Kiedy w czerwcu minionego roku organizacja „Państwo Islamskie Iraku i Lewantu” przekształcała się w kalifat, zmieniając nazwę na „Państwo Islamskie”, opublikowana została mapka, pokazująca pięcioletni plan opanowania znacznych terytoriów Afryki, Azji i Europy. Dziś „kalifat” w Syrii i Iraku znajduje się w odwrocie, nie musi to jednak oznaczać jego końca.
Zgodnie z ideologią dżihadu świat dzieli się na Dar al Islam oraz Dar al Harb. To pierwsze pojęcie oznacza „dom pokoju”, czyli terytorium, które łącznie musi spełniać trzy warunki: muzułmanie żyją tam w pokoju i bezpieczeństwie; jest one rządzone przez muzułmanów; graniczy z co najmniej jednym innym krajem muzułmańskim. Ten trzeci warunek nie dotyczy – oczywiście – kalifatu, gdyż celem dżihadu jest jednoczenie wszystkich muzułmanów pod polityczno-religijnym przywództwem kalifa. Warto też pamiętać, że zgodnie z ideologią dżihadu ziemie, które raz weszły w skład Dar al Islam, pozostają w nim już na zawsze. Jeśli zatem przestały one spełniać wymienione warunki, oznacza to, że znajdują się pod okupacją, którą należy jak najszybciej zakończyć – działanie w tym celu jest obowiązkiem każdego muzułmanina.
Oczywiście, nie wszyscy muzułmanie wyznają ideologię dżihadu, podobnie jak nie wszyscy sunnici uznają szyitów za politeistów, a więc niemuzułmanów (kafirów). Jednakże „Państwo Islamskie” zbudowano właśnie na tej ideologii, a wbrew temu, co twierdzą konkurencyjni dżihadyści z Al Kaidy, czy innych salafickich ugrupowań, powołanie kalifatu i plan jego ekspansji są całkowicie zgodne z tą ideologią. To właśnie na jej podstawie opracowano pięcioletni plan i stworzono mapę ekspansji kalifatu. Chodzi, bowiem, o maksymalny zasięg historyczny Dar al Islam. Nie oznacza to przy tym, że Dar al Harb pozostaje poza sferą zainteresowania dżihadu. To strefa wojny i rozpoczęcie walki jest tu uzasadnione „prześladowaniem muzułmanów”, mogącym się wyrażać choćby tym, że muszą oni stosować się do praw sprzecznych z prawem szariatu.
Takie podejście do dżihadu przez ostatnie kilkadziesiąt lat było marginesem w świecie sunnickim (szyitów to w ogóle nie dotyczy, nigdy nie było szyickiego dżihadu). Niestety, w ostatnich latach ideologia dżihadu zaczęła zyskiwać gwałtowną popularność wśród muzułmanów (zwłaszcza młodych) w Europie, Afryce i Azji Centralnej, a powstanie Państwa Islamskiego jeszcze bardziej przyśpieszyło ten proces. Czynnikiem, który może być dodatkowym katalizatorem, jest „kryzys migracyjny” i to nie dlatego, że większość migrantów to dżihadyści, lecz dlatego, że w Europie czeka ich rozczarowanie. Dżihadyści, zwłaszcza z Państwa Islamskiego, już to wykorzystują infiltrując skupiska uchodźców i migrantów. Widać to zwłaszcza w Niemczech, gdzie salafici są bardzo silni.
Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że w 2016 r. Państwo Islamskie zostanie wyparte z Iraku i – być może – również z Syrii. Po ostatecznym odzyskaniu przez siły irackie Beidżi kwestią czasu jest wyzwolenie Hawidżi i Szirqat. Kurdowie natomiast wkrótce zajmą Szengal. W ten sposób na północy Iraku Państwo Islamskie zostanie otoczone w Tel Afar i Mosulu przez Kurdów i siły irackie. Czas rozpoczęcia ostatecznej bitwy zależeć będzie od tego, jakie będą relacje między milicjami Hashd Shabi a Peszmergami.
Również w Anbarze wyzwolenie Ramadi nastąpi niedługo, gdyż terroryści są tam już otoczeni w centrum. Poza również otoczoną Faludżą, pod kontrolą IS pozostaną głównie tereny pustynne. W Syrii sytuacja jest bardziej złożona, ale interwencja rosyjska i wzmocnienie sił kurdyjskich przez USA doprowadzą w najbliższych miesiącach do wyparcia IS z prowincji Aleppo oraz Ar-Rakka. Turcja ma coraz mniej możliwości przeciwdziałania temu scenariuszowi. Jeśli się spełni, to poza Dajr az-Zaur, w rękach IS pozostaną jedynie tereny słabo zaludnione.
