„Państwo Islamskie to trzecia forma politycznej i ideologicznej trucizny, wyprodukowanej przez Zachód w celu osiągnięcia politycznych interesów w regionie. Pierwszą formą było Bractwo Muzułmańskie. Drugą była Al Kaida w Afganistanie. Trzecią formą tej trucizny są właśnie ISIS i front al-Nusra. Czy jest ISIS? Czym są te grupy? To po prostu ekstremistyczne produkty polityki Zachodu” – mówi prezydent Syrii Baszar-al.-Asad w wywiadzie do rosyjskiej telewizji.
Panie Prezydencie, dziękuję w imieniu nas wszystkich, przedstawicieli rosyjskich mediów z RT, „Rossijskaja Gazeta”, Channel 1, Russia 24, RIA Novosti i NTV. Dziękuję za danie nam możliwości rozmowy z panem podczas bardzo krytycznego dla Syrii momentu, w którym pojawia się wiele pytań w rodzaju takich ja te dotyczące tego, gdzie dokładnie zmierza proces polityczny mający na celu osiągnięcie pokoju w Syrii, jakie są najnowsze osiągnięcia w walce z ISIS, te dotyczące statusu rosyjsko-syryjskiego partnerstwo, a także oczywiście te związane z ogromnym exodusem syryjskich obywateli, których ucieczka zdominowała w ostatnim czasie nagłówki europejskich gazet.
Kryzys w Syrii wkracza obecnie w piąty rok swego trwania. Przeciwstawił się pan wszystkim przepowiedniom zachodnich przywódców wieszczących panu odsunięcie od władzy w najbliższym czasie i nadal pełni pan rolę Prezydenta Syryjskiej Republiki Arabskiej. Niedawno pojawiło się wiele spekulacji dotyczących ostatnich doniesień, według których członkowie pana rządu spotkali się ze swoimi odpowiednikami z przeciwnej panu Arabii Saudyjskiej. Spowodowały one spekulacje mówiące o tym, że kryzys w Syrii wszedł w nową fazę, jednakże późniejsze oświadczenie władz Arabii Saudyjskiej, w którym wciąż nalegają one na pana odejście sugerują, że w rzeczywistości bardzo niewiele się zmieniło, pomimo poważnego zagrożenia, i to również daleko poza granicami Syrii, jakie stanowią grupy takie jak ISIS.
Jakie jest zatem Pana stanowisko w tej sprawie? Co Pan sądzi na temat współpracy i podzielenia się władzą z tymi grupami opozycji, które nadal twierdzą publicznie, że nie ma politycznego rozwiązania sytuacji w Syrii, chyba, że będzie zawierało ono Pana natychmiastowe odejście? Czy wysłali oni jakikolwiek sygnał, że są gotowi współpracować z Panem i pańskim rządem? Poza tym, od czasu zapoczątkowania kryzysu w Syrii, jak wiele z tych grup kontaktowało się z Panem w sprawie przeprowadzenia reform i politycznych zmian? Czy w ogóle możliwa jest taka zmiana w obecnych, wojennych okolicznościach i w warunkach rozprzestrzeniającego się na terytorium Syrii terroru?
– Pozwólcie, że podzielę to pytanie. Poruszono wiele różnych kwestii w jednym pytaniu. W pierwszej kolejności odniosę się do kwestii procesu politycznego, ponieważ od samego początku kryzysu przyjęliśmy postawę dążącą do dialogu i dzięki temu odbyło się wiele rund rozmów pomiędzy Syryjczykami w Syrii, Moskwie czy Genewie. Właściwie jedyny krok naprzód, który udało się poczynić został osiągnięty podczas drugiego spotkania w Moskwie, nie w Genewie ani nie podczas pierwszego spotkania w Moskwie. Był to w zasadzie częściowy krok, jednak jest to naturalne, ponieważ rozmowy dotyczą wielkiego kryzysu. Nie można zatem znaleźć rozwiązania w ciągu kilku godzin czy kilku dni. Jednakże był to ruch do przodu, a my czekamy na kolejne spotkanie w stolicy Rosji. Myślę, że musimy kontynuować dialog pomiędzy syryjskimi podmiotami – podmiotami politycznymi czy też przedstawicielami różnych prądów politycznych, a wszystko to równolegle z walką z terrorystami, celem osiągnięcia porozumienia dotyczącego przyszłości Syrii. Tak więc to jest właśnie to, co musimy kontynuować.
Przeskoczę teraz do ostatniej części pytania, ponieważ jest ona związana z tym, o czym mówiłem przed chwilą, a więc z tym czy możliwe jest osiągnięcie czegokolwiek z uwzględnieniem występowania terroryzmu w Syrii, w Iraku, czy w regionie w ogóle. Musimy kontynuować dialog w celu osiągnięcia konsensusu, tak jak wcześniej powiedziałem, jednak wprowadzenie czegoś realnego nie jest możliwe wtedy, kiedy są mordowani ludzie, rozlew krwi nie został zatrzymany, a obywatele drżą z niepewności.
Powiedzmy, że siedzimy razem jako syryjskie ugrupowania polityczne, osiągając porozumienie w czymś dotyczącym polityki, gospodarki, edukacji, zdrowia – we wszystkim. Jak jednak moglibyśmy realizować je w czasie, gdy priorytetem każdego syryjskiego obywatela jest bezpieczeństwo? Tak więc możemy osiągnąć konsensus, jednak nie będziemy mogli go wdrożyć, jeśli nie pokonamy terroryzmu w Syrii. Mamy do pokonania terroryzm, nie tylko ISIS. Mówię to, ponieważ istnieje wiele organizacji, nie tylko ISIS i Front al-Nusra, które zostały ogłoszone grupami terrorystycznymi przez Radę Bezpieczeństwa. To wszystko dotyczy samego procesu politycznego. Co do podziału władzy, oczywiście już teraz dzielimy ją z jakąś częścią opozycji, która zaakceptowała dzielenie jej z nami. Kilka lat temu dołączyła ona do rządu. Podział władzy jest zagwarantowany jednak przede wszystkim dzięki konstytucji poprzez wybory, głównie te parlamentarne, i jest realizowany poprzez korzystanie przez Syryjczyków ze swoich uprawnień wyborczych.
