Roman Polański sprawił wszystkim niespodziankę, stawiając się wczoraj na posiedzeniu przed krakowskim sądem w sprawie ekstradycji do USA. Jak podkreślił, było to dla niego bardzo ważne. Sąd włączył do sprawy prawie wszystkie wnioski zgłoszone przez jego obrońców, także dokumenty nadesłane z USA i Szwajcarii.
Na decyzję w sprawie ekstradycji reżysera do USA trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Sąd wyznaczył ostateczne posiedzenie na 30 października. – Chcemy, aby postępowanie zakończyło się jak najszybciej. Jesteśmy absolutnie przekonani co do swojej racji – mówił po wyjściu z sali sądowej mec. Jan Olszewski, jeden z dwóch obrońców Polańskiego. Głos zabrał także reżyser. – To było dla mnie bardzo ważne, aby tu być. Chciałem wiedzieć, które z dokumentów zostały przedstawione i uznane przez sąd – oświadczył. Jego obrońcy chcieli wykazać, że wniosek o ekstradycję jest bezzasadny z powodu zawarcia ugody przed sądem amerykańskim i odbyciu przez Polańskiego kary. Było to w 1977 roku, kiedy zarzucono mu m.in. gwałt na nieletniej. Polański spędził wtedy 43 dni w więzieniu w kalifornijskim Chino.
Zobacz: Motocyklista zabił staruszkę pod jej domem! Tragedia w w Jordanowie
– W ocenie sądu wszystkie dostarczone dokumenty wystarczają, aby ocenić przebieg postępowania pod kątem zgłoszonej przez obrońców możliwości naruszenia praw i wolności podejrzanego – stwierdził sędzia Dariusz Mazur.
se.pl