Najbliższej okolicy domu Jarosława Kaczyńskiego pilnuje czterech umundurowanych policjantów oraz dwóch „tajniaków”. Zmieniają się co osiem godzin, co oznacza, że w ciągu doby okolice posiadłości prezesa pilnuje łącznie 18 funkcjonariuszy – poinformował TVN 24. – Sześciu policjantów, to trzy radiowozy. Tyle, ile do dyspozycji niektóre komisariaty mają podczas nocy – mówi w rozmowie z Onetem wysoki rangą funkcjonariusz.
Willi Kaczyńskiego pilnuje „bez przerwy sześciu policjantów – czterech umundurowanych i dwóch po cywilu w nieoznakowanym samochodzie. Zmieniają się trzy razy na dobę – po godzinie 7 rano, po 15 i po 23. W sumie 18 osób jest zaangażowanych na dobę” – czytamy w materiale TVN24.
Policjanci sprawujący tę służbę mają w praktyce zakaz oddalania się od willi Kaczyńskiego, a jednocześnie nie mogą stać przy samej posesji, by nie było ich widać z okien prezesa. Dziennikarze TVN24 dowiedzieli się także, że policjanci dostali dyspozycję, by reagować, gdy ktoś kręci się niedaleko willi. Mają też legitymować takie osoby.
O sytuacji z pilnowaniem okolic domu Jarosława Kaczyńskiego porozmawialiśmy z trzema policjantami . To wysocy rangą funkcjonariusze, którzy służą w policji od lat. Stawiają jeden warunek: wszystkie wypowiedzi muszą być anonimowe.
– Dla prawdziwych policjantów takie nieformalne rozkazy są po prostu uwłaczające. „Tajniacy” nie są od tego, aby obstawiać dom jakiegokolwiek polityka – mówi pierwszy z nich.
– Wystarczy sobie popatrzeć na mapę bezpieczeństwa. Nie potwierdza, że okolice domu prezesa PiS to niebezpieczny rejon. Oczywiście, jako formacja będziemy się „bronić” tym, że to kwestia bezpieczeństwa okolicy. Jednak żadne dane nie potwierdzają tego, aby w ten rejon wysyłać aż takie siły – dodaje.
Kolejny funkcjonariusz wylicza, że sześciu policjantów na zmianie potrzebnych jest do obsługi trzech radiowozów.
– To tyle, ile mają do dyspozycji niektóre komisariaty podczas nocy. A muszą strzec bezpieczeństwa kilku tysięcy osób – wyjaśnia.
– Współczuję policjantom, którzy muszą pełnić taką służbę. Wstąpili do policji, bo mieli jakieś ideały. Tymczasem ktoś każe im stać na ulicy i patrzeć z oddali na dom. Jeśli do tego dodamy, że mają przykaz legitymowania osób, to jest to dla nich uwłaczające. W czasie, kiedy mamy niedobór policjantów i każdy jest na wagę złota, my pozwalamy sobie na takie marnotrawstwo. To nic innego jak ochrona płacona z publicznych pieniędzy. To nas ośmiesza – dodaje.
Trzeci z naszych rozmówców podkreśla, że rozumie, dlaczego policjanci, którzy dostają takie dyspozycje, nie protestują.
– Policjanci są zawieszeni w większej rzeczywistości. Mają swoich przełożonych, oni swoich, a nad nimi wszystkimi jest polityka. Gdyby taki policjant zaprotestował, to na pewno w jakiś sposób spotkałoby się to z reakcją przełożonych. Dostawałby najgorsze przydziały, byłby wysyłany na wielogodzinne patrole, blokowano by mu awanse – opowiada.
– Niestety, taka jest rzeczywistość. Policja od zawsze w jakiś sposób była uzależniona od polityków. Szkoda tylko, że większość z nich nie ma kompletnie pojęcia o służbach. Jednak jeśli idzie o polityczną ingerencję, tak źle jak obecnie, nie było już dawno – konkluduje
– Jakoś bardzo nie zaskoczyła mnie informacja o tym, że musimy pilnować domu prezesa. Jeśli popatrzymy w niedaleką przeszłość, to takich przykładów znajdziemy więcej. Kto jeszcze pamięta słynne konfetti? – pyta retorycznie jeden z policjantów.
W ten sposób nawiązuje do sytuacji z 11 listopada 2016 roku, kiedy to na ówczesnego wiceministra Jarosława Zielińskiego – uczestniczącego w Święcie Niepodległości w Augustowie – z helikoptera posypało się konfetti, które – jak się później okazało – cięli sami policjanci, na polecenie przełożonych. Podczas Święta Policji w Kolnie przed Jarosławem Zielińskim został z kolei rozłożony czerwony dywan, który okazał się kobiercem przyniesionym z miejscowego kościoła.
W Onecie w listopadzie 2018 r. opisaliśmy także , jak suwalscy policjanci skarżyli się na to, że muszą całą dobę pilnować domu wiceministra Zielińskiego.
– Niestety policja jest podległa ministerstwu, a na czele ministerstwa stoi z reguły polityk. Więc niezależnie kto rządzi, te polityczne wpływy zawsze czuć. Wystarczy zobaczyć, że gdy zmienia się rząd, zmieniają się komendanci wojewódzcy. To przecież jest kuriozum – mówi jeden z funkcjonariuszy.
Nie tylko policja chroni domu Jarosława Kaczyńskiego. 1,6 mln zł kosztowała ochrona Jarosława Kaczyńskiego w 2018 roku. W roku ubiegłym kwota ta wzrosła jeszcze o 200 tys. zł – informuje Interia . Za ochronę prezesa PiS odpowiada firma Grom Group.
Z dokumentów, które posiada Krajowe Biuro Wyborcze wynika, że PiS wydaje na wsparcie prezesa blisko 150 tys. zł miesięcznie.
Rzecznik komendanta stołecznego policji Sylwester Marczak w odpowiedzi na pytania TVN24 podkreślił, że działania policji „nie mają nic wspólnego z pilnowaniem żadnej posesji czy też osoby”.
Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: [email protected]