Państwo Islamskie nie ma obecnie już żadnych szans przebicia się do Morza Śródziemnego. Stanowiło to główny cel „kalifatu” w ostatnich miesiącach. Wobec nieuchronności klęski w Iraku, dostęp do morza dałby terrorystom nowe możliwości finansowe. Jednak obecna sytuacja powoduje, iż „kalifat” w 2016 r. zmuszony będzie, de facto, do przejścia od działań wojny konwencjonalnej do akcji o charakterze czysto terrorystycznym, tak jak było to w Iraku przed wybuchem wojny domowej w Syrii. Nasilenie tych działań zależeć będzie od tego, czy dojdzie do międzysektariańskiego (sunnicko-szyicko/alawicko-kurdyjskiego) porozumienia w obu krajach. Wątpliwe jest przy tym przejście terrorystów Państwa Islamskiego do Al Kaidy (Frontu al Nusra w Syrii), gdyż ta organizacja w przyszłym roku w Syrii zostanie, zapewne, również rozbita..
Kalifat nie może istnieć bez terytorium. Warto przy tym podkreślić, że IS stworzyło na opanowanym terenie sprawnie działający aparat państwowy, co powoduje, iż zasadne jest mówienie o nich jako o państwie. IS nie opiera się również na jednej osobie. Dopóki Baghdadi nie zginie. może się ukrywać, a Państwo Islamskie może swoją podstawę terytorialną opierać na kontroli nawet niewielkiego, pustynnego terytorium w Anbarze, czy wschodniej Syrii. Z drugiej jednak strony oznaczać to będzie ograniczenie sił, które będą potrzebne IS w Syrii i Iraku. Nowa strategia może być oparta na rozwoju innych wilayatów (jednostek administracyjnych „kalifatu”), poprzez odsyłanie do nich pochodzących stamtąd terrorystów IS, obecnie walczących w Syrii i Iraku. Obcokrajowcom ciężko będzie bowiem „wtopić się” w miejscowych po wyparciu IS z wszystkich gęściej zaludnionych terenów.
Mapa „kalifatu”, który miał zostać zbudowany w ciągu pięciu lat, pokazywała, iż składać się on miał z 13 regionów: trzech w Afryce, dwóch w Europie i ośmiu w Azji – w tym dwa to Irak i „Szam”, czyli Lewant, a – w praktyce – Syria. Kolejne miesiące pokazały jednak, że budowanie „eksterytorialnych” wilayatów nie odbywało się ściśle według tych założeń, ale w ramach istniejących możliwości, choć wszystkie powołane prowincje mieszczą się w granicach wskazanych na wspomnianej mapie. Poza wilayatami działają też organizacje, które złożyły zaakceptowaną przysięgę wierności. Rozróżnienie jest jednak istotne, gdyż Państwo Islamskie uważa, że obowiązkiem wszystkich muzułmanów jest „hidżra”, czyli migracja z krajów nie pozostających pod władzą „kalifa” do Państwa Islamskiego.
Nie oznacza to konieczności migracji do Syrii i Iraku. W tym wypadku wystarczy osiedlenie się w którymś z pozostałych wilayatów. Trzecią możliwością jest organizowanie bay’atów, czyli aktów przysięgania wierności kalifowi na ziemi „niewiernych” (w tym „fałszywych” muzułmanów tj. rafidah, odstępców – do których zaliczają się nie tylko szyici, ale wszyscy, którzy nie złożyli przysięgi kalifowi). Właśnie z tego powodu ekspediowanie terrorystów z terenu IS do Europy, kryjących się w falach uchodźców i migrantów, nie jest sprzeczne z założeniem „hidżry” Państwa Islamskiego, ma bowiem służyć tworzeniu siatek terrorystycznych, których celem byłaby dywersja na tyłach wroga.
Najsilniejszą strukturę Państwo Islamskie zdołało stworzyć w Libii. Formalnie powołano tu trzy wilayaty: Trablus, Barqa i Fezan, ale praktycznie IS zdołało jedynie opanować Syrtę wraz z okolicą (pas długości 250 km wzdłuż wybrzeża) i znajdującymi się na południe od miasta złożami ropy (wilayat Trablus),. Przez kilka miesięcy Państwo Islamskie kontrolowało także Dernę (wilayat Barqa), ale po powstaniu w tym mieście w czerwcu tego roku kontrola nad nim przeszła w ręce dżihadystów związanych z Al Kaidą. Powstanie wybuchło także w Syrcie, tam jednak Państwo Islamskie zdołało krwawo je stłumić. Terroryści pozostający na terenie wilayatu Barqa wciąż utrzymują niewielkie pozycje nieopodal miasta.