Pomimo kryzysu postanowiliśmy jednak podzielić się władzą właśnie teraz, by zrobić krok do przodu, bez względu na skuteczność tego działania. Jeśli zaś chodzi o kryzys związany z uchodźcami, powiem, że Zachód rozpowszechnia swoją propagandę, głównie w czasie ostatniego tygodnia, mówiącą, że uchodźcy uciekają przez syryjskim rządem, choć oczywiście oni nazywają nas reżimem. Właściwie to Zachód płacze teraz przez uchodźców jednym okiem, jednocześnie kierując na nich lufę karabinu maszynowego z użyciem oka drugiego, ponieważ uchodźcy opuścili Syrię przez terroryzm, głównie przez terrorystów i przez dokonywane przez nich zabójstwa. Drugim powodem są zaś konsekwencje tego terroryzmu. Jeśli obok siebie masz terror i przez to zniszczoną cała infrastrukturę państwa, to oczywistym jest, że nie będziesz mógł zaspokoić podstawowych życiowych potrzeb. To dlatego tak wielu ludzi opuszcza Syrię – by uciec od terroryzmu i by móc zarobić na życie w jakimś innym miejscu. Tak więc Zachód płacze dla nich, i jednocześnie wspiera terrorystów od samego początku tego kryzysu kiedy to twierdził, że demonstracje były pokojowym powstaniem przeciwko reżimowi, i później gdy mówił o umiarkowanej opozycji, i także teraz, gdy mówi, że to jest terroryzm ze strony ISIS czy Frontu al-Nusra, ale spowodowany działaniami syryjskiego państwa i reżimu prezydenta Syrii. A więc nie chodzi o to, że Europa nie chce uchodźców lub przeciwnie przyjmuje ich, lecz o to, że nie godzi się z przyczyną tego stanu rzeczy. Jeśli martwisz się o nich, przestań wspierać terrorystów. To właśnie sądzimy na temat tego kryzysu. To jest sedno całej sprawy związanej z uchodźcami.
Panie prezydencie, w swojej pierwszej odpowiedzi poruszył Pan temat wewnętrznej syryjskiej opozycji. Niemniej, chciałbym jeszcze raz powrócić do tego tematu, ponieważ jest to bardzo ważne dla Rosji. Co musi zrobić syryjska opozycja by we współpracy i w koordynacji z władzami Syrii mogła pomóc im w walce? O tym wszak mówią i to zamierzają zrobić. Zapytam także o Pana oczekiwania związane z kolejną, trzecią turą rozmów w Moskwie i kolejnym, także trzecim, spotkaniem w Genewie? Czy mogą one być przydatne dla Syrii w jej obecnej sytuacji?
– Jak wiecie jesteśmy w stanie wojny z terroryzmem, a terroryzm jest wspierany przez obce mocarstwa. Oznacza to, że jesteśmy państwem w stanie wojny. Wierzę, że wszystkie społeczności i wszystkie nastawione patriotycznie osoby, a także wszystkie strony, które rzeczywiście należą do narodu powinny się zjednoczyć w chwili, w której jest to wojna narodu przeciwko wrogowi – niezależnie od tego czy wróg przybiera formę krajowego terroryzmu czy terroryzmu zagranicznego. Jeśli zapytamy dzisiaj Syryjczyków o to, czego chcą to powiedzą oni, że chcą bezpieczeństwa dla każdej osoby i dla każdej rodziny. Tak, my jako siły polityczne, zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz rządu, powinniśmy zjednoczyć się wokół tego, czego chcą syryjscy obywatele. Oznacza to, że najpierw powinniśmy zjednoczyć się przeciwko terroryzmowi. To jest logiczne i oczywiste. Dlatego właśnie mówię teraz, że powinniśmy zjednoczyć się, jako siły polityczne czy rządowe, czy też siły grup zbrojnych, które walczyły dotąd przeciwko rządowi, w celu wspólnej walki z terroryzmem. I to faktycznie się dzieje. Istnieją obecnie siły walczące z terroryzmem, które wcześniej walczyły przeciwko państwu syryjskiemu. Zrobiliśmy postęp w tym zakresie, ale korzystając z okazji chciałbym wezwać wszystkie syryjskie siły by zjednoczyły się w walce z terroryzmem, ponieważ to jest właśnie sposób na osiągnięcie celu politycznego, który my Syryjczycy chcemy osiągnąć poprzez dialog i działania polityczne.
Czy uważa Pan, że istnieją na to szanse podczas kolejnych spotkań w Moskwie i Genewie?
– Znaczenie spotkania w Moskwie polega na tym, że otwiera ono drogę do kolejnego spotkania w Genewie, które dotychczas nie były tak neutralne jak te w stolicy Rosji. Rosyjskie spotkania nie są stronnicze i opierają się na prawie międzynarodowym i rezolucjach Rady Bezpieczeństwa. Po drugie istnieją zasadnicze różnice pomiędzy pozycją „ciała przejściowego” w Genewie i Moskwie. Trzecie spotkanie w Moskwie jest konieczne by rozwiązać problemy pomiędzy różnymi partiami syryjskimi, co pozwoli nam odnieść sukces w Genewie, gdy zapewnimy, że istnieje narodowy konsensus. Uznajemy, że sukces w Genewie może być trudny do osiągnięcia bez sukcesu w Moskwie. Dlatego właśnie wspieramy możliwość odbycia się kolejnej tury rozmów właśnie w Moskwie, zwłaszcza po poczynionych już w tym celu działaniach rosyjskich urzędników.
Chciałbym kontynuować pytania o kwestie związane ze współpracą międzynarodową mającą na celu rozwiązanie kryzysu syryjskiego. Oczywistym wydaje się, że Iran, po rozstrzygnięciu wątpliwości dotyczących polityki jądrowej tego kraju, będzie teraz starał się odgrywać bardziej aktywną rolę w sprawach regionu. Jak, w tym kontekście, ocenia Pan ostatnie irańskie inicjatywy dotyczące zawarcia ugody w sprawie Syrii? Jakie ma znaczenie wsparcie Teheranu dla Syrii i czy jest to wsparcie
wojskowe? W przypadku, gdy ono istnieje, to jaką formę przybiera?
