Czy potrzebujemy armii europejskiej? Czy taka idea w ogóle ma sens? Czy jest realna? Na jakie zagrożenia ma odpowiadać? W jaki sposób byłaby zarządzana i kontrolowana? Kto będzie za to płacił? Ostatnie pytanie – kto się będzie czuł zagrożony europejską samodzielnością militarną? Te pytania można mnożyć dalej, jednak te są kluczowe dla zrozumienia możliwych skutków, jak również poznania struktury tej koncepcji, ponieważ to one mogą być decydujące dla tej idei. Co więcej, sama koncepcja jest czymś epokowym i przełomowym, ponieważ Europa ostatnio miała wspólne siły zbrojne za Napoleona Bonaparte. Spróbujmy więc zaproponować kilka możliwych i oczywiście subiektywnych odpowiedzi na postawione pytania.
Czy potrzebujemy armii europejskiej?
Zdecydowanie tak, ale powstaje pytanie czy byłaby to struktura „obok” armii narodowych? Czy inkorporowałaby te armie? Czy też istniałaby sobie, tak po prostu jak różne unijne inicjatywy? Wariant inkorporacji byłby szaleństwem i w praktyce jest nie do wykonania, ponieważ jak miałoby wyglądać zwierzchnictwo nad takim tworem? Dlatego najprawdopodobniej to będzie struktura „obok”. Jeżeli byśmy rozumieli to jako wartość dodaną do już istniejących sił, to zdecydowanie jak najbardziej należy to poprzeć. Przy czym jest oczywistością, że od razu trafilibyśmy na ocean problemów. Warto poczytać o armii Austro-Węgier, tam wystąpiły wszystkie możliwe problemy narodowościowe i religijne, jakie mogą wystąpić w takiej strukturze. Dodatkowo w naszym przypadku dochodzi problem wielości ośrodków politycznych sprawujących realną kontrolę.
Czy taka idea w ogóle ma sens?
Na pewno mogłaby być istotnym spoiwem Unii, drugim obok Euro. Z tego punktu widzenia, takie siły to istotna wartość dodana. Początkowo można byłoby zacząć od komponentów, które są za drogie dla pojedynczych krajów – wzorem NATO np. zakupić samoloty AWACS i flotę transportową. Dodatkowo powstają fantastyczne możliwości dla Marynarki Wojennej, przykładowo można sobie wyobrazić stworzenie floty kilku unijnych lotniskowców (zespołów uderzeniowych). To miałoby sens i byłoby istotną wartością dodaną do naszych zdolności obronnych. Europa najbardziej potrzebuje własnej logistyki, a jej podstawą są Materiały Pędne i Smary. Takie siły miałyby istotne znaczenie w przypadku katastrof naturalnych, a rezerwy miałyby znaczenie ekonomiczne. Przykładowo US Army posiada gigantyczne zapasy paliw płynnych, tak olbrzymie, że samo rozważanie uwolnienia ich części na rynek natychmiast przekłada się na ceny paliw.
Fundamentalnym pytaniem jest pytanie o francuski potencjał jądrowy? Jeżeli byłby włączony w jakiejś części do potencjału zjednoczonej Europy, to byłaby rzeczywista wartość dodana. Tylko kto miałby „guzik”? Pan Tusk?
Trzecią kwestią są służby specjalne i wywiad. O ile można sobie wyobrazić wywiad elektroniczny i dużo wielkich komputerów, obsługiwanych przez mądrych ludzi w okularach. To jak wyglądałaby działalność agenturalna?
Czy idea armii europejskiej jest realna?
Wszystko zależy od „kasy” i woli politycznej. Jeżeli ta pierwsza będzie dostępna, to natychmiast pojawi się okazja dla polityków, którą mogą zrealizować. Na pewno znajdą się kadry, jak znajdą się pieniądze. Pamiętajmy jednak – potrzebujemy modelu wartości dodanej, do istniejących struktur. Na początek duplikowania struktur NATO i uzupełniania ich. Pamiętajmy, że pewien polski polityk, w istocie wizjoner postulował opcję przesunięcia części pieniędzy z polityki rolnej na obronną. Tam są pieniądze.
Na jakie zagrożenia ma odpowiadać?