W sierpniowym, ostatnim jak dotąd, numerze anglojęzycznego magazynu IS Dabiq ukazał się wywiad z Abulem Mughirahem al Qatanim, nazywanym tam odpowiedzialnym za wilayat Libia (a nie Trablus). Twierdzi on tam, że „Państwo Islamskie prowadzi wojskowe operacje w Trypolisie, Misracie, Tobruku, Al Bajdzie, Sabracie i Adżdabiji”, ma „trochę kontroli nad niektórymi dzielnicami Derny i Bengazi” i „sprawuje pełną kontrolę nad nadmorskim regionem ciągnącym się od Buqarin do Bin Dżawad, obejmującym takie miejscowości jak Syrta, al Amira, Harawa, Umm Qindil, An-Naufalijja”. Choć przedstawiony tu zasięg kontroli IS w Libii jest przesadzony, nie ma jednak wątpliwości, że organizacja ta jest w Libii silna. Nic nie wskazuje też na to, by w Libii mogło w najbliższym czasie dojść do powstania jednolitego frontu przeciwko IS.
W Afryce formalnie istnieją jeszcze trzy wilayaty: Algieria, Synaj i Afryka Zachodnia. W Algierii jest on oparty o organizację Jund al Khalifa, która – póki co – nie ma na swoim koncie zbytnich osiągnięć. Państwo Islamskie nieskutecznie próbowało przeciągnąć na swoją stronę najsłynniejszego terrorystę Sahary Mokhtara Belmokhtara, operującego m.in. w południowej Algierii i Libii. Wzmocniłoby to IS nie tylko pod względem możliwości prowadzenia działalności terrorystycznej, ale i przemytu, gdyż osobnik ten znany jest również z tej drugiej działalności – m.in. organizowania saharyjskiego odcinka przerzutu południowoamerykańskiej kokainy do Włoch.
Niewykluczone, że mógłby również zająć się przerzutem do Europy ludzi IS ukrytych wśród migrantów. W maju tego roku Państwo Islamskie zyskało też przyczółek w Tunezji, choć nie ogłosiło tam wilayatu. Wierność „kalifowi” przysięgła organizacja Mudżahedini Tunezji Kairouan. Nie jest pewne czy późniejszy, czerwcowy zamach terrorystyczny w Susie był dziełem tej organizacji (IS wzięło na siebie odpowiedzialność), czy też Al Kaidy, niemniej faktem jest, że aż 3 tys. Tunezyjczyków walczy w szeregach Państwa Islamskiego, a 12,5 tys. zostało powstrzymanych przez służby tunezyjskie przed wyjazdem do IS. Wilayat libijski IS również powstał w dużej mierze w oparciu o Tunezyjczyków.
Wilayat zachodnioafrykański IS powołano w oparciu o nigeryjską organizację Boko Haram, jednakże jej specyfika i ostatnie klęski, jakie poniosła, powodują, iż ma ona drugorzędne znaczenie dla potencjalnych ekspansjonistycznych planów Państwa Islamskiego. Warto natomiast wspomnieć o tym, że IS długo negocjowało z somalijskim Al Shabaab kwestię włączenia ich w struktury „kalifatu”. 23 października tego roku grupa Al Shabaab z Puntlandu pod przywództwem Abdulqadira Mumina zadeklarowała wierność „kalifowi”. To znacznie istotniejszy kierunek ekspansji, zważywszy na to, że IS instaluje się również po drugiej stronie Zatoki Adeńskiej – w Jemenie, korzystając z trwającej tam wojny domowej z udziałem interwenientów państw GCC (Arabia Saudyjska i inne sunnickie państwa Półwyspu Arabskiego). Al Shabaab wprawdzie został już wyparty z większych miast, ale wciąż pewne terytoria pozostają pod jego kontrolą.
