Kiedy w czerwcu 2014 r. policja zatrzymała 22-letniego syna ówczesnego posła PO, a dziś ministra cyfryzacji Andrzeja Halickiego (54 l.), Armin H. miał przy sobie 1,56 g marihuany.
Fakt dotarł do jego zeznań. Wynika z nich, że przez miesiąc młodzian trzymał narkotyki w swoim pokoju! Zeznał, że ukrył je w komodzie pod wieżą, rodzice o niczym nie wiedzieli.
Armin H. zeznał, że marihuanę kupił w maju 2014 r. na Marszu Wolnych Konopi od nieznanego mężczyzny z dredami. – W dniu 24.06.2014, będąc samemu w domu, w swoim pokoju, wyjąłem wymienioną marihuanę i zrobiłem z niej skręta, którego sam wypaliłem, a pozostałą część marihuany schowałem w tym miejscu – mówił syn ministra. Dzień później resztę marihuany zabrał na spotkanie ze znajomymi. Chciał ją wypalić z kolegą, jednak przeszkodziła mu w tym policja, która zatrzymała ich w momencie przygotowywania skrętów.
W czasie śledztwa policja pojechała przeszukać mieszkanie Halickiego na warszawskim Mokotowie, gdzie zameldowany jest jego syn. Na miejscu okazało się, że rodzice Armina od kilku lat je wynajmują, a sami – wraz z synem – mieszkają w Lesznowoli pod Warszawą. Z przeszukania domu ówczesnego posła policjanci jednak… zrezygnowali! Usłyszeli za to od jego syna, że styczność z narkotykami miał już wcześniej. – Rodzice raczej nic nie wiedzieli o tym, że miałem wcześniej jakieś sporadyczne kontakty z narkotykami – zeznał Armin H.
Pod koniec grudnia 2014 r., po półrocznym śledztwie, prokuratura uznała jednak, że sprawa powinna zostać warunkowo umorzona i wniosła o ukaranie Armina 1 tys. zł grzywny. Może chociaż rodzice, w których domu ukrywał narkotyki, wyciągnęli wobec niego większe konsekwencje…
fakt.pl