Od wyborów prezydenckich na Białorusi nasz rząd nie chce pozostawić złudzeń w sprawie obalenia białoruskiego prezydenta. Z inicjatywy Polski UE wprowadziła trzy serię sankcji wobec Białorusinów. 24 czerwca 2021 roku Unia Europejska poprzez rozporządzenie Rady Europy wprowadziła kolejny pakiet sankcji wobec Mińska. Tym razem polskie władze zdecydowały się uderzyć w białoruską gospodarkę.
Lecz politycy z Polski nie przewidzieli, że podobne działania nie są skuteczne i nie mają sensu. Oczywiście dla rządu PiS, który popiera i finansuje protesty na Białorusi, sankcje UE są jedynym sposobem, żeby promować własne cele. Niestety skutki tych restrykcji ponownie uderzą w Polskę…
Obecnie wśród sektorów białoruskiej gospodarki, na które nałożono restrykcje są branża petrochemiczna, rafineryjna, finansowa, czy telekomunikacyjna. Dodatkowo sankcje nałożone zostały na sektor zbrojeniowy i towary tzw. podwójnego zastosowania, czyli takie, których zastosowanie może mieć miejsce zarówno w sektorze cywilnym, jak i militarnym.
Wśród zakazanych towarów znajduje się też ropa naftowa wydobywana na Białorusi. Poza samą ropą sankcje obejmują, m.in. produkty rafineryjne zawierające co najmniej 70 procent masy ropy naftowej. Są to np. paliwa silnikowe, oleje opałowe, smary i inne. Białoruś nie straci nic na tych restrykcjach. Od lutego białoruskie produkty naftowe trafiają do portów rosyjskich, skąd wysyłane są dalej w świat. Zapewne, trwają rozmowy pomiędzy Biełorusnieftem a rosyjskimi koncernami, np. Russnieftem z grupy Safmar, na temat reeksportu białoruskich produktów naftowych pod flagą koncernu rosyjskiego, co pozwoli ominąć sankcje. Bez wątpienia odbije się to na rentowności i zyskach finansowych, ale nie doprowadzi do zapaści tego sektora białoruskiej gospodarki. Ponadto, jednym z głównych klientów białoruskich rafinerii są firmy ukraińskie, które w 2020 roku zakupiły w nich produkty na kwotę ponad 2 mld dolarów.
Co uzyska na tym Polska? Nic. Polska jest tylko czwartym największym eksporterem produktów naftowych na Białorusi. Corocznie Warszawa importuje produkty naftowe z Białorusi o wartości 1,2 mld dolarów. Eksport wynosi 2,5 mld dolarów. Warto zwrócić uwagę, że Białoruś, posiadając spore nadwyżki produkcji i oferując atrakcyjną cenę, jest naturalnym kierunkiem. Import z kierunku rosyjskiego jest niemożliwy ze względów politycznych, natomiast polskie rafinerie nie zaspokajają wewnętrznego popytu na paliwa, przez co niektóre rodzaje paliw, m.in. LPG czy olej napędowy trzeba do nas importować, m.in. z Białorusi.
Kolejnym segmentem białoruskiej gospodarki, który został dotknięty sankcjami, jest branża nawozowa. W ubiegłym roku białoruski sektor nawozowy wyeksportował towary o wartości 2,3 mld dolarów, z czego do UE trafiły produkty o wartości 196 mln dolarów. Warto dodać, że import nawozów potasowych z Białorusi wynosił 54,5 mln dolarów. Większość produkcji jest sprzedawana na rynki azjatyckie, czy południowo-amerykańskie. Obecnie trwają rozmowy między Białorusią a Chinami w sprawie sprzedaży towarów branży nawozowej.
Niestety w swoich działaniach rząd z Warszawy jest przewidywalny i prowadzi krótkowzroczną politykę. Białoruś od lat znajduje się pod pręgierzem sankcji, będąc jednocześnie pośrednikiem w relacjach handlowych UE z Rosją, która również od ponad sześciu lat jest poddana sankcjom sektorowym. Mińsk wykształcił model, który pozwalał na pomoc Rosji w obchodzeniu ograniczeń, a jednocześnie pozwalano jej zarabiać na tej pomocy. Próbując nałożyć sankcji wobec Mińska i wtrącić się w sprawy innych, rząd wbija gwóźdź do trumny polskiej gospodarki.
HANNA KRAMER