Miała być rzeczowa dyskusja, ale artykuł z jerozolimskiej gazety będzie dla prawicy „dowodem” na to, że „wpływowe ośrodki w Izraelu” dążą do obciążenia Polski odpowiedzialnością za Zagładę. Ale wypowiedź austriackiego kanclerza o tym, że jego kraj był zarówno winnym jak i ofiara nazistowskich zbrodni może brzmieć, jak rozmywanie austriackiej odpowiedzialności.
Kanclerz Austrii Sebastian Kurz wygłosił przemówienie, gdzie stwierdził, że Austria była nie tylko ofiarą nazizmu i zbrodni II wojny światowej, ale także ich sprawcą. Bardziej niż same słowa Kurza rezonować będą u nas reakcje na nie. Zwłaszcza komentarz Herba Keinona z „Jerusalem Post”, chwalący słowa Austriaka i przeciwstawiający jego postawę współczesnej Polsce – która zdaniem publicysty nie chce przyznać się do udziału swoich obywateli w Zagładzie Żydów, a nawet przyjęła prawo, mające karać wszystkich, dość odważnych, by o tym mówić.
Znowu szkalują!
Prawica od razu zauważyła komentarz z izraelskiego dziennika. Twitter zbliżony do „Do rzeczy” i redakcji o podobnym profilu ideowym krzyczy „absurd!”, „skandal!”, „szkalują!”, „Polskę obwinia się za Holocaust!”.
Przy okazji dyskusji o ustawie o IPN wśród wcale nie marginalnych mediów i publicystów prawicy wróciła stara, wymyślona przez marcową propagandę klisza: wymierzonego w Polskę izraelsko-niemieckiego sojuszu, mającego na celu zrzucić na nas odpowiedzialność za wojnę i popełnione w jej trakcie zbrodnie na Żydach. Dyskusja wokół tekstu w „Jerusalem Post” tchnie nowe życie w tego wypełzającego z moczarowskich odmętów chochoła.
Artykuł z jerozolimskiej gazety będzie też dla prawicy „dowodem” na to, że ustawa o IPN jest jednak potrzebna, gdyż „wpływowe ośrodki w Izraelu” dążą do obciążenia Polski odpowiedzialnością za Zagładę i tylko ustawa, oraz przemyślanie kampanie Polskiej Fundacji Narodowej ochronią nas przed tym atakiem. W ten sposób na Twitterze wyraził się członek Komisji Weryfikacyjnej ds. Reprywatyzacji, Sebastian Kaleta.
Kto był ofiarą Hitlera?
Jednak nawet jeśli reakcje prawicy, jak zawsze, wydadzą się nam histeryczne, to ze słowami Kurza i Keinona jest pewien problem. Wypowiedź austriackiego kanclerza, z punktu widzenia Polski, czy innych narodów, które padły ofiarą agresji III Rzeszy, bardziej niż jak odważne przyznanie się do winy może brzmieć, jak rozmywanie austriackiej odpowiedzialności.
To prawda, że niezależny państwowy byt Austrii padł ofiarą hitlerowskich Niemiec. Austrię wchłonęła III Rzesza, życie polityczne Wiednia zostało podporządkowane partii nazistowskiej. Zanim jednak dokonał się Anschluss sami Austriacy wykończyli w 1933 roku swoją republikę, zastępując ją autorytarnym systemem, znanym jako austrofaszyzm. W ’38 roku Hitler nie wkraczał do kwitnącej demokracji, ale do ponurej, monopartyjnej dyktatury. Austriacy uczestniczyli potem w hitlerowskiej agresji na Europę, zbrodniach przeciw Żydom, Romom i innych mniejszościom. Po wojnie cała historia udziału w nazizmie i faszystowskiej przeszłości została zamieciona pod dywan, pogrążyła w zapomnieniu i wyparciu, z czym walczyć próbowała tylko niewielka grupa odważnych jednostek.
W tym kontekście mówienie o Austriakach-ofiarach Hitlera będzie wywoływało zrozumiały opór u tych narodów, które faktycznie padły ofiarami III Rzeszy i jej zbrodniczej polityki: Czechów, Polaków, Białorusinów, Romów, czy Żydów.
Z drugiej strony warto też pamiętać, że ofiarami nazizmu padali również Austriacy i Niemcy. Zanim III Rzesza zniszczyła Czechosłowację i napadła na Polskę, ostrze swoich represji kierowała przeciw Niemcom i Austriakom żydowskiego pochodzenia, osobom homoseksualnym, dysydentom spod różnych partyjnych sztandarów: od komunistycznego, przez socjaldemokratyczny i liberalny, po chrześcijańsko-demokratyczny. Niemieccy i Austriaccy przeciwnicy Hitlera też są częścią szerokiego, antynazistowskiego frontu. Opinia publiczna w takich miejscach jak Polska nie może za każdym razem histerycznie reagować na próby rozmowy o tej części niemieckiej historii – ta dyskusja w żaden sposób nie relatywizuje winy III Rzeszy i nie zmniejsza cierpienia Polaków.
Niefortunne porównanie
Niefortunne jest także porównanie Polski i Austrii w kontekście odpowiedzialności za Holocaust, jakie padło w izraelskim komentarzu. Te winy są bowiem zupełnie nieporównywalne. Austriacy byli obok Niemców głównymi sprawcami Zagłady i wymierzonej w Żydów eksterminacyjnej polityki. Państwo polskie nigdy się w nią nie angażowało. Za to faktycznie polscy obywatele w trakcie wojny i zaraz po niej dokonywali motywowanych antysemicko, wymierzonych w Żydów zbrodni o eksterminacyjnym charakterze, wydawali Żydów Niemcom, uwłaszczali się na żydowskim mieniu, a przynajmniej biernie przyglądali się Zagładzie.
To są winy o różnej wadze. Choć w jednym komentarz z „Jerusalem Post” ma rację: Polacy mają problemem z przepracowaniem swojej. A przynajmniej rządzący Polską dziś układ. Bo zanim PiS wygrał i podporządkował państwo swojej machinie propagandowej, wykonano w tym temacie dużo dobrej pracy, zarówno na gruncie badań historycznych, jak i debaty publicznej. Można teraz tylko pracować nad tym, by po PiS-ie i załamaniu się jego polityczno-pamięciowego projektu, Polska mogła do tej debaty wrócić.
Artykuły takie, jak ten z „Jerusalem Post”, z pewnością w rozliczeniach z polskimi winami nie pomogą. Wręcz przeciwnie, wzmocnią skrajną retorykę i postawę „szkalują nas i musimy bronić dobrego imienia”. Nie możemy też jednak oczekiwać od żydowskiej opinii publicznej tego, że swoją publicystykę pod kątem drażliwość różnych polskich ośrodków. Pracę nad tym, by uczciwa, wolna od populistycznych emocji dyskusja nad polsko-żydowską historią XX wieku była znów możliwa, musimy wykonać sami.
Jest ona konieczna do tego, by móc faktycznie skutecznie budować nasz wizerunek w świecie i uwrażliwiać partnerów na nasze doświadczenie historycznie. Ale ta dyskusja potrzebna jest przede wszystkim nam samym, bez niej podusimy się sosie zakłamania, zinstrumentalizowanej pamięci, wyparcia. Tego, jak radzić sobie z tym klinczem faktycznie moglibyśmy się uczyć od kilku odważnych Austriaków z ostatnich kilkudziesięciu lat.
JAKUB MAJMUREK