
Minister w Kancelarii Premiera Maciej Berek i członek Rady Polityki Pieniężnej Przemysław Litwiniuk – to wstępnie rozważani w obozie rządzącym potencjalni kandydaci na nowego prezesa Najwyższej Izby Kontroli. W grze są jeszcze obecny wiceszef NIK Jacek Kozłowski i sam Marian Banaś.
Choć kampania wyborcza wchodzi w kluczowy okres, niemal całkowicie angażując polityków, równolegle trwają inne procesy. Jednym z nich jest konieczność wyboru nowego szefa Najwyższej Izby Kontroli, ponieważ sześcioletnia kadencja Mariana Banasia kończy się w sierpniu.
– Prezesa NIK powołuje Sejm bezwzględną większością głosów za zgodą Senatu. Będzie więc pewnie sporo tarć koalicyjnych wokół tego. Każdy będzie próbował forsować swojego kandydata. A żeby zdążyć wybrać następcę, należałoby to rozpocząć w lipcu, a najlepiej pod koniec czerwca – wskazuje rozmówca z KO.
Przyznaje jednocześnie, że wybór nowego prezesa będzie częścią większej układanki. Jej elementy to przede wszystkim wynik wyborów prezydenckich (wybory będą kluczowe dla tego, w jakim kierunku pójdą dyskusje wokół zmian w rządzie), szykowana rekonstrukcja rządu oraz to, jak Donald Tusk ułoży sobie w tym nowym rozdaniu relacje z koalicjantami.
Giełda nazwisk
Z nieoficjalnych ustaleń money.pl wynika, że na giełdzie potencjalnych następców Mariana Banasia pojawiają się pierwsze nazwiska. Jednym z nich jest szef Stałego Komitetu Rady Ministrów Maciej Berek.
To byłby bardzo dobry kandydat. Bliski współpracownik Tuska, koordynuje prace resortów i prace legislacyjne rządu. Pytanie tylko, czy Tusk będzie skłonny go 'wypuścić’ z Kancelarii Premiera. Bo gdzie on znajdzie drugiego tak zaufanego i zaangażowanego współpracownika? – zastanawia się polityk Koalicji Obywatelskiej.
Także ze strony rozmówcy z partii Szymona Hołowni słyszymy podobną opinię. – Na pewno Berek świetnie by się sprawdził w NIK, tym bardziej że chyba jest już mocno dociążony obecną funkcją, ale wątpię, czy premier go puści – mówi.
Rozmówca z otoczenia Donalda Tuska studzi emocje. – W ogóle nie było rozmowy o Berku. Była tylko ogólna i krótka dyskusja, ale tylko o tym, że pora wziąć temat nowego szefa NIK na radar – przekonuje.
– Odmawiam komentarza w sprawach personalnych, natomiast uważam, że NIK jest instytucją, która ma potencjał, żeby w większym stopniu wpływać na państwo. Dzisiaj, niestety, to oddziaływanie jest nieefektywne w stosunku do możliwości, które taka instytucja posiada – mówi nam z kolei sam Maciej Berek.
Kolejny potencjalny kandydat na prezesa NIK to członek RPP Przemysław Litwiniuk. Z naszych informacji wynika, że mógł być w tej sprawie sondowany przez ludowców.
Niczego nie mogę w tym temacie potwierdzić. Proszę przyjąć zapewnienