Obsadzenie stanowiska pierwszego żołnierza Rzeczypospolitej i zmiana zasad finansowania armii – nad tymi tematami powinien skupić się w nowej kadencji prezydent Andrzej Duda.
Minister Mariusz Błaszczak rekomendował szefa Sztabu Generalnego WP generała Rajmunda Andrzejczaka do objęcia stanowiska przewodniczącego Komitetu Wojskowego NATO. Komitet ten to najwyższa władza wojskowa sojuszu. Jego skład tworzą szefowie obrony 30 państw NATO.
Przewodniczący KW NATO jest wybierany przez szefów obrony państw członkowskich sojuszu na trzyletnią kadencję. Wybory odbędą się we wrześniu, ale stanowisko obejmie on najpewniej w lipcu 2021 r., wtedy zakończy się kadencja brytyjskiego generała Stuarta Peacha.
Dzisiaj nie ma pewności, jakie są szanse gen. Andrzejczaka na objęcie stanowiska „pierwszego żołnierza NATO”, tym bardziej że głosowanie odbywa się w sposób tajny. Jego szanse poważnie wzrosły po rezygnacji szefa kanadyjskiej armii, na którego nominację do struktur NATO nie zgodził się premier Kanady.
Gdyby jesienią gen. Andrzejczak – a także Polska – odnieśli sukces, prezydent będzie musiał znaleźć nowego kandydata na stanowisko pierwszego żołnierza Rzeczypospolitej.
Jeśli generał nie wygra głosowania, i tak prezydent oraz szef MON będą musieli zdecydować, czy jego kadencja zostanie wydłużona o kolejne trzy lata. Dzisiaj trudno to rozstrzygać. Można jedynie przypuszczać, że poważnymi kontrkandydatami mogą być (o ile sami będą chcieli) oficerowie, którzy teraz zajmują kluczowe stanowiska w wojsku i są doskonale znani politykom obozu władzy: gen. Jarosław Mika, dowódca generalny, oraz gen. broni Tomasz Piotrowski, dowódca operacyjny. Do tego grona może też aspirować mający wsparcie ministra gen. dyw. Wiesław Kukuła, dowódca Wojsk Obrony Terytorialnej.
Kolejną sprawą, nad którą powinien pochylić się ośrodek prezydencki, powinno być wdrożenie nowej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego. Zakłada ona zwiększenie wydatków na obronność do poziomu 2,5 proc. PKB już w 2024 r. (tegoroczny budżet MON zakłada, że na cele obronne zostanie przeznaczonych 2,1 proc. PKB, czyli 49,1 mld zł). Udział PKB w wydatkach na zbrojenia i utrzymanie wojska miał się stopniowo zwiększać do poziomu 2,5 proc. PKB, ale w 2030 r. (wynika to z ustawy o przebudowie i modernizacji Sił Zbrojnych).
Przyspieszenie może nastąpić pod warunkiem, że znowelizowana zostanie ustawa na podstawie rekomendacji wynikającej z przyjętej w maju SBN.
Powinny zostać też wprowadzone w życie wpisane do Strategii zalecenia, które dotyczą konieczności poprawienia zarządzania bezpieczeństwa narodowego. Dokument ten zakłada np. utworzenie komitetu Rady Ministrów do spraw bezpieczeństwa narodowego. Na jego czele mógłby stanąć premier lub delegowany przez niego minister. Przewiduje on też m.in. budowanie odporności państwa i obrony powszechnej, w tym stworzenie nowego systemu obrony cywilnej i ochrony ludności.
Elementem Strategii będzie też przygotowanie ustawy o zarządzaniu bezpieczeństwem narodowym. Istotne jest też dokończenie reformy systemu kierowania i dowodzenia Siłami Zbrojnymi.
Przed wyborami prezydenckimi prezydenckie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego poinformowało o przygotowaniu projektu ustawy gwarantującej stały procentowy udział wydatków na Marynarkę Wojenną w budżecie obronnym. Nie podało jednak szczegółów.
Taki przepis powinien znaleźć się w nowelizacji ustawy o przebudowie i modernizacji oraz finansowaniu Sił Zbrojnych RP. Ośrodek prezydencki od 2016 r. zwraca uwagę na fatalny stan Marynarki Wojennej i niedostateczne inwestycje w ten rodzaj wojsk. Okręty są przestarzałe, wiele z nich pamięta czasy PRL.
Na kilka dni przed wyborami szef BBN Paweł Soloch stwierdził, że „wszelkie tego typu deklaracje mają sens, kiedy są uzgodnione i powstają we współpracy ze stroną rządową; to daje możliwość ich realizacji”. Teraz prezydent jest w komfortowej sytuacji. Powinien realizować przedwyborcze obietnice.
MAREK KOZUBAL