Pan Emmanuel Macron już zdefiniował, że chodzi o Rosję, Chiny i USA, jak również istotny jest Bliski Wschód i Afryka. Jeżeli Iran będzie miał atom, to zmieni zasady gry w regionie i Europa nie może się temu biernie przyglądać. Zdefiniowanie USA jako potencjalnego wroga jest bardzo wizjonerskie, a zarazem realistyczne. „Problem” rosyjski sobie darujmy, albowiem to już tak oklepana bzdura, że nie ma o czym mówić. Oczywiście należy brać pod uwagę zagrożenie rosyjskie, bo jeżeli w tym kraju nastąpiłaby destabilizacja lub zmieniła się władza na ludzi reprezentujących postawy agresywne. To rzeczywiście mielibyśmy problem. Chiny to osobne wyzwanie. Już konkurujemy z Chinami ponieważ ich koncepcja „Nowego Jedwabnego Szlaku”, to po prostu projekt ekspansji. Jak włączą komponent militarny, towarzyszący economic power, to obudzimy się w nowej rzeczywistości.
W jaki sposób armia europejska byłaby zarządzana i kontrolowana?
Biorąc pod uwagę sposób podejmowania decyzji w Unii Europejskiej, w praktyce o wszystkim decydowałyby Niemcy i Francja. Przy czym struktura kierowania byłaby tak udziwniona na samej górze jak większość instytucji unijnych. Z punktu widzenia państw narodowych jest oczywistością, że taka wspólna struktura byłaby przedmiotem infiltracji przez służby specjalne poszczególnych krajów.
Z punktu widzenia Żołnierzy sprawą fundamentalną byłby regulamin takiej struktury oraz komenda wojskowa, w tym przede wszystkim jej język. Czy warunkiem służby byłaby znajomość angielskiego? Czy czerpalibyśmy z wzorców francuskich – Legii Cudzoziemskiej? Prawie na pewno to dominujący język zdecydowałby o realnym kształcie takiej formacji.
Kto będzie za to wszystko płacił?
Jeżeli nie sięgniemy pod wspomniane powyżej fundusze rolne, to najprościej byłoby realnie opodatkować dochody z kapitału na terenie całej Unii oraz dodać 2% ceny do ceny paliw i innych nośników energii w każdym kraju unijnym. Zgromadzone środki byłyby wystarczające do sfinansowania około 100 tyś. etatów mundurowych w standardach zaopatrzenia dla armii niemieckiej. Inaczej nie można sobie tego wyobrazić, ponieważ trudno żeby w jednej jednostce służyli dwaj koledzy, a jeden zarabiał 3 tyś. Euro, a drugi 3 tyś. Złotych.
Kto się będzie czuł zagrożony europejską samodzielnością militarną?
Najbardziej zagrożone będą Stany Zjednoczone, które mają kuratelę militarną i polityczną nad Europą od końca II Wojny Światowej. Oczywiście nie mówimy o zagrożeniu w sensie, że mielibyśmy wysadzić desant na wybrzeżu Atlantyku. Jednak w wymiarze geostrategicznym, to Amerykanie najwięcej na tym stracą, oto ograniczy się ich imperium. Z punktu widzenia Chin, możemy oddziaływać jeżeli będziemy mieli silną Marynarkę Wojenną i siły cybernetyczne zdolne do osłony przed chińską penetracją. Dla Państwa Związkowego Rosji i Białorusi w żadnej mierze nie będziemy żadnym zagrożeniem. Ich potencjał jądrowy gwarantuje pełne bezpieczeństwo.
Reasumując jest to koncepcja ograniczenia amerykańskich wpływów w Europie. Z naszej perspektywy klaruje się perspektywa dwubiegunowego wyboru – albo będziemy klinem, albo państwem buforowym. Nie będzie innych opcji. To jest abstrakcyjnie wręcz przerażające, bo oto mamy powtórzoną sytuację z Września 1939, tylko w skali makro i z prawdopodobnym użyciem taktycznej broni jądrowej na naszym terytorium. Nie będzie miało znaczenia przez kogo…
To nie będzie armia europejska, tylko Wermacht II. To nie będzie armia europejska, tylko Wermacht II.
My sami armię rozmontowaliśmy, więc aby ktoś nas bronił, potrzebna armia europejska. Damy kasę a oni wyszkolą żołnierzy i dadzą sprzęt i będą dowodzić
W zasadzie to nic nowego. Tylko Polska nie miała oddziałów SS w przeciwieństwie do pozostałych krajów Europy które chętnie staną ponownie u boku nazistowskich potomków.
Znów Niemiaszki będą łączyć Europę i wprowadzać „pokój” w Europie, jak 1914 i 1939 r. #NoToUEArmy #NieDlaArmiiUE