Sprawa powstawania pomników upamiętniających „bohaterstwo” oprawców z UPA nurtuje Polaków od dawna.
Od niepamiętnych czasów, w miejscach gdzie dochodziło w latach 1939-1947 do rzezi ludności polskiej, dokonanej przez oddziały nacjonalistyczne zbrodniarzy UPA, obserwujemy jak, niczym grzyby po deszczu, wyrastają z ziemi monumenty hołdujące „bohaterskie” czyny banderowców. Dlaczego nie reagujemy na takie podłe występki w naszym kraju, dlaczego na to pozwalamy?!
Czy słyszał ktoś o takim absurdzie, jak wydawanie pieniędzy polskich podatników na renowacje i adaptację obiektu, jakim jest Ukraiński Cmentarz Wojskowy w Przemyślu? Obiekt ten jest cmentarzem, na którym pochowani są zmarli na gruźlicę żołnierze ukraińscy z 1920 roku, a przede wszystkim pochowani kilka lat temu członkowie band UPA, którzy zginęli, atakując ludność cywilną i Wojsko Polskie w styczniu 1946 roku w pobliskiej Birczy.
Władze Przemyśla przeznaczyły na powyższe zadanie prawie milion złotych! Istotna w tym wszystkim jest również sprawa pomnika, który powstał na tym cmentarzu.
Pamiętamy jak w 2003 roku na cmentarzu Wojskowym w Przemyślu stanął monument, upamiętniający ofiary mordów dokonanych przez ukraińskich nacjonalistów OUN-UPA na Wołyniu. Pierwotnie składał się z krzyża i pamiątkowej tablicy. W roku 2004 umieszczono na nim sylwetki zamordowanych dzieci przywiązanych do pnia drzewa kolczastym drutem.
Przeciwnicy (strona ukraińska) tego symbolu twierdzą, że nie ma on pokrycia w historii. Załączone zdjęcie , na podstawie którego rzeźba dzieci oplecionych kolczastym drutem mogła zostać wykonana, było opublikowane w 1928 roku w piśmie naukowym. Przedstawiało ofiary zbrodni chorej psychicznie kobiety czwórki dzieci Marianny Dolińskiej, Cyganki zamieszkałej w pobliżu wsi Antonówka, która w nocy z 11 na 12 grudnia 1923 roku w stanie obłędu powiesiła je na drzewie.
Kobieta po aresztowaniu męża, przekonana, że dzieci czeka śmierć głodowa, sama pozbawiła je życia. Władze samorządowe, sugerując się istnieniem zdjęcia uznały za nieodpowiedni obraz mordów dokonanych przez UPA, przedstawiony na pomniku.
Jednocześnie uznały pojawienie się rzeźby przedstawiającej martwe dzieci oplecione drutem kolczastym do drzewa, jako samowolę budowlaną, twierdząc, że pozwolenia na postawienie monumentu nikt nie wydał, tzn. rzeźbę postawiono nielegalnie.
Na wniosek mniejszości ukraińskiej w Przemyślu rzeźbę zdemontowano. Wywołało to oczywiście burzę wśród środowisk kresowych, które słusznie domagają się jej powrotu na dawne miejsce.
Autor pomnika – Stanisław Żółkiewicz – zaprzecza, jakoby kształt rzeźby przedstawiający dzieci oplecione kolczastym drutem był zapożyczony ze zdjęcia z 1928 roku, dotyczącego cygańskich dzieci.
„Pomnik nie jest dokumentem, ale moją autorską wizją. „Nie sugerowałem się żadnym zdjęciem, wzorowałem się natomiast na ustnych przekazach świadków mordów ukraińskich na Wołyniu, a głównie na Podolu, gdzie tzw. wianuszki dla „niepodległej Ukrainy” umieszczane na drzewach nie należały do rzadkości” – mówi Autor. Obecnie monument spoczywa w magazynie zakładów komunalnych Przemyśla…
Przykład pani Jadwigi Zaremby emerytowanej nauczycielki z Radruża (pow. lubaczowski, gmina Horyniec), którą potraktowano jak przestępcę, świadczy o nieodpowiednim podejściu do tematu tamtejszych władz samorządowych.
