Nie można podporządkować istnienia Narodu pod interes przedsiębiorców, głównie zagranicznych. To, że brakuje w Polsce rąk do pracy, to wynik wielu procesów społeczno-gospodarczych, dyktowanych polityką kolejnych rządów różnych odmian neoliberalizmu w Polsce ostatnich lat i Unii Europejskiej. DLATEGO W POLSCE NIE MA DZIECI, PONIEWAŻ NIE DA SIĘ W TYM KRAJU UTRZYMAĆ ZA PRZECIĘTNĄ PŁACĘ. Właśnie to jest powodem, wszystkich naszych nieszczęść, problemów i wyzwań. O akumulacji kapitału – oszczędzaniu, odkładaniu na emeryturę – to można tylko pomarzyć. Koszty przeciętnego utrzymania się są zatrważające, ceny są prawie jak na Zachodzie, a będą rosnąć. Niestety nie rosną płace. Polska jest gospodarką niskich płac. Składa się na to wiele czynników. Podstawą była teza, że kapitał nie ma narodowości.
Za mało zarabiamy, nawet jeżeli ciężko pracujemy – to i tak płace są przeciętnie niskie, poza wąską grupą około 15% właścicieli kapitału i osób nim zarządzających. Dla reszty społeczeństwa 2000 zł netto „na rękę” miesięcznie, to dobra płaca. Do takich realiów doszliśmy w neoliberalnym kapitalizmie (niech będzie przeklęty). To jest skutek naszej transformacji – i proszę nie zwalać na tzw. Komunę, bo Polska Rzeczpospolita Ludowa po 28 latach odbudowy przeżywała swój szczytowy rozkwit (początek lat 70-tych). Co prawda wiele inwestycji zmarnowano, jednak źródłem kryzysu był gwałtowny wzrost kosztów obsługi zadłużenia zagranicznego, wynikający z inflacji Dolara i wzrostu stóp procentowych w USA. Mimo wszystko, w roku 1973 w Polsce rodziły się dzieci, a słowa napisane przez „jeden z efektów” ówczesnego boomu demograficznego właśnie państwo czytacie…
PRL zapewniał ludziom minimalną stabilizację, przy niskich kosztach życia. Było biednie, kraj inwestował olbrzymie zasoby, olbrzymie były marnowane, ale koszty życia były ustawione w taki sposób, że nie głodowało się i nie było bezdomności. Owszem było trudno o leki i inne sprawy – nawet pierwszej potrzeby. Brakowało papieru toaletowego, czy sznurka… Dzisiaj jednak brakuje jajek! Zawsze możliwe są zaburzenia w systemie.
Dzisiaj utrata pracy może oznaczać dosłownie koniec, wypadnięcie człowieka ze społeczeństwa, zwłaszcza jeżeli w wyniku stresu wchodzi się w patologię. Wiele nie trzeba, żeby dzisiaj w Polsce stać się bezdomnym. Nie mówi się o tym, ale dominująca część Polaków nie ma żadnych oszczędności. Wielu kredytobiorców – żyje dosłownie „na styk”. Jeżeli nastąpi jakieś większe tąpnięcie na rynku walutowym, Złoty padnie – wzrosną stopy procentowe, wiele osób może mieć problemy. W KONSEKWENCJI – KREDYT HIPOTECZNY JEST NAJLEPSZYM ŚRODKIEM ANTYKONCEPCYJNYM. Ludzi nie stać na standardowy model cywilizacyjny życia rodzinnego, jaki znają z obserwacji swoich rodziców, dziadków. To co było się skończyło, wraz z pewnością zatrudnienia – głównie w jednym miejscu i poziomem dochodów pozwalających na wyżywienie rodziny. Nie zakłada się rodziny jak zarabia się 1500 zł netto, chyba że się musi bo wiadomo…
Sytuacja demograficzna ujawniła się na rynku pracy wraz z masową emigracją Polaków do pracy na Zachodzie i odchodzeniem kolejnych roczników na emerytury po “reformie” z 67 na 65 lat wieku ustawowego. Spowodowało to, że rynek pracy w wielu aspektach zaczął przypominać rynek pracownika. To sytuacja w Polsce niesamowita, tak jeszcze nie było, żeby pracownik mógł wybierać oferty pracy, a firmy – szefowie o niego zabiegali. Niestety bardzo szybko nadzieje Polaków na wyższe pensje w wyniku działania prostego prawa podaży i popytu – zostały spuszczone w kiblu. Neoliberalna hydra pokazała swoje parszywe, chciwe i zakłamane oblicze. Wymyślono, że wpuścimy do kraju dwa miliony – lub więcej pracowników zza wschodniej granicy, którzy zapewnią podaż pracy na rynku pracy. W tym modelu polityki, polityka społeczna, polityka rynku pracy i polityka narodowa – są podporządkowane interesom wąskiej warstwy społecznej – posiadającej kapitał i środki produkcji. To pracodawcom zależy na dostępności możliwie najtańszych pracowników.
