się mieszkańcy wielkomiejskich elit, ludzie bogatsi, bywalcy modnych miejsc, celebryci – wyjaśnił premier.
Przyznał jednocześnie, że osoby zarabiające powyżej 12 800 zł będą musiały dołożyć się do wspólnej puli. Zaznaczył jednak, że będzie to wkład proporcjonalny.