W ćwiczeniach Defender-20 weźmie udział ok. 20 tys. żołnierzy amerykańskich
Dopinane są szczegóły największych w historii ćwiczeń wojsk amerykańskich planowanych na terenie Polski. Nie jest wykluczone, że po ich zakończeniu część żołnierzy i sprzętu zostanie na terenie naszego kraju. Trwają na ten temat uzgodnienia z Pentagonem – dowiedziała się „Rzeczpospolita”.
Amerykańscy żołnierze, w ramach manewrów Defender-20, które planowane są na drugi kwartał przyszłego roku, będą ćwiczyć w Polsce, Niemczech oraz Holandii i Belgii. Na posiedzeniu sejmowej Komisji Obrony Narodowej gen. bryg. Zbigniew Powęska, szef Zarządu Logistyki Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, poinformował niedawno, że weźmie w nich udział około 20 tys. żołnierzy amerykańskich, którzy przybędą do Polski, wraz z sześcioma tysiącami pojazdów, w tej grupie ma być aż 1500 pojazdów gąsienicowych i 2500 kontenerów sprzętu.
Jak nas poinformował mjr Dariusz Kurowski z Dowództwa Generalnego, w manewrach planowany jest udział ponad 2 tys. żołnierzy z Polski m.in. z 12. Brygady Zmechanizowanej, 9. Brygady Kawalerii Pancernej, Brygady Logistycznej oraz 6. Brygady Powietrznodesantowej.
Głównym ćwiczącym będzie jednak 1. Dywizja Kawalerii Pancernej z USA. Jest to jedna z sześciu dywizji ciężkich, czyli pancerno-zmechanizowanych, która stałą bazę ma w Fort Hood w Teksasie. Jej oddziały wraz z czołgami Abrams oraz wozami bojowymi Bradley przebywały już w Polsce w ramach wzmocnienia wschodniej flanki NATO.
Wprawdzie na posiedzeniu sejmowej komisji gen. Powęska mówił o tym, że siły amerykańskie będą przerzucane do Polski „drogą kolejową i morską i przewidziano 90 transportów kolejowych i 20 morskich”, to jednak Dowództwo Generalne mówi „Rz”, że oddziały amerykańskie zostaną przesunięte do Polski „bez wykorzystania morskich i lotniczych portów wyładunkowych na terenie Polski”. To może oznaczać, że na terenie naszego kraju zostanie wykorzystany głównie transport drogowy oraz kolejowy.
Armia we współpracy z PKP zakupiła niedawno 100 platform kolejowych do przewożenia ciężkiego sprzętu, w tym amerykańskich czołgów.
Wojsko nie podało nam na razie listy poligonów, na których będą ćwiczyli żołnierze, chociaż można się spodziewać, że zostaną wykorzystane wszystkie dostępne miejsca, bo manewry potrwają od marca do sierpnia.
W przygotowaniu do tych ćwiczeń uczestniczyli nie tylko przedstawiciele polskiej i amerykańskiej armii, ale też żołnierze z Litwy, Łotwy, Estonii, Niemiec, Holandii, Belgii oraz Francji.
Generał Powęska w Sejmie stwierdził, że będzie to „największy sprawdzian polskich sił zbrojnych” w zakresie zdolności do przyjęcia wojsk innych sił sojuszniczych NATO.
Od kilku miesięcy nieoficjalnie pojawiają się informacje, że ćwiczenie to może zostać wykorzystane do zwiększenia obecności wojsk amerykańskich w Polsce. Teraz przebywa u nas w kilkunastu miejscach ok. 4,5 tys. żołnierzy z tego kraju. Jednak zgodnie z deklaracją podpisaną w czerwcu w Waszyngtonie przez prezydentów USA i Polski liczba wojskowych zwiększy się o tysiąc, uzgadniane są nowe miejsca ich stacjonowania, ale decyzje w tej sprawie jeszcze nie zapadły.
Paweł Soloch, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, pytany na początku września przez Onet o zwiększenie liczby wojsk amerykańskich stwierdził, że „co do miejsc rozlokowania amerykańskich żołnierzy w naszym kraju jasność będziemy mieli” wiosną 2020 roku, gdy zaczną się ćwiczenia z udziałem amerykańskiej dywizji. Nie oznacza to, że planowany dodatkowy tysiąc amerykańskich żołnierzy zostanie już wtedy w Polsce. – To jeszcze będzie ustalane z Pentagonem – powiedział Paweł Soloch.
Zaznaczył, że istotne jest zwiększanie możliwości przerzutowych wojsk natowskich. Żołnierze, którzy będą w Polsce, mają stworzyć warunki umożliwiające w razie potrzeby szybkie przesunięcie dodatkowych oddziałów z Niemiec lub zza oceanu.