Już słychać w kraju o wielu przypadkach, gdzie Związki Zawodowe starały się negocjować zwiększenie pensji z pracodawcami, ale ci skontrowali ich pozycję – zatrudniając tańszych pracowników zza wschodniej granicy. Są tańsi, nie upominają się, pracują. Wszystko się zgadza w ekonomicznym równaniu rachunku ekonomicznego przedsiębiorcy. Jednak ma to swoje porażające, szokujące i upodlające dla Polaków skutki społeczne, ponieważ są obywatelami drugiej kategorii w swoim własnym kraju. Dla wielu ludzi to prawdziwa tragedia, zwłaszcza w małych miejscowościach, gdzie jest jeden dominujący pracodawca i on dyktuje warunki, a rynek nie wytworzył alternatywy. W takich społecznościach już dochodzi do napięć, ponieważ Polacy wiedzą i rozumieją, że nie mają szans na podwyżki, nagrody i dodatkowe świadczenia, ponieważ pracodawca z łatwością zatrudnia pracownika zza granicy – z poza Unii Europejskiej. Jest to upokarzające dla ludzi, ponieważ mogą albo pracować na upokarzających warunkach, lub zwolnić się i emigrować. Te procesy się dzieją, te dramaty są losem życia milionów Polaków. To nasza rzeczywistość.
Oczywiście gospodarka ma także i korzyści z masowego zatrudnienia obcokrajowców. One są niekwestionowane i nie ma w ogóle mowy, żeby się na to nie godzić – to byłaby głupota, poza tym biorąc pod uwagę tragedię jaka ma miejsce w jednym z sąsiednich krajów, każda forma w jakiej możemy pomóc tym ludziom – jest cenna i potrzebna. NIE MOŻE SIĘ TO JEDNAK ODBYWAĆ KOSZTEM POLAKÓW. To, że zyskuje wąska grupa przedsiębiorców, to jeszcze nie oznacza, że zyskuje społeczeństwo. Proszę pamiętać, że duża część kapitału w Polsce, to kapitał zagraniczny, produkujący wartość dodaną dla swoich zagranicznych właścicieli.
Pracownicy zza granicy, dodajmy – z poza Unii Europejskiej, są mile widziani, ale tylko jako GOŚCIE, TYMCZASOWO PRZEBYWAJĄCY W POLSCE. Nie może być mowy o tym, żeby zapraszać ludzi do osiedlenia się w Polsce, bo to jest nic innego jak ZASTĘPOWANIE WŁASNYCH OBYWATELI – POKORNYMI OFIARAMI WIĘKSZEJ BIEDY ZA GRANICĄ. To także szkodzenie krajowi, który formalnie chcemy wspierać. To jest polityka na którą nie można się zgodzić i z powodów ekonomicznych, jak i społecznych i narodowych! Ten ostatni aspekt jest szczególnie ważny, ponieważ większość z tych ludzi pochodzi z kraju, który opiera swoją formalną narrację historyczno-państwową na pochwale ludobójstwa Polaków, tolerowaniu nazizmu i negacji polskości z niegdyś wspólnej przestrzeni historyczno-kulturowej.
