Szykuje się afera na miarę afery starachowickiej sprzed 15 lat. Radio ZET ujawniło, że szef lubelskiej delegatury Centralnego Biura Antykorupcyjnego napisał do szefa PiS list, w którym donosi o poważnym wycieku tajnych informacji z CBA! Według informacji, do jakich dotarło radio, agent CBA miał ostrzec osobę, wobec której prowadziło operację. Szef delegatury, który ujawnił przeciek, został wyrzucony z CBA.
Radio ZET ustaliło, że w 2015 roku dyrektor lubelskiej delegatury CBA, Tomasz G., powiadomił nowego szefa Biura – 1 grudnia pełnienie obowiązków szefa premier Szydło powierzyła Ernestowi Bejdzie – o podejrzeniu, że jeden z funkcjonariuszy ostrzegł osobę, wobec której CBA prowadziło tajną operację. Tomasz G. ustalił wówczas, że funkcjonariusz CBA ostrzegł współpracownika znanej posłanki PiS, wobec którego CBA zastosowało kontrolę operacyjną – czyli w tym konkretnym przypadku podsłuch.
Po ujawnieniu przecieku, dyrektor delegatury Biura w Lublinie został przez Bejdę… zwolniony! Wobec funkcjonariusza, który był odpowiedzialny za przeciek, nie wszczęto postępowania dyscyplinarnego. Zamiast tego funkcjonariusz dostał 2,5 tysiąca zł podwyżki i premię – podaje radio. Jakby tego było mało, Tomasz G., opisał szczegóły przecieku w liście do prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego. Ujawnił, że 10 grudnia 2015 roku powiadomił o całej sprawie Ernesta Bejdę. List pozostał bez odpowiedzi.
– Sprawa jest bulwersująca i powinna być bezwzględnie wyjaśniona – mówi Fakt24 członek komisji służb specjalnych, Marek Biernacki. Przekonuje, że sprawa jest w najwyższym stopniu demoralizująca dla CBA. Biernacki posuwa się o krok dalej i nazywa opisane w liście Tomasza G. działania „zdradą państwa”. Przekonuje również, że sprawa zostanie poruszona na komisji służb specjalnych oraz objęta postępowaniem kontrolnym. Zarówno przez szefa CBA, jak i przez prokuratora generalnego, Zbigniewa Ziobrę. Dodaje, że napisanie takiego listu jest „aktem desperacji” funkcjonariusza.
– Gdyby to nie zostało wyjaśnione, gdyby nie było prokuratorskiego postępowanie, to cofnęlibyśmy się o 15 lat, do czasów afery starachowickiej – przekonuje Biernacki. Dla przypomnienia: 15 lat temu poseł SLD, Andrzej Jagiełło, powołując się na informacje otrzymane od wiceministra MSWiA Zbigniewa Sobotki, ostrzegł starachowickich radnych SLD o planowanych aresztowaniach.
ŁUKASZ MAZIEWSKI