– Obecnie nie ma żadnej irańskiej inicjatywy. Są raczej pomysły i zasady irańskie opierające się głównie na suwerenności Syrii, decyzjach syryjskich obywateli i na wojnie z terroryzmem. Relacje pomiędzy Syrią i Iranem istotnie, są bardzo stare. Jest to sojusz oparty na wielkim zaufaniu. Dlatego wierzymy, że irańska rola jest ważna. Iran wspiera Syrię i Syryjczyków. Stoi za państwem syryjskim politycznie, ekonomicznie i militarnie. Kiedy mówimy „militarnie” nie oznacza to, jak twierdzą niektórzy w zachodnich mediach, że Iran wysłał swoje siły zbrojne do Syrii. To nie jest prawda. Wysyła nam sprzęt wojskowy i oczywiście ma miejsce wymiana ekspertów wojskowych pomiędzy Syrią i Iranem. Zawsze tak było i jest naturalnym, że współpraca między dwoma krajami rośnie w czasie wojny. I tak, wsparcie Iranu było niezbędne dla Syrii w tej trudnej i okrutnej wojnie.
Troszcząc się o regionalne podmioty i czynniki, mówił Pan niedawno o potrzebie koordynacji wysiłków w zakresie bezpieczeństwa z Egiptem, którego dotyczą podobne zagrożenia co Syrii. Jaki jest obecnie Pana stosunek do Kairu, który gości u siebie kilka grup opozycyjnych względem Pana? Czy istnieje bezpośredni związek albo chociażby taki przez rosyjskiego mediatora, zwłaszcza w kontekście strategicznych stosunków łączących Rosję z Egiptem? Prezydent el-Sisi stał się w Moskwie mile widzianym gościem.
– Stosunki między Syrią i Egiptem nie przestały istnieć w ciągu ostatnich kilku lat, istniały one nawet wtedy, gdy prezydentem Egiptu był Muhammad Mursi, który jest członkiem Bractwa Muzułmańskiego, a więc terrorystycznej organizacji. Egipskie instytucje nalegały na utrzymanie pewnej części tych relacji, po pierwsze dlatego, że Egipcjanie są w pełni świadomi tego, co dzieje się w Syrii, a po drugie dlatego, że walczymy praktycznie z tym samym wrogiem. Obecnie stało się to bardziej przejrzyste dla wszystkich. Terroryzm rozprzestrzenił się w Libii, Egipcie, Jemenie, Syrii, Iraku oraz w niektórych innych krajach arabskich, a także w niektórych państwach muzułmańskich tj. Afganistan, Pakistan i innych. Dlatego mogę powiedzieć, że jest między nami i Egipcjanami wspólna wizja, ale nasze relacje istnieją obecnie wyłącznie na poziomie bezpieczeństwa. Nie istnieją żadne powiązania polityczne, a więc nie ma, na przykład, żadnych kontaktów pomiędzy syryjskim Ministerstwem Spraw Zagranicznych a Ministerstwem Spraw Zagranicznych Egiptu. Kontakty wykonywane są wyłącznie na poziomie bezpieczeństwa. Rozumiemy presję, która mogłaby być stosowana na Egipt lub na oba kraje – Egipt i Syrię w związku z tym, że nie mają one silnych relacji. Związek między Syrią i Egiptem nie idzie także, co oczywiste, przez Moskwę. Jak powiedziałem, relacja Syrii i Egiptu nigdy nie została zerwana, jednak czujemy się komfortowo w związku z poprawą stosunków rosyjsko-egipskich. W tym samym czasie istnieje dobry, silny i historyczny związek Moskwy i Damaszku, więc naturalnym jest dla Rosji czuć się równie komfortowo z powodu jakiegokolwiek pozytywnego rozwoju stosunków pomiędzy Syrią i Egiptem.
Panie prezydencie, pozwolę sobie wrócić do pytania na temat walki z terroryzmem. Jak ocenia pan pomysł stworzenia regionu wolnego od terrorystów z ISIS w północnej części kraju, przy granicy z Turcją? W tym kontekście, jaki jest pana komentarz na temat współpracy podejmowanej przez Zachód z organizacjami terrorystycznymi, takimi jak Front al-Nustra czy też innymi ekstremistycznymi grupami? Z kim jest pan skłonny podjąć współpracę w walce przeciwko terrorystom z ISIS?
– Powiedzieć, że granice z Turcją powinny być wolne od terroryzmu oznacza, że terroryzm jest dozwolony w innych granicach. Jest to nie do przyjęcia. Terroryzm powinien zostać wykorzeniony wszędzie. Wzywamy już od trzech lat do utworzenia międzynarodowej koalicji do walki z terroryzmem. Współpraca Zachodu z Frontem al-Nusra to rzeczywistość, bo wiemy, że Turcja wspiera Front al-Nusra i ISIS poprzez dostarczanie im broni, pieniędzy i terrorystycznych wolontariuszy. Wszyscy wiedzą, że Turcja ma bardzo bliskie stosunki z Zachodem. Erdogan i Davutoglu nie mogą wykonać żadnego ruchu bez skoordynowania go z działaniami Stanów Zjednoczonych i innych zachodnich państw. Front al-Nusra i ISIS działają w naszym regionie z taką siłą właśnie dlatego, że państwa Zachodu zawsze wierzyły, że terroryzm jest kartą, którą można umieścić w kieszeni i korzystać z niej od czasu do czasu. Teraz chcą użyć Frontu al-Nusra przeciwko ISIS, prawdopodobnie dlatego, że utracili kontrolę nad ISIS w taki czy inny sposób.
To oczywiście nie oznacza, że chcą zlikwidować ISIS. Gdyby tylko tego chcieli, to byliby oczywiście w stanie to zrobić. Dla nas ISIS, Front al-Nusra i wszystkie podobne organizacje, które noszą broń i zabijają cywilów są organizacjami ekstremistycznymi.
Ważne jest jednak pytanie o to, z kim mamy prowadzić dialog. Od początku mówiliśmy, że zaangażujemy się w dialog ze wszystkimi, jeśli tylko ten dialog doprowadzi do zmniejszenia terroryzmu i w konsekwencji osiągnięcia stabilności. Stanowisko to obejmuje oczywiście ugrupowania polityczne, ale są też grupy zbrojne, z którymi prowadziliśmy dialog i osiągnęliśmy porozumienie w trudnych obszarach, które aktualnie zostały wyciszone. W innych obszarach zaś, grupy te dołączyły do armii syryjskiej, a niektórzy z ich członków stali się męczennikami. Tak więc mówimy do wszystkich, z wyjątkiem organizacji o których wspomniałem wcześniej tj. ISIS czy Front al-Nusra z prostego powodu, ponieważ organizacje to opierają swoją doktrynę na terroryzmie. Są to organizacje zideologizowane, a nie po prostu będące w opozycji do państwa, tak jak wiele innych grup zbrojnych. Ich doktryna opiera się na terroryzmie, a tym samym dialog z takimi organizacjami nie może prowadzić do jakiegokolwiek realnego wyniku. Powinniśmy walczyć i usunąć je całkowicie, a mówienie do nich jest zupełnie bezcelowe.