Pani Jadwiga Zaremba za to, że fundując krzyż, który został postawiony na przy cerkiewnym cmentarzu w miejscu pochówku mieszkańców Radruża zamordowanych przez bandy UPA, najzwyczajniej trafiła przed oblicze prokuratury!
Na krzyżu, który ufundowała, miała zostać umieszczona tablica z nazwiskami ofiar banderowców. Inicjatywa pani Jadwigi wywołała niezadowolenie lokalnych urzędników, którzy zakwalifikowali krzyż jako pomnik, a nie nagrobek, na który nie potrzebowałaby niczyjej zgody.
Fundatorka dostała nakaz rozebrania obiektu! Przedstawiciele nadzoru budowlanego zarzucają Pani Jadwidze Zarembie, że stawiając krzyż na cmentarzu naruszyła przepisy prawne dotyczące stawiania pomników, sami nie będąc w stanie wyjaśnić jakie są różnice pomiędzy pomnikiem a nagrobkiem.
Antypolskim posunięciem jest również fakt, że kilkadziesiąt metrów od krzyża, na cmentarzu, znajduje się pomnik „bohaterów UPA” postawiony de facto bezprawnie!
Jeśli chcemy uważać się za Polaków we własnym kraju, to nie powinniśmy dopuszczać do sytuacji, kiedy obcokrajowcy plują na naszą ziemię, stawiając na niej pomniki zbrodniarzom – swym „bohaterom”!
Podobny pomnik upamiętniający morderców Polaków przez bandy OUN – UPA znajduje się również na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.
Problem powstawania pomników hołubiących faszyzm ukraiński nie znika, wręcz odwrotnie – nasila się! Otóż kilka lat wstecz w szkole, w której językiem wykładowczym jest ukraiński, dotowanej przez Polskę, realizowano program pod nazwą „Mój dziadek był w UPA”.
Program gloryfikował działalność zbrodniarzy UPA – obecnych „kombatantów”, ukazując ich jako bohaterów narodowych. Nasuwa mi pytanie, gdzie jest nadzór pedagogiczny i wychowawcy tej szkoły? Co to za program, który w treściach nauczania popiera wychowywanie młodzieży w duchu zbrodni ukraińskiego nacjonalizmu faszystowskiego i antysemickiego?
Nie zapomnimy nigdy, że nasi dziadkowie byli w okrutny sposób mordowani przez oprawców z UPA, którzy dziś uznawani są za „bohaterów” Ukrainy! Czy władze Ukrainy przeprosiły Polskę za dokonane ludobójstwo w czasie trwania II wojny światowej?
Skąd biorą się takie absurdy w sprawach, w których niewybaczalne jest, by miały swoje miejsce? Dlaczego pozwalamy, by powstawały kolejne nielegalne pomniki UPA na Podkarpaciu, Lubelszczyźnie i innych regionach dotkniętych działalnością banderowców?
Brakuje stanowczości i konsekwencji wśród władz lokalnych i państwowych, pozwalających na własnym terenie stawiać pomniki zbrodniarzom faszystowskiego i antysemickiego ukraińskiego nacjonalizmu, a doszukujemy się niejasności i legalności stawianych pomników upamiętniających ofiary tych morderców!
Od wielu już lat służby mające stać na straży porządku prawnego w Polsce nie mogą znaleźć sprawców, którzy masowo stawiają nielegalne pomniki UPA w Polsce.
Tymczasem sami członkowie Związku Ukraińców w Polsce i Związku Więźniów Politycznych i Represjonowanych („kombatanci” UPA) przyznają się, iż to oni stawiają nielegalne pomniki oraz zapowiadają, że będą stawiać następne.
Jak to jest możliwe, że w wolnej Polsce władze państwowe milczą na temat tragedii ludobójstwa dokonanego przez Ukraińców na Polakach na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej w czasie drugiej wojny światowej?
Przecież zamordowano tam w bestialski sposób kilkaset tysięcy naszych rodaków, w tym kobiety, dzieci i starców za to tylko, że byli Polakami. Do dzisiaj zbrodnia ta nie została potępiona przez rząd III RP i zbrodniarze nie zostali ukarani. Wielu z tych zbrodniarzy jeszcze żyje! Żeby jeszcze bardziej upokorzyć Polaków, mordercom z UPA stawia się na polskiej ziemi pomniki!