Obecna polityka Kijowa może doprowadzić do niebezpiecznej sytuacji, kiedy główną alternatywą dla prawicowego rządu będzie skrajnie prawicowa opozycja.
Obecnemu rządowi może zabraknąć sił, by się jej przeciwstawić – uważa ukraiński socjolog Władimir Iszczenko.
Ukraiński rząd stale próbuje zrzucić odpowiedzialność za wydarzenia w kraju to na powstańców, to na skrajnie prawicowe siły, choć właśnie on w dużej mierze jest odpowiedzialny za to, co się dzieje w kraju – pisze specjalizujący się w protestach społecznych ukraiński socjolog Władimir Iszczenko na łamach „The Guardian”.
– Kwestia autonomii Donbasu podzieliła i bez tego kruchą koalicję, ale rząd powinien zacząć myśleć o swoich decyzjach – uważa ukraiński socjolog.
Jego komentarze związane są z wydarzeniami w Kijowie na początku tygodnia. Ukraiński parlament na wniosek prezydenta Petra Poroszenki zatwierdził w poniedziałek w pierwszym czytaniu projekt zmian w Konstytucji kraju w zakresie decentralizacji. Po głosowaniu przed budynkiem Rady Najwyższej doszło do starć między nacjonalistami a milicją i żołnierzami Gwardii Narodowej.
W stroną funkcjonariuszy poleciał granat. W wyniku, według danych Prokuratury Generalnej Ukrainy, rannych zostało ponad 150 osób, w tym ponad 130 milicjantów i żołnierzy Gwardii. Zginęło trzech funkcjonariuszy.
Iszczenko uważa, że zaproponowane przez Kijów decentralizacyjne zmiany są luźno związane z porozumieniami mińskimi. Faktycznie nie nadają one wschodnim regionom kraju specjalnego statusu. Co więcej, tak zwanej decentralizacji towarzyszy wzmożona kontrola ze strony urzędu prezydenta nad lokalnymi władzami realizowana przez specjalnie mianowanych prefektów z szerokimi kompetencjami.
Radykalne ugrupowania „Swoboda” i „Prawy Sektor” uznały zatwierdzenie zmian w Konstytucji za kapitulację. Granat w stronę milicjantów miał rzucić członek batalionu „Siecz”, który zorganizowała partia „Swoboda” w ubiegłym roku. To jeden z wielu ochotniczych batalionów utworzonych do walki z powstańcami w Donbasie.
Jednak prezydent Petro Poroszenko w wywiadzie dla brytyjskiej telewizji Sky News oskarżył o wszystko Rosję. – Prezydent oświadczył, że winę ponosi „kremlowska kampania na rzecz destabilizacji sytuacji”, choć wszystko wskazuje na to, że właśnie zwolennicy radykalnej prawicy sprowokowali starcia z milicją – pisze Iszczenko.
Natomiast partia „Swoboda” uznała zamieszki przed budynkiem Rady Najwyższej za prowokację mającą dyskredytować patriotów, podczas gdy prorządowe grupy i liberalne ukraińskie społeczeństwo „histerycznie obwiniło” partię o śmierć żołnierzy.
I tylko kilka „głosów lewicy” przypomniało liberałom, że uprzedzano ich o ewentualnych konsekwencjach przeciągającej się współpracy z nacjonalistami.
Zdaniem socjologa, rzucenie granatu w tłum jest obecnie „w zasadzie najbardziej brutalnym aktem przemocy” na Ukrainie. Szczególnie w porównaniu z tym, co robią „obie strony konfliktu” w Donbasie.
Jednak przemoc podczas wojny, z dala od Kijowa, według Iszczenko, to jedno, a kiedy rozsierdzeni uzbrojeni weterani wracają ze strefy konfliktu z uczuciem, że ich własny rząd ich zdradził – to co innego.
Właśnie dlatego, zdaniem ukraińskiego socjologa, rząd Ukrainy ponosi większą odpowiedzialność za konflikt zbrojny w swoim kraju niż radykalna prawica i ugrupowania zbrojne. – Właśnie obecny rząd jest odpowiedzialny za nowe represje, cenzurę i dyskryminacje – podkreśla ekspert.
Jego zdaniem ruchy nacjonalistyczne na Ukrainie, które odegrały znaczną rolę podczas wydarzeń na Majdanie, teraz „jedynie reagują na to, co się dzieje”, a nie popychają do działania. Jednak ważne jest to, czy wystarczy rządowi sił, by się im przeciwstawić, biorąc pod uwagę, że ilość formacji zbrojnych tego typu wciąż rośnie.
Wydarzenia w Mukaczewo na zachodzie kraju, gdzie członkowie „Prawego Sektora” urządzili strzelaninę, wezwali do wywołania zbrojnego powstania i do tej pory nie ponieśli za to kary, świadczą o tym, jaką władzę w rzeczywistości posiada obecny ukraiński rząd. – W wyniku w ukraińskiej polityce może ukształtować się sytuacja, gdy główną alternatywą dla prawicowego narodowego rządu będzie ultranarodowa, ultraprawicowa opozycja – podkreśla Iszczenko.