Mówiąc o regionalnych partnerach, z którymi z nich jesteście gotowi podjąć współpracę by razem walczyć z terroryzmem?
– Oczywiście z przyjaznymi krajami, zwłaszcza z Rosją i Iranem. Ponadto współpracujemy z Irakiem, ponieważ stoi w obliczu takich samych zagrożeń jak my. Co do innych państw, nie wykluczamy żadnego z nich, o ile miałoby ono wolę walki z terroryzmem i nie brało udziału w tym co nazywa się „międzynarodową koalicją” dowodzoną przez Stany Zjednoczone. W rzeczywistości, odkąd tylko koalicja zaczęła pracować, ISIS się rozwija. Innymi słowy, działania koalicji nie powiodły się i nie ma ona realnego wpływu na wydarzenia rozgrywające się na ziemi. W tym samym czasie kraje tj. Turcja, Katar, Arabia Saudyjska, i kraje zachodnie, które zapewniają wsparcie terrorystom, jak Francja, Stany Zjednoczone i inne, nie mogą równocześnie z nimi walczyć. Nie można być za i przeciwko terrorystom w tym samym czasie. Lecz jeśli kraje te postanowią zmienić swoją politykę i uświadomią sobie, że terroryzm jest jak skorpion, który włożony do kieszeni, ugryzie, wtedy współpraca stanie się możliwa. Jeśli tak się stanie, nie mamy żadnych zastrzeżeń co do współpracy z tymi krajami, pod warunkiem, że ich podejście będzie prawdziwe, a nie jest będzie tylko fikcją walki z terroryzmem.
Jaki jest obecnie stan syryjskiej armii? Siły zbrojne Syrii walczą już ponad cztery lata. Czy są wyczerpane wojną czy raczej wzrosły w siłę wskutek zaangażowania w operacje militarne? Czy istnieją rezerwy mogące wesprzeć ich działania? Mam również inne, ważne pytanie: powiedział Pan, że znaczne liczby waszych dawnych przeciwników przeszło na waszą stronę i obecnie walczą w szeregach wojsk rządowych. Jaki jest rozmiar tych sił i jaki jest ich wkład w walkę przeciwko ekstremistom?
– Oczywiście, wojna jest zła. Każda wojna jest niszcząca, każda wojna osłabia każde społeczeństwo i każdą armię, niezależnie od tego, w jak silnym i bogatym państwie się toczy. Uważam jednak, że sprawy nie powinny być rozpatrywane w ten sposób. Wojna powinna jednoczyć społeczeństwo przeciw wrogom. Armia staje się najważniejszym symbolem każdego społeczeństwa, kiedy padnie ono ofiarą agresji. Społeczeństwo zapewnia armii konieczne wsparcie, choćby w postaci poborowych i ochotników, w celu obrony ojczyzny. Zarazem wojna umożliwia siłom zbrojnym zebranie doświadczenia bojowego. Zatem są tutaj zarówno pozytywne, jak i negatywne aspekty. Nie możemy powiedzieć, że armia staje się słabsza bądź silniejsza. Odpowiadając na pańskie pytanie o rezerwy mogę z pewnością odpowiedzieć, że owszem, istnieją. Bez nich armia byłaby niezdolna do trwającej już cztery i pół roku ciężkiej walki z przeciwnikiem posiadającym niezmierzone zasoby ludzkie. Mamy do czynienia z terrorystycznymi bojownikami z ponad 80 lub 90 państw. W różnych państwach funkcjonują społeczności będące inkubatorem dla radykałów ściągających do Syrii, by walczyć w szeregach terrorystów. Jeśli chodzi o nas, naszą rezerwą jest przede wszystkim sama Syria i to umożliwia nam dalsze trwanie w walce. Cechuje nas również determinacja. Posiadamy rezerwy nie tylko w rozumieniu zasobów ludzkich, ale również w postaci siły woli. Jesteśmy bardziej zdeterminowani niż wcześniej, by walczyć i obronić nasz kraj przed terrorystami. Właśnie to sprawiło, że niektórzy wojownicy, którzy wcześniej walczyli przeciwko państwu, w końcu zrozumieli swoją pomyłkę i przyłączyli się do sił rządowych. Teraz walczą wraz z nami, niektórzy jako regularni żołnierze syryjskiej armii. Niektórzy zatrzymali swą broń, ale walczą w grupach współpracujących z armią w różnych częściach Syrii.
Panie prezydencie, Rosja walczy z terroryzmem od dwudziestu lat i w tym czasie doświadczaliśmy go w różnych formach. Wygląda na to, że teraz to wy stawiacie mu czoła. Ogólnie rzecz ujmując, świat właśnie doświadcza nowej formy terroryzmu. We wszystkich okupowanych regionach dżihadyści z ISIS ustanawiają są sądy i administracja, a według niektórych relacji noszą się z zamiarem bicia własnej monety. Z tego względu można uznać, że budują oni coś, co można nazwać państwem. To samo w sobie może przyciągać nowych zwolenników z różnych krajów. Czy może Pan nam wyjaśnić, z kim właściwie walczycie? Czy to duża grupa terrorystów czy może zupełnie nowe państwo, które ma zamiar wytyczyć na nowo granice regionu i całego świata? Czym jest ISIS obecnie?
– Oczywiście, grupy terrorystyczne skupione w ramach ISIS starały się sprawiać pozory państwowości w celu przyciągnięcia większej liczby ochotników, żyjących marzeniami o przeszłości: o tym, że niegdyś istniało islamskie państwo funkcjonujące w celu szerzenia religii. Ta idealistyczna wizja jest kompletnie nierealistyczna i zwodnicza. Jednakże żadne państwo nie jest w stanie nagle nadać społeczeństwu nowej formy. To państwo powinno być wytworem społeczeństwa. Powinno być naturalnym efektem jego ewolucji, jego wyrazem. Państwo ma stanowić projekcję społeczeństwa, które je tworzy. Nie można po prostu przyjść z zupełnie inną formą państwa i zaimplementować ją w społeczeństwie. I tutaj zadam pytanie: czy tzw. Państwo Islamskie w jakikolwiek sposób odzwierciedla społeczeństwo syryjskie? Z pewnością nie.
