Niemożliwe? A jednak. We Francji coraz częściej z kręgów władzy daje się słyszeć głos, że panaceum na islamski terroryzm stanowi… laicyzacja. Oznacza to, iż nie tylko w tym kraju, ale jego wzorem w całej Europie rządzący będą usiłowali wymusić sekularyzację w imię bezpieczeństwa narodowego.
Paryż wygląda, jakby wymarł. Restauracje i kawiarnie odnotowały spadek zainteresowania klientów o 50-60 proc. w porównaniu do stanu sprzed niedawnego zamachu.
Podobnie supermarkety – w czwartkowe wieczory, kiedy zawsze było w nich najwięcej klientów, świecą pustkami. I nie chodzi wcale o żałobę, ale o strach, paniczny strach, który sparaliżował tak społeczeństwo francuskie, jak i władze.
We Francji są w tej chwili miliony muzułmanów, wśród nich zaś potencjalni zamachowcy. Jak rozpoznać, którzy to? Jak mieć pewność, że jeżeli wyjdzie się na ulicę, nie zostanie się zastrzelonym? Jak nie stać się ewentualnym celem? Jak w końcu odbierać zapewnienia rządu, że muzułmanie to ludzie pokoju, natomiast ci, którzy mają na sumieniu ostatnie masakry, nie mają żadnych powiązań z islamem? Bo przecież poprawność polityczna nakazuje wierzyć, że islam to religia „tolerancji” i „miłości”. Konia z rzędem, kto wskaże polityka francuskiego, który w sposób otwarty i jednoznaczny wspomniał o islamie w kontekście ostatnich zamachów.
To jednak nie jedyny objaw politycznej schizofrenii władz w Paryżu. Otóż francuski rząd wyciągnął niezwykle karkołomne wnioski z ostatnich wydarzeń i orzekł, że sekularyzacja i laicyzacja to najlepsza odpowiedź na piątkowe ataki, gdyż jak nie będzie religii, to nie będzie… ani dżihadu ani konfrontacyjnych względem niego krucjat. Przy czym owa „sekularyzacja” jest rozumiana w wielce osobliwy sposób.
Wprawdzie współczesna Francja, co należy z całą mocą podkreślić, daleka jest od wysyłania przeciwko islamowi współczesnych krzyżowców tym bardziej, że praktykujących katolików jest w tym kraju stosunkowo niewielu, niemniej jednak pretekst do ostatecznego rozprawienia się z katolicyzmem się wreszcie znalazł, bo przecież z islamistami nie rozprawi się raczej nikt. Muzułmanów jest we Francji bowiem tak wielu, że gdyby wzniecili powstanie, armia francuska miałaby poważne trudności z opanowaniem sytuacji, stąd nikt nie zaryzykuje konfrontacji.
Co innego katolicy – spokojnych, ceniących życie i nielicznych spacyfikować będzie stosunkowo łatwo. A że wtedy islam jeszcze bardziej urośnie w siłę…? Cóż… w końcu to nie oni są celem…
Zresztą widać to świetnie w prowadzonej przez Francję polityce wewnętrznej. Podczas gdy katolikom nie wolno się afiszować ze swoją wiarą, a prawo zakazuje nawet noszenia symboli religijnych w postaci krzyżyka czy różańca w miejscach publicznych, to muzułmanie w tym świeckim państwie cieszą się niespotykanymi przywilejami.
Terroryści, którzy dokonali tego straszliwego mordu zostali wychowani przez francuską świecką szkołę, w której przysługiwały im posiłki będące halal oraz zwolnienia ze szkoły z okazji islamskich świąt.
Po dokonaniu przez nich ataków, francuski rząd chce dać im jeszcze więcej tego „sekularyzmu”, w którym muzułmanie będą jeszcze bardziej uprzywilejowani. Premier Valls domaga się jeszcze więcej „republikańskich wartości”. – Wiemy, że batalia z rozłamem w naszym społeczeństwie i ten wzrost radykalnego islamizmu, polega na obronie naszych wartości i sekularyzmu, który jest wpajany przez szkoły oraz kulturę – mówił podczas zorganizowanej w zeszły wtorek konferencji prasowej.
Co więcej, politpoprawni eksperci usiłują dokonać projekcji skutków dokonanego przez islamistów zamachu na katolików. I tak znany psychiatra dziecięcy Aldo Nuri powiedział rodzicom, aby rozmawiając z dziećmi o tragedii, jaka wstrząsnęła Francją, nie zapomnieli im wspomnieć, że radykalizm i ekstremizm znaleźć można wszędzie, czyli także w katolicyzmie [!], oraz że wiele religii zabijało w imię wiary, również katolicy, a nawet ateiści, jak miało to miejsce w Rosji.
Nie sposób nie podejrzewać, że podobne działania podejmą inne kraje zachodniej części kontynentu, które z walki z katolicyzmem uczyniły swój okręt flagowy. Pytanie, do jak wielu tragedii doprowadzi ta polityka, pozostaje otwarte, podobnie zresztą jak i kwestia tego, jak szybko ów specyficzny program sekularyzacyjny z uprzywilejowaniem islamu podejmie Unia Europejska. Wydaje się bowiem, że jest to jedynie kwestią czasu.
ANNA WIEJAK