Wielka radość i ulga! Mała Lenka (3 tyg.), którą w niemieckim szpitalu odebrano polskiej matce, po paru tygodniach rozłąki i niepewności wróciła do mamy. Szczęśliwa rodzina opowiedziała o tych dramatycznych chwilach.
– Kiedy tylko mała zobaczyła żonę, zaczęła się śmiać, cieszyć – mówi wzruszony pan Przemysław, ojczym Lenki (3 tyg.). – Bardzo cię cieszymy, ale i jesteśmy zmęczeni. Teraz chcemy odpocząć, potem zastanowimy się nad tym, co robić dalej – dodaje Polak.
Dramat naszych rodaków zaczął się nieco ponad trzy tygodnie temu, tuż po narodzinach dziecka. Po dwudniową Lenkę, leżącą z mamą w szpitalu w Esslingen, zgłosili się nieoczekiwanie pracownicy Jugendamtu, niemieckiego urzędu do spraw dzieci i młodzieży. Zaszokowanej pani Ewie i panu Przemysławowi, który zdążył już pokochać dziewczynkę jak własne biologiczne dziecko, oznajmiono, że ktoś złożył na nich donos i zabierają Lenę do rodziny zastępczej. Powodem miały rzekomo być złe warunki mieszkaniowe, unikanie wizyt lekarskich i kłopoty finansowe Polaków. Zaczęła się dramatyczna walka, w którą włączyły się polskie władze, odpieranie zarzutów, choćby tego, że w mieszkaniu nie ma prądu. Dziecko przez ponad dwa tygodnie nie widziało matki, nim zezwolono na spotkanie. Urząd powiatowy w Esslingen twierdził, że w sprawie chodzi o dobro dziecka, a narodowość nie ma tu nic do rzeczy. Rodzice z niepokojem czekali na środową rozprawę przed sądem w Kirchheim unter Teck. Na szczęście sąd nakazał oddać dziecko matce. Jak powiedział nam pan Przemysław, Lena musi być wciąż pod nadzorem Jugendamtu. Najważniejsze jednak, że jest już w domu.
SE.PL