Oczywiście mamy grupy terrorystyczne, ale nie są one wyrazem społeczeństwa, podobnie jak istniejące we współczesnej Rosji organizacje terrorystów nie reprezentują narodu rosyjskiego lub w żaden sposób nie stanowią odzwierciedlenia jego otwartego i zróżnicowanego charakteru. Dlatego też nawet jeśli biją własną monetę, posiadają własne pieczątki i paszporty, czy też przejawiają inne cechy mogące wskazywać na istnienie państwowości, to nie oznacza to automatycznie, że w rzeczywistości stanowią oni twór państwowy. Po pierwsze, znacząco różnią się od narodu syryjskiego, nie stanowią jego reprezentacji. Po drugie, ludzie zamieszkujący okupowane przez nich regiony masowo uciekają w kierunku prawdziwego państwa – narodowego państwa syryjskiego. Czasem również podejmują z nimi walkę. Jedynie bardzo niewielka mniejszość wierzy w kłamstwa ISIS. Z pewnością ta grupa nie stanowi państwa, to są zwykli terroryści. Jeśli jednak chcemy zapytać, kim oni są, to powiedzmy sobie szczerze. Są oni trzecią formą politycznej i ideologicznej trucizny, wyprodukowanej przez Zachód w celu osiągnięcia politycznych interesów w regionie. Pierwszą formą było Bractwo Muzułmańskie na początku ubiegłego wieku. Drugą była Al Kaida w Afganistanie, stworzona do walki ze Związkiem Radzieckim. Trzecią formą tej trucizny są właśnie ISIS i front al-Nusra. Czy jest ISIS? Czym są te grupy? To po prostu ekstremistyczne produkty polityki Zachodu.
Panie prezydencie, na początku syryjskiego kryzysu kwestia kurdyjska powróciła na pierwszy plan. Wcześniej Damaszek był poważnie krytykowany z powodu swojego stanowiska względem kurdyjskiej mniejszości. Jednak obecnie, na pewnych terytoriach kurdyjskie formacje są praktycznie waszymi sojusznikami w walce z ISIS. Czy ma Pan konkretne stanowisko względem tego, kim Kurdowie są dla was i kim wy jesteście dla nich?
– Po pierwsze, nie da się powiedzieć, że istniała jakaś konkretna polityka wobec Kurdów. Państwo nie może rozróżniać członków swojej populacji. W przeciwnym wypadku doprowadzi to kraj do podziałów. Gdybyśmy rozróżniali poszczególne części składowe społeczeństwa, większość z nich nie popierałoby dziś państwa i rozpadłoby się ono na samym początku konfliktu. Dla nas Kurdowie są częścią syryjskiej mozaiki etnicznej. Nie są obcymi, żyją w regionie tak jak Arabowie, Czerkiesi, Ormianie i wiele innych grup etnicznych i religijnych, współegzystujących w Syrii od wielu stuleci. Nie wiadomo nawet, kiedy niektóre z nich przybyły do tego regionu. Bez tych grup nie byłoby homogenicznej Syrii. A zatem czy oni są naszymi sojusznikami? Nie, to są po prostu patriotyczni obywatele naszego państwa. Z drugiej jednak strony nie sposób umieścić wszystkich Kurdów w jednej kategorii. Tak jak każda inna część składowa Syrii, istnieją zróżnicowane prądy wewnątrz tej grupy etnicznej. Przynależą do różnych ugrupowań politycznych. Są prawicowcy i lewicowcy. Są plemiona i rozmaite grupy. Zatem nie ma sensu mówić o Kurdach jako monolitycznej masie.
Istnieją pewne postulaty wygłaszane przez poszczególne partie kurdyjskiej, ale nie ma czegoś takiego jak jedna sprawa kurdyjska. Istnieją Kurdowie w pełni zintegrowani ze społeczeństwem, zatem – co chciałbym szczególnie zaakcentować – nie można ich uznać za sojuszników, jak chcą tego niektórzy. Było wielu kurdyjskich żołnierzy w armii, którzy polegli na polu chwały, co oznacza, że byli oni w pełni zintegrowani z syryjskim społeczeństwem. Jednakże istnieją partie, które wysuwają pewne postulaty, którym wyszliśmy naprzeciw już na początku konfliktu. Ale istnieją ugrupowania, których roszczenia nie mają nic wspólnego z państwem, zatem państwo nie może ich rozpatrywać. Są zagadnienia związane ze wszystkimi obywatelami, z konstytucją i społeczeństwo musi odnieść się do nich zanim rząd podejmie jakiekolwiek decyzje. W każdym razie, wszelkie propozycje muszą być oparte na zasadzie poszanowania dla integralności państwa syryjskiego. Dlatego właśnie powiedziałem, że jesteśmy z Kurdami i z innymi częściami składowymi w walce przeciwko terrorystom. Po pokonaniu ISIS, frontu al-Nusra i innych terrorystów, kurdyjskie postulaty wyrażone przez pewne kurdyjskie ugrupowania będą poddane ogólnonarodowej dyskusji. Nie mamy z tym żadnego problemu, nie mamy zamiaru wetować jakichkolwiek żądań jeśli tylko uwzględniają one jedność Syrii, syryjskiego narodu, integralności jego terytorium, a także opierają się na poszanowaniu wolności i różnorodności etnicznej, narodowej i religijnej.
Panie Prezydencie, częściowo odpowiedział pan na to pytanie, ale wolałbym otrzymać bardziej precyzyjną odpowiedź, ponieważ niektóre siły kurdyjskie w Syrii wzywają do zmiany konstytucji. Na przykład do tworzenia lokalnej administracji i następnie przejścia do autonomii w regionach północnych. Takie oświadczenia stają się coraz częstsze teraz, gdy Kurdowie walczą z Państwem Islamskim z pewnymi sukcesami. Czy zgadza się pan z takimi wypowiedziami? Czy Kurdowie mogą liczyć na pewnego rodzaju wdzięczność? Czy to podlega dyskusji?