Na Półwyspie Arabskim Państwo Islamskie formalnie powołało osiem wilayatów – sześć w Arabii Saudyjskiej i dwa w Jemenie. Niewiele jednak wiadomo o ich strukturach. W Arabii Saudyjskiej jedyne akcje podejmowane, jak dotąd, przez IS, to ataki na meczety szyickie. W ostatnim numerze Dabiq w dziale „informacje z wilayatów” jedyna wzmianka o Arabii Saudyjskiej to wiadomość, iż w „wilayacie Nadżd” zamachowiec–samobójca IS zabił swojego wujka – pułkownika armii saudyjskiej – w zamachu samobójczym. Jest oczywiste, że mimo retoryki antysaudyjskiej IS nie ma zamiaru atakować tego państwa, gdyż wciąż otrzymuje stamtąd pomoc (raczej nie od rządu, ale innych instytucji), posiada też szerokie poparcie społeczne, a podgrzewanie antagonizmu sunnicko-szyickiego służy jego dalszemu wzrostowi.
W sąsiednim Jemenie, gdzie trwa wojna koalicji sunnickiej z szyickimi Houthi, IS również zyskało przyczółki w Adenie, pogrążonym w chaosie po wyparciu stamtąd Houthich przez Saudów i przejęciu kontroli nad częścią miasta przez Al Kaidę Półwyspu Arabskiego (AQAP). AQAP w Jemenie jest znacznie silniejszy od IS, jednak IS stara się dyskontować wojnę szyicko-sunnicką dla wzrostu swoich wpływów, oskarżając AQAP (i całą Al Kaidę) o tolerowanie „rafidah” (odstępców), czyli szyitów. Ostatni wilayat w tym regionie to wilayat Synaj, oparty o Ansar Bayt al Maqdis. Choć organizacja ta sprawuje kontrolę na niewielkim terytorium, jest bardzo aktywna.
Duże znaczenie ma też strategiczne położenie Synaju, które pozwoliło tej organizacji infiltrować Strefę Gazy oraz ostrzelać (niecelnie) rakietami Grad Izrael. Działania tego rodzaju potencjalnie grożą wciągnięciem Izraela w toczący się konflikt, co zważywszy na antyizraelskość koalicji szyickiej (Hezbollah, Iran, Irak, Syria) stwarzałoby Państwu Islamskiemu szansę zmiany układu sił w regionie (atak Izraela na Syrię mógłby powstrzymać ofensywę rządową i uratować IS).
W Azji Państwo Islamskie powołało jeszcze dwa wilayaty: Kaukazu i Chorasanu. Ponadto przysięgę wierności złożyły „kalifowi” islamskie organizacje terrorystyczne w Indonezji i na Filipinach, niemniej – zważywszy na ich peryferyjność – nie ma to znaczenia dla tej analizy. Wilayat Kaukaz powstał w grudniu 2014 r., gdy jeden z dowódców Emiratu Kaukaskiego Rustam Asildarov przysiągł wierność „kalifowi” i został mianowany „walim” (sędzią) wilayatu Kaukaz Państwa Islamskiego. Warto dodać, że Emirat Kaukaski, powstały w oparciu o czeczeńskich partyzantów i związany z Al Kaidą, został praktycznie rozbity, a w 2015 r., po zabiciu dwóch kolejnych emirów, nie ogłoszono kolejnego.
Nie wydaje się, by wilayat Kaukazu stanowił obecnie dla Rosji większe zagrożenie, jednak zważywszy na to, iż bardzo dużo Czeczenów walczy w szeregach IS w Syrii, zagrożenie potencjalnie jednak istnieje. Ponadto od paru lat następuje radykalizacja muzułmanów w Rosji. Jednakże Państwo Islamskie może tam jedynie prowadzić działalność terrorystyczną bez szans na opanowanie terytorium. Z drugiej strony wiele wskazuje na to, że Kadyrow wysłał już swoje oddziały do Syrii w celu uniemożliwienia powrotu licznie walczącym tam w szeregach IS Czeczenom (poprzez ich likwidację). Co ciekawe, Kadyrow od dłuższego czasu finansuje również uchodźców syryjskich w obozach w Jordanii.
Znacznie bardziej rozwinięta jest działalność wilayatu Chorasan. Proklamowano go w styczniu 2015 r., a jego liderem wyznaczono Hafiza Saida Khana. W tym samym czasie rozpoczęła się też walka o władzę wśród talibów, gdyż nie wszyscy z nich zaakceptowali następcę Mułły Omara – Akhtara Mansoura. IS zdołało opanować pewne terytorium w prowincji Nangarhar, skąd wyparło talibów. Jest to więc, obok Libii, jedyny wilayat IS posiadający terytorium poza Syrią i Irakiem. Dlatego w ostatnim numerze Dabiq znalazł się artykuł atakujący Akhtara Manoura jako domniemanego agenta pakistańskiego wywiadu, zaprzedającego ideę dżihadu. Wydarzenia ostatnich tygodni, tj. czasowe opanowanie Kunduzu i wielka ofensywa talibów niewątpliwie wzmacniają pozycję Mansoura.