Rządzący muszą rozważyć dwie wiązki procesów i interesów. Z jednej strony są krótkotrwałe korzyści dla gospodarki z przypływu rąk do pracy, a z drugiej jest SZANSA NA WYMUSZENIE DWÓCH PROCESÓW – MODERNIZACJI GOSPODARKI (ROBOTYZACJI) I WZROSTU PŁAC. Czas najwyższy, żeby po tylu latach neoliberalnego wyzysku i upodlania ludzi – kapitaliści zaczęli w tym kraju doceniać pracę ludzi i ją opłacać tak, żeby ludzi było stać na życie w ich własnym kraju. Jeżeli będziemy dalej prowadzić idiotyczną politykę sprowadzania pokornych, tanich pracowników zza wschodniej granicy i zastępować nimi Polaków, to nie ma szans na dalszą modernizację gospodarki. Po prostu firmom nie opłaca się inwestować w technologie zwiększające produktywność Polaków. Skoro mogą za mniejsze pieniądze sprowadzić pracowników zza granicy i szantażować w ten sposób polskich pracowników, pokazując im że są łatwi do zastąpienia nie są potrzebni. To potem się przekłada na lokalne stosunki, stymuluje presję migracyjną, to zwykłe wypychanie ludzi, wpędzonych w nędzę.
To są dwie strony tego samego modelu, jedno jest pewne – w dzisiejszych czasach bycie krajem homogenicznym kulturowo, narodowościowo, językowo i religijnie, to polisa bezpieczeństwa. Jeżeli będziemy pozwalać tym ludziom na masowe osiedlanie się, to będą stale obniżać zarobki Polaków, a z czasem będą zgłaszać swoje naturalne postulaty – jak każda społeczność. W ten sposób wyhodujemy sobie mniejszość narodową, odporną na asymilację – to się nie udało przez kilkaset lat, nie uda się w epoce smartfonów. Tymczasem mizernie zarabiający Polacy, uginający się pod ciężarem podatków, w tym ludobójczych podatków pośrednich i coraz większych kosztów utrzymania mieszkania – będą wymierać, ponieważ nie jest ich stać na założenie i utrzymanie rodzin. To są fakty. Nędza i bieda są u nas tuż za progiem polskich domów!
Nie można podporządkować istnienia Narodu pod interes przedsiębiorców, są ważni, ale nie są najważniejsi. Najważniejszy jest międzypokoleniowy interes Polaków. Ten jest właśnie rozerwany, przez porażające i po prostu ludobójcze warunki społeczno-ekonomiczne, w których żyjemy poddani parszywemu eksperymentowi neoliberalnych kłamców, wyzyskiwaczy i złodziejów. Za prawo do życia w tym kraju, nasi dziadkowie byli wieszani na hakach rzeźniczych na Gestapo, masowo mordowani i upodlani, jednak się nie poddali – naszym odwiecznym wrogom Niemcom, tym siewcom cywilizacji, wartości i zachodniej kultury… Dzisiaj kapitulujemy przed tym wszystkim, co nami gardzi i uważa nas za kogoś gorszego. Niestety ten stan się nie zmieni, jeżeli nie będziemy stymulować procesów rozwoju własnego społeczeństwa i Narodu.
Masowa imigracja jest czynnikiem szkodliwym, bo zmienia zasady życia we wspólnocie A NA TO NIE MA ZGODY, NIE BĘDZIE I BYĆ NIE MOŻE. I co jest chyba najważniejsze, nie ma żadnego powodu, dla którego nasz kraj miałby decydować się na zmianę struktury społecznej w sposób sztuczny i to z jakiegokolwiek kierunku.
Z powyższych względów szokuje to, że polityka dobrej zmiany, w tym zwłaszcza Prawa i Sprawiedliwości, to polityka zezwalania na masową imigrację obcokrajowców, którzy odbierają pracę Polakom i na trwałe pozycjonują nasz kraj wśród gospodarek o niskich pensjach. To wielka hipokryzja i nieporozumienie, albowiem co innego głoszą, a co innego czynią. Poprzez imigrantów – rozkładają politykę społeczną, bo Polacy nie mają pracy i rosną koszty wsparcia, a o czym mało kto wie – obcy legalnie pracujący w Polsce, również mogą otrzymywać 500+. Pytanie do PiS-u – jeżeli celem tego programu jest dzietność i wyprowadzanie rodzin z biedy, to jaki mamy interes w stymulowaniu dzietności w innych krajach?
O opozycji w zasadzie nie ma po co się wypowiadać, bo jej poglądy na te kwestie są prawie we wszystkich przypadkach po prostu skandaliczne i szkodliwe. Jedynie pan Paweł Kukiz i jego otoczenie polityczne przedstawiają sprawę względnie rzetelnie, a co najważniejsze – zadają uczciwie bardzo trudne pytania. Jednak ich retoryka ostatnio osłabła, wielka szkoda bo mogliby zrobić jeszcze więcej dla sprawy narodowej.