– Gdy bronimy swojego kraju, nie prosimy o podziękowania. Obrona ojczyzny to nasz przyrodzony obowiązek. Jeśli oni zasługują na podziękowania, to każdy syryjski obywatel broniący swojej ojczyzny zasługuje na nie tak samo. Ale ja wierzę, że obrona swojego kraju jest obowiązkiem, i gdy ktoś wypełnia swoje obowiązki, nie potrzebuje wyrazów wdzięczności. Ale to, o czym Pan mówił, ma związek z syryjską konstytucją. Dziś, jeśli chce się zmienić istniejące struktury w swoim państwie, w Rosji na przykład, powiedzmy zmienić granice republik lub nadać jednej republice władze inne niż innym republikom; to nie ma nic wspólnego z prezydentem ani rządem, ale z konstytucją. Prezydent ani rząd nie konstytucji w posiadaniu. Konstytucja należy tylko do narodu i w rezultacie zmiana konstytucji oznacza narodowy dialog. Co do nas, nie mamy problemu z żadnymi żądaniami. Jako państwo, nie mamy żadnych zastrzeżeń do tych spraw tak długo, jak nie naruszają one jedności Syrii oraz różnorodności i wolności jej obywateli. Ale jeśli są pewne grupy lub oddziały w Syrii, które mają określone żądania, owe żądania powinny pozostawać w ramach narodu i w dialogu z syryjskimi siłami politycznymi. Gdy naród syryjski zgodzi się na podjęcie tego rodzaju kroków, które mają związek z federalizmem, autonomią, decentralizacją lub zmianą całego systemu politycznego, potrzebuje to być uzgodnione przez Syryjczyków i w rezultacie oznacza zmianę konstytucji. Dlatego te grupy muszą przekonać Syryjczyków do swoich propozycji. W tym przypadku nie są one w dialogu z państwem, ale raczej z narodem. Gdy naród syryjski zdecyduje iść w danym kierunku i zaakceptuje dany krok, oczywiście to zatwierdzimy.
Dziś koalicja pod przewodnictwem Stanów Zjednoczonych przeprowadza ataki powietrzne na syryjskim terytorium od około roku na tych samych terenach, na których Siły Powietrzne Syrii również atakują cele Państwa Islamskiego, ale nie było tam ani jednego incydentu, w którym amerykańska koalicja i Syryjskie Siły Powietrzne starłyby się ze sobą. Czy istnieje jakakolwiek bezpośrednia lub niebezpośrednia koordynacja między Pańskim rządem a amerykańską koalicją w walce z Państwem Islamskim?
– Może być Pan zaskoczony, ale powiem, że nie. Mogę Panu powiedzieć, że moja odpowiedź nie będzie realistyczna, by powiedzieć teraz, gdy walczymy z tym samym, powiedzmy, wrogiem, podczas gdy atakujemy ten sam cel w tym samym rejonie bez żadnej koordynacji i w tym samym czasie bez żadnego konfliktu. I rzeczywiście to jest dziwne, ale taka jest rzeczywistość. Nie ma żadnej koordynacji ani kontaktu między rządem Syrii i rządem Stanów Zjednoczonych ani między armią syryjską i amerykańską. Jest tak, ponieważ oni nie mogą przyznać, nie mogą zaakceptować faktu, że jesteśmy jedyną siłą walczącą z Państwem Islamskim na lądzie. Dla nich, być może, porozumienie lub współpraca z armią syryjską, byłoby jak uznanie naszej skuteczności w walce z Państwem Islamskim. To część świadomej ślepoty administracji Stanów Zjednoczonych, niestety.
Więc nawet nie pośrednio, np. poprzez Kurdów? Wiemy przecież, że Stany Zjednoczone współpracują z Kurdami, a Kurdowie mają pewne kontakty z rządem Syrii. Więc nie ma nawet żadnej niebezpośredniej koordynacji?
– Nawet nie poprzez trzecią stronę, włączając w to Irakijczyków, ponieważ zanim zaczęli oni ataki, dali nam znać poprzez Irakijczyków. Od tego czasu nie było żadnej wiadomości ani kontaktu poprzez żadną inną stronę.
Dobrze, więc idźmy trochę dalej. Żył Pan na Zachodzie i w pewnym okresie, zbliżył się Pan do niektórych z kręgów zachodnich przywódców, którzy od początku kryzysu wspierali zbrojne grupy, które walczą by Pana obalić. Czy spodziewa się Pan dnia, w którym współpracowałby Pan z tymi samymi zachodnimi przywódcami, może wymieniając z nimi uściski dłoni? Czy byłby Pan kiedykolwiek zdolny znów im zaufać?
– Po pierwsze, to nie jest osobista relacja; to relacja między państwami, i jeśli mówi się o relacji między państwami, nie mówi się o zaufaniu, ale o procesie. Tak więc, zaufanie to rzecz bardzo osobista, na której nie można polegać w relacjach politycznych między, powiedzmy, ludźmi. Mam na myśli, że jest się odpowiedzialnym, na przykład w Syrii, za 23 miliony, i powiedzmy, że w innym kraju za dziesiątki milionów. Nie można zawierzyć losu tych dziesiątek milionów w zaufaniu do jednej osoby lub dwóch osób w dwóch krajach. Tak więc musi tu być mechanizm. Gdy ma się procedury, można mówić o zaufaniu w inny sposób, nieosobisty. To po pierwsze. Po drugie, główna misja każdego polityka i każdego rządu, prezydenta, premiera, to bez znaczenia, jest pracą dla interesu swojego narodu i interesu swojego państwa. Jeśli jakieś spotkanie lub uściśnięcie dłoni z kimkolwiek na świecie przyniesie korzyści Syryjczykom, muszę to zrobić, czy mi się to podoba czy nie. Więc tu nie chodzi o mnie, o to czy ja to akceptuję czy mi się to podoba czy cokolwiek innego; tu chodzi jaką wartość dodaną tego kroku się otrzyma. A więc tak, jesteśmy gotowi zawsze, gdy jest w tym interes Syryjczyków. Zrobimy to, cokolwiek to będzie.
