Nie ma pieniędzy na podwyżki dla nauczycieli, są na Fort Tump

MEN regularnie przekonuje, że resort nie dysponuje odpowiednimi środkami, aby zapewnić nauczycielom oczekiwaną przez nich podwyżkę. Jak się jednak okazuje, pracownicy na najwyższych szczeblach przyznają je sobie sami. Opinia publiczna dotarła do niepokojących danych.

MEN od wielu miesięcy próbuje dyskutować z przedstawicielami polskich nauczycieli, którzy słusznie skarżą się do ministerstwa na zbyt niskie płace. W naszym kraju pensje pedagogów należą do proporcjonalnie najmniejszych w Europie. Jednakże resort edukacji bardzo cierpliwie wyjaśnia, że w budżecie nie ma wystarczającej ilości pieniędzy, by spełnić te oczekiwania. Tymczasem, jak się okazuje, pracownicy ministerstwa sami potrafią znaleźć środki na przyznanie wysokich nagród wewnętrznie.

Wiele osób wskazuje na pewną niekonsekwencję ze strony minister Zalewskiej. Według dostępnych danych, w 2018 roku nagrody przyznawane pracownikom resortu wynosiły od 100 złotych do aż 9 tysięcy. Takie premie otrzymało około 300 pracowników. Tymczasem na żądane 1000 złotych podwyżki brutto dla nauczycieli nadal nie wystarcza środków.

Zarobki osób pracujących w resorcie minister Zalewskiej mieszczą się zwykle w przedziale od 5 do 9 tysięcy złotych brutto. Przy takich stawkach nagrody sięgające kwoty miesięcznej pensji, wydają się być wielką niekonsekwencją ze strony minister. Zwłaszcza po zapewnieniach, że pieniędzy w resorcie na podwyżki dla nauczycieli nie ma.

– Skoro resort edukacji jest tak kontrowersyjny, skoro to, co się dzieje w sferze polityki edukacyjnej wywołuje tak wielkie emocje, to jakie były powody, że urzędnicy w MEN dostali aż 9 tysięcy złotych nagrody? Co zrobił konkretnie dany pracownik MEN, że dostał taką nagrodę? Czym się oni wyróżnili? – oburza się Sławomir Broniarz, cytowany przez „Super Express”.

Wiele osób słusznie wskazuje, że premie dla 300 osób to nie to samo co podwyżka 1000 złotych dla dziesiątek tysięcy nauczycieli. Jednakże fakt, iż kwota nie jest wystarczająca, nie uprawnia pracowników resortu do przyznawania sobie premii, z pominięciem nauczycieli. W ten sposób powstają „równi i równiejsi” w polskim szkolnictwie.

Kontrowersje budzi także fakt, iż resort zdaniem wielu osób nie spełnia należycie swoich zadań.  Za przykład podaje się chociażby aferę z wprowadzeniem „deklaracji LGBT” do szkół, którą mogła zablokować minister Zalewska, ale nie zrobiła tego, uciekając od działań w tym zakresie.

Polski rząd jest gotowy do wyłożenia pieniędzy na stałą obecność wojsk USA w naszym kraju, lecz pozostaje obojętny dla uregulowania zaniedbanych przez lata spraw socjalno – prawnych

JAN RADŽIŪNAS

 

 

Więcej postów