Ponadto przysięgę wierności złożył mu szef Al Kaidy Ajman al Zawahiri, co jest znamienne. W Dabiq zwrócono uwagę, że nikt poza Afganistanem nie składał przysięgi wierności Mulle Omarowi, może to wskazywać, że Al Kaida planuje ogłoszenie Akhtara Mansoura kalifem. Z drugiej jednak strony IS również wzmacnia się w Afganistanie. Przysięgę wierności złożył mu Islamski Ruch Uzbekistanu, nie kończą się też podziały wśród talibów, które są szansą dla IS. Działania Państwa Islamskiego w Afganistanie są również wyzwaniem dla Rosji. Potencjalnie mogą być zagrożeniem, ale w bliższej perspektywie stanowić mogą też pretekst do wzmacniania obecności militarnej w Tadżykistanie oraz Kirgizji, a w dłuższej perspektywie także w innych postradzieckich republikach środkowoazjatyckich.
Zniszczenie kalifatu w Syrii i Iraku nie będzie zatem oznaczać jego definitywnego końca. Idea kalifatu stała się bowiem zbyt popularna, a dziesiątki tysięcy terrorystów IS wróci do krajów, z których ruszyli do Syrii i Iraku, z misją tworzenia tam komórek IS. Otwartą jest też kwestia, czy Al Kaida nie zechce wykorzystać sytuacji i – ogłaszając własny kalifat – doprowadzić do zwarcia szeregów z IS. Byłby to scenariusz szczególnie niebezpieczny dla Europy. Upadek „kalifatu” w Syrii i Iraku będzie bowiem stanowił dodatkowe wyzwanie dla Starego Kontynentu, ponieważ organizacja ta tym bardziej będzie starać się wykorzystać kanały migracji do przerzutu swoich ludzi.
Sprzyjać będzie temu silna pozycja IS w Libii, a nic nie wskazuje, by wojna domowa w tym kraju miała się szybko zakończyć. IS, mimo deklaratywnej wrogości wobec Turcji, wciąż ma tam szerokie możliwości działania i nie wygląda na to, by rządząca AKP chciała to zmienić. IS jest bowiem potrzebna władzom Turcji do atakowania Kurdów. Z punktu widzenia Turcji korzystna jest też infiltracja przez terrorystów fal migracyjnych zdążających ku Europie – destabilizacja Europy skłania ją, póki co, do ustępstw wobec Ankary. W tym aspekcie łatwo można sobie wyobrazić próbę opanowania przez IS jakieś greckiej wyspy i wykorzystanie uchodźców jako żywych tarcz. Taki kryzys mógłby trwać kilka tygodni i propagandowo wzmocnić IS. Jeszcze większe możliwości działania ma Państwo Islamskie na Bałkanach. Wydaje się, że proklamowanie tam wilayatu jest jedynie kwestią czasu.
Amerykański ekspert ds. terroryzmu Michael Scheuer opublikował niedawno artykuł, który został przedrukowany w ostatnim numerze Dabiq. Wprawdzie przecenia on w nim możliwości IS, ale słusznie wskazuje na Bałkany jako najważniejszy kierunek ekspansji tej organizacji. Służy temu „misyjna” działalność Arabii Saudyjskiej, która w Bośni, Kosowie i Albanii w ciągu ostatnich 10-20 lat zaszczepiła salafizm-wahabizm w miejscowym, dotychczas bardzo umiarkowanym islamie. Państwo Islamskie oficjalnie wskazało już zresztą Bałkany jako cel swojej ekspansji. W Bośni już teraz istnieją wioski salafickie, w których powiewają flagi dżihadu, i które są zinfiltrowane przez Państwo Islamskie. Z samego Kosowa wyjechało do Syrii, w celu walki w szeregach IS, ok. 300 osób. Obecna fala migracyjna, ciągnąca przez Bałkany do Unii Europejskiej, powoduje już napięcia między państwami bałkańskimi. Destabilizacja jest kwestią czasu, a w Bośni, która nigdy w pełni nie osiągnęła stabilizacji, może to oznaczać wojnę. Państwo Islamskie może to wykorzystać do ogłoszenia swojego europejskiego wilayatu.
Fakt, iż w najbliższym czasie można się spodziewać klęsk Państwa Islamskiego na Bliskim Wschodzie nie może prowadzić do konkluzji, że problem zostanie ostatecznie załatwiony. Wręcz przeciwnie, problem przybliży się do Europy.
WITOLD REPETOWICZ