Mówiąc o sojuszach w walce z terroryzmem i ISIS, rosyjski prezydent Władimir Putin wezwał do tworzenia regionalnych sojuszy do walki z tak zwanym Państwem Islamskim i w związku z tym nadeszły wizyty arabskich oficjeli w Moskwie, ale minister spraw zagranicznych Ualid al-Mu’allim powiedział, że to oznacza cud. Mówimy tutaj o koordynacji bezpieczeństwa, opisywanej tak przez Damaszek, w wypadku gdyby tak się stało, z rządami Jordanii, Turcji i Arabii Saudyjskiej. Jak Pan widzi taki sojusz? W Pańskiej opinii, osiągnie on jakieś rezultaty? Właśnie Pan powiedział, że jakiekolwiek relacje są oparte na interesach, czy więc chce Pan współpracować z tymi państwami, i co kryje się za spotkaniami między syryjskimi i być może saudyjskimi oficjelami, o których donoszą media?
– Co do walki z terroryzmem, to rzecz wielka i wieloaspektowa, która zawiera w sobie aspekty kulturowe i ekonomiczne. Ma ewidentnie także aspekty bezpieczeństwa i militarne. Pod względem prewencji, wszystkie inne aspekty są bardziej znaczące niż te wojskowe i dotyczące bezpieczeństwa, ale dziś, i w rzeczywistości, w której żyjemy, nie zmagamy się z grupami terrorystycznymi, ale z dobrze wyposażonymi terrorystycznymi armiami, z lekkim, średnim i ciężkim uzbrojeniem. One mają miliardy dolarów na rekrutację ochotników. Na tym etapie aspekty bezpieczeństwa i wojskowe są priorytetowe. Tak więc, sądzimy że taki sojusz powinien działać w różnych dziedzinach, ale przede wszystkim w walce na lądzie. Oczywiście, taki sojusz powinien składać się z państw, które wierzą w walkę z terroryzmem i wierzą, że sprzeciw wobec terroryzmu powinien być ich naturalną postawą. Na stan dzisiejszy, osoba wspierająca terroryzm nie może być tą samą osobą, która go zwalcza. A to jest to, co te państwa teraz robią. Arabia Saudyjska, Turcja, Jordania, które udają, że są częścią koalicji przeciwko terroryzmowi w północnej Syrii, w rzeczywistości wspierają terroryzm na południu, północy i północnym zachodzie, praktycznie w tych samych regionach, w których rzekomo walczą z terroryzmem. Raz jeszcze mówię, że w ramach interesu publicznego, jeśli te państwa zdecydują wrócić na właściwe stanowisko, wrócić do swojego rozsądku i walczyć z terroryzmem, oczywiście zaakceptujemy i będziemy współpracować z nimi i z innymi. Nie mamy prawa weta i nie przywiązujemy się do przeszłości. Polityka zmienia się cały czas. Może się zmienić na lepsze, sojusznik może stać się przeciwnikiem, a przeciwnik sojusznikiem. To normalne. Jeśli będą walczyć z terroryzmem, będziemy z nimi współpracować.
Panie Prezydencie teraz jest problem wielkiej fali uchodźców, głównie z Syrii, zmierzającej do europy. Niektórzy mówią, że ci ludzie są praktycznie straceni dla Syrii. Teraz są bardzo niezadowoleni z syryjskich władz, ponieważ nie były one zdolne by ochronić ich i musieli opuścić swoje domy. Jak Pan patrzy na tych ludzi? Czy widzi Pan w nich część elektoratu syryjskiego w przyszłości? Czy oczekuje Pan, że powrócą? Drugie pytanie odnosi się europejskiego poczucia winy co do przemieszczeń ludności mających teraz miejsce? Czy uważa Pan Europę za winną w tym zakresie?
– Każda osoba, która opuszcza Syrie, z pewnością stanowi stratę dla ojczyznę, niezależnie od swojej pozycji lub zdolności. To oczywiście nie dotyczy terrorystów. Zaliczają się tu wszyscy obywatele za wyjątkiem terrorystów. Więc tak, jest wielka strata w wyniku imigracji. Podniósł Pan sprawę wyborów. W ostatnim roku mieliśmy elekcję prezydencką w Syrii i było wtedy wielu uchodźców, zwłaszcza w Libanie. Według zachodniej propagandy, wszyscy ci opuścili państwo, opresję państwa i mordy państwa więc powinni być wrogami państwa. Ale, ku zaskoczeniu ludzi Zachodu, większość z nich głosowało na prezydenta, który ma ich jakoby zabijać. To był wielki cios dla zachodniej propagandy. Oczywiście wybory mają swoje reguły. Powinna być ambasada oraz nadzór państwa syryjskiego nad procesem głosowania. To zależy od stosunków pomiędzy krajami. Wiele państw zaostrzyło swoje relacje z Syrią i zamknęło jej ambasady, więc obywatele syryjscy nie mogą głosować w tych państwach. Powinni oni udać się do innych krajów, gdzie urny wyborcze zostały zainstalowane. Ale tak się nie stało.
Odnośnie Europy, to oczywiście jest ona winna. Dzisiaj Europa próbuje mówić, że jest odpowiedzialna ponieważ nie dała pieniędzy lub nie pozwoliła tym ludziom legalnie imigrować i z tego powodu oni zdecydowali się przepłynąć przez morze i utonęli. Wyrażamy swój żal z powodu wszystkich niewinnych ofiar, ale czy ludzie którzy toną w morzy są dla nas droższe od zabitych w Syrii? Czy są droższe od niewinnych ludzi, którym terroryści ucięli głowy? Czy odczuwa Pan smutek z powodu śmierci dziecka w morzu i nie z powodu tysięcy dzieci, zabitych przez terrorystów w Syrii? I z powodu mężczyzn, kobiet oraz osób starszych? Te podwójne standardy Europejczyków nie mogą być dłużej akceptowane. One zostały ewidentnie obnażone. Nie ma sensy odczuwanie smutku z powodu śmierci pewnych ludzi przy jednoczesnym jego braku przy śmierci innych. Zasady pozostaję takie same. Więc Europa jest odpowiedzialna ponieważ poprzednio popierała terroryzm, tak jak powiedziałem chwilę wcześniej i wciąż popiera oraz chroni terrorystów. Wciąż nazywa ich „umiarkowanymi” dzieląc ich na grupy, podczas gdy wszystkie one w Syrii są ekstremistami.
Jeśli Pan nie ma nic przeciwko, chciałbym zapytać o polityczną przyszłość Syrii. Panie Prezydencie, pańscy oponenci, zarówno ci walczący zbrojnie przeciwko władzy, jak też polityczni przeciwnicy, wciąż twierdzą, że jednym z najważniejszych warunków zapanowania pokoju w kraju jest Pana odejście z życia politycznego i pozycji głowy państwa. Co Pan o tym myśli, nie tylko ze swojego stanowiska jako prezydenta, ale również jako obywatela syryjskiego? Teoretycznie, czy jest Pan przygotowany na to, jeśli uzna Pan, iż zachodzi taka konieczność?