Reasumując – demografia w naszym kraju padła, ponieważ warunki ekonomiczne – stosunek przeciętnych płac, do przeciętnych kosztów życia jest ludobójczy już 28 lat. Czy rozwiązaniem skutku tego zjawiska, który zgodnie z zasadami podaży i popytu powinien obecnie przyczyniać się do wzrostu płacy i podaży pracy dla umęczonych neoliberalizmem Polaków jest imigracja? W praktyce stymulująca wypychanie Polaków z rynku pracy i ich ubożenie? Ograniczając ją do poziomów rozsądnych – w branżach, gdzie są potrzebne talenty i unikalne umiejętności – można wspierać gospodarkę. Zarazem jednak dzięki większym dochodom, bo bez imigrantów zza wschodniej granicy, płace rosłyby szybciej – wreszcie Polaków byłoby stać na względnie znośne warunki życia i prokreację. Poza tym import tanich i pokornych (do czasu) pracowników, uciekających od nędzy i wojny w swoim kraju – jest niemoralny, to po prostu kradzież obywateli.
Nie dziwmy się, że większość przeciętnych Polaków dalej będzie klepać biedę, dalej nie będzie ich stać na chociażby podtrzymanie standardu cywilizacyjnego po poprzednich pokoleniach, nie mówiąc już o prokreacji i budowie zdrowego społeczeństwa. Można narzekać na Polską Rzeczpospolitą Ludową, bo było tam wiele złego, w tym zbrodni i prześladowania ludzi – to są fakty.
Jednak takiego okresu stabilizacji i rozwoju, a przede wszystkim PRZYJAZNYCH WARUNKÓW DO ODBUDOWY POLSKIEGO ŻYWIOŁU NARODOWEGO, w historii nie mieliśmy i możemy już nie mieć. Skutki transformacji najpierw pozbawiły robotników miejsc pracy, potem wysłały ich dzieci (z wyżów demograficznych) na emigrację – na zmywaki i do mycia niemieckich kibli, a teraz – będą niskie emerytury, o ile w ogóle będą. Ponieważ państwowy system emerytalny jest bankrutem i przy tak podłej demografii – nie utrzyma się. Jednak o tym wiadomo od co najmniej 15 lat… Nic nie zrobiono… Przypadek?
Mamy godzić się na utratę własnego kraju – na obcych ludzi obok jako sąsiadów? Z jakiego zapytajmy powodu? Pracodawcy nie mają pracowników? Jeżeli to ma być uzasadnieniem do inżynierii społecznej to kogoś mocno (tutaj mocne słowo). To klasyczne zle działanie, służące grupie lobbującej i jej klientom, a nie ogółowi. Przy czym zrozumiałe jest, że pewien poziom naturalnych migracji – wynikających np. z mieszanych małżeństw to procesy, które zawsze się dzieją. A o imigracji wewnątrz Unii Europejskiej w ogóle nie mówimy, na to się zgodziliśmy – jest czymś co jest składową w ramach większej całości. Przy czym proszę zwrócić uwagę na fakt, że problem emigracji Polaków i imigracji do Polski z poza Unii Europejskiej, pokazuje wielką dysfunkcję Unii Europejskiej – coś nie zadziałało tak, jak powinno.
Właśnie to są skutki złodziejskiej, ludobójczej, i ze wszech miar złej, po prostu najgorszej doktryny społeczno-gospodarczej w historii świata, jaką jest neoliberalne kłamstwo (niech będzie przeklęte).
Na marginesie proszę zwrócić uwagę, na mądrość naszych sąsiadów: Czechów, Słowaków i Węgrów – tam również demografia jest w rozsypce. Również gospodarki są nastawione na produkcję i eksport, rozwijają się nawet lepiej niż u nas. Jednak te kraje, nie zdecydowały się na napędzanie sobie zewnętrznej imigracji – z poza Unii Europejskiej. Proszę się zastanowić dlaczego? Więcej nie można napisać w obowiązującym w naszym kraju stanie prawnym, może tylko tyle, że to przeważnie mądrzy ludzie są…
OBSERWATORPOLITYCZNY.PL