Tegoroczne obchody rocznicy strajku robotników w Poznaniu w czerwcu 1956 mają być wyjątkowo spektakularne. Ale może zabraknąć na nich asysty honorowej. MON wyśle żołnierzy tylko jeśli obok poległych w 1956 roku wymieniono także ofiary katastrofy smoleńskiej.
W czerwcu 1956 roku na ulicach Poznania zginęło co najmniej 58 osób, blisko 600 zostało rannych. Wojsko krwawo rozprawiło się z robotnikami, którzy domagali się „prawa, wolności, chleba”.
60. rocznicę tych smutnych wydarzeń organizują władze miasta wraz z „Solidarnością” i kombatantami. Miało być spektakularnie: przyjazd zapowiedział prezydent Andrzej Duda, Poznań odwiedzi też prezydent Węgier. Ale podczas obchodów może zabraknąć żołnierzy.
Mjr Wojciech Nawrocki, komendant garnizonu poznańskiego – pisze „Gazeta Wyborcza” – poinformował organizatorów, że żołnierze wezmą udział w uroczystościach, tylko jeśli obok bohaterów Czerwca 1956 roku w apelu pamięci zostaną też wymienione ofiary katastrofy smoleńskiej z 2010 roku. – Takie polecenie wydał minister obrony narodowej i obowiązuje w całym kraju. Treść apelu pamięci musimy uzgadniać z departamentem w MON. Bez ofiar katastrofy smoleńskiej nie zostanie zaakceptowany – potwierdza major.
Urzędnicy miejscy tłumaczą się, że postawieni przed takim dylematem woleli się ugiąć i przystać na warunki MON. – Mieliśmy do wyboru: zrezygnować z asysty wojskowej lub przełknąć żądanie. Wybraliśmy to drugie z szacunku dla kombatantów Czerwca, dla których oprawa uroczystości, w tym asysta wojskowa, ma znaczenie.
– Poznański Czerwiec 1956 i katastrofa smoleńska nie mają ze sobą nic wspólnego. To osobne historyczne byty, nie rozumiem ich łączenia. To polityka parahistoryczna. To może spowodować gwizdy, albo część uczestników zniesmaczona opuści uroczystości – skomentował dla GW profesor Waldemar Łazuga, historyk z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
ŹRÓDŁO: GAZETA WYBORCZA