– W dodatku do tego co Pan mówi, zachodnia propaganda od początku koncentrowała się na idei, że przyczyną problemu jest prezydent. Dlaczego? Ponieważ chce ona przedstawić, że całe zagadnienie syryjskie sprowadza się do pojedynczej osoby a więc, zgodnie z naturalną reakcją wielu ludzi, jeśli problem leży w jednostce, to nie powinna być ona ważniejsza od całego kraju. Więc należy pozwolić jej odejść i sprawy powinny przybrać normalny obrót. W ten sposób uproszcza się sprawy na Zachodzie. To ci się dzieje w Syrii pod tym względem jest zbliżone do tego co stało się w Waszym przypadku. Proszę zauważyć jaka była reakcja mediów zachodni na zamach stanu, jaki się zaczął na Ukrainie. Co się stało? Prezydent Putin przemienił się z przyjaciela Zachodu we wroga i został określony jako Car. Jest przedstawiany jako dyktator prześladujący opozycję w Rosji, mający dojść do władzy za pomocą niedemokratycznych środków, pomimo faktu, że wybrano go w powszechnych wyborach, które Zachód sam uznał za demokratyczne. Teraz nie są one dłużej demokratyczne. To jest zachodnia propaganda. Oni mówią, że jeśli prezydent odejdzie, stan rzeczy się poprawi. Co to oznacza w praktyce? Dla Zachodu oznacza to, że dopóki jesteś na swym miejscu, dopóty my będziemy wspierać terroryzm, ponieważ zachodnią zasadą stosowaną w Syrii, Rosji oraz innych krajach, jest zmiana prezydentów, państw, lub jak oni to nazywają, obalanie reżimów. Dlaczego? Ponieważ oni nie akceptują partnerów i państw niezależnych. Jaki jest problem z Rosją? Jaki jest problem z Syrią? Jaki jest problem z Iranem? One wszystkie są państwami niezależnymi. Oni [Zachód] chcą aby pewien człowiek odszedł i został zastąpiony przez osobę, która działa w ich interesie a nie w interesie swojego kraju. Dla nas prezydent pochodzi od ludzi i poprzez wybory, a jeśli odchodzi, odchodzi przez ludzi. On nie musi odchodzić w wyniku decyzji Amerykanów, Rady Bezpieczeństwa, konferencji Genewskiej czy Genewskiego komunikatu. Jeśli ludzie chcą aby został, powinien zostać, natomiast jeśli ludzie go odrzucają, powinien odejść natychmiast. To jest zasada wedle której patrzę na sprawę.
Operacje zbrojne trwają już od ponad czterech lat. Prawdopodobnie analizował Pan sprawy i często spoglądał wstecz. Czy w pańskiej opinii był jakiś przełomowy moment, gdy zorientował się Pan, że wojna jest nieunikniona? I kto wprawił w ruch machinę wojenną? Czy był to wpływ Waszyngtonu czy też bliskowschodnich sąsiadów Syrii? Albo przyczyną były błędy po Pańskiej stronie? Czy są rzeczy, których Pan żałuje? I jeśli miałby Pan możliwość cofnięcia się w czasie, czy zmieniłby Pan coś z nich?
– W każdym państw popełniane są błędy i mogą one być popełniane każdego dnia, ale nie stanowią one o krytycznej chwili, ponieważ zawsze są tam obecne, więc co sprawia, że te błędy nagle prowadzą do sytuacji jaką mamy w Syrii obecnie? To nie ma sensu. Może Pan być zaskoczony jeśli powiem, że przełomowy moment dla Syrii stanowiło coś, o czym wielu ludzi nawet nie myśli. Była to wojna w Iraku w 2003 r., kiedy USA zaatakowały Irak. My zdecydowanie sprzeciwialiśmy się inwazji, ponieważ wiedzieliśmy, że sprawy szły w kierunku dzielenia społeczeństw i kreacji nieporządku. A jesteśmy sąsiadami Iraku. W tym czasie zdawaliśmy sobie sprawę, że wojna zmieni Irak w państwo sekciarskie, społeczeństwo podzielone przeciwko sobie. Na zachód od Syrii jest jeszcze jedno sekciarskie państwo – Liban. My jesteśmy pośrodku. W konsekwencji, początek kryzysu syryjskiego, lub tym co zaszło na początku, był naturalną konsekwencją wojny i sytuacji w Iraku, która częściowo przeniosła się do Syrii, gdzie łatwo było pobudzić pewne grupy z sekciarskich przyczyn. Drugi moment, który może być mniej znaczący, to ten kiedy Zachód oficjalnie poparły terroryzm w Afganistanie we wczesnych latach 80’ XX w., nazywając terrorystów „bojownikami o wolność” i potem w 2006 kiedy Państwo Islamskie pojawiło się w Iraku przy sponsoringu ze strony Amerykanów, którzy go nie zwalczali. Wszystkie te rzeczy razem wzięte doprowadziły do wytworzenia warunków dla niepokoju, z zachodnim wsparciem i pieniędzmi z Zatoki Perskiej, a zwłaszcza z Kataru i Arabii Saudyjskiej oraz logistycznym wsparciem Turków, zwłaszcza, że Erdogan intelektualnie przynależy do Bractwa Muzułmańskiego. Wszystko to razem wzięte doprowadziło do tego co mamy obecnie. Raz jeszcze powiem, że były błędy a błędy zawsze tworzą dziury oraz słabe punkty, ale nie są one wystarczające i nie usprawiedliwiają tego co się stało. I jeśli te wyrwy są przyczyną to czemu nie odprowadziły do rewolucji w państwach Zatoki Perskiej, zwłaszcza w Arabii Saudyjskiej, która nic nie wie o demokracji? Odpowiedź narzuca się sama, jak sądzę.
xportal.pl
USA ju? nie ma,rz?dz? tam korporacje, a ten,,prezydent”to wykreowana posta? nie wiadomego pochodzenia(patrz Tusk)skrojeni na t? sam? mod?e.Panstwa narodowe obecnie to przesz?o??,decyduj? o wszystkim,,kundle”za miche i ka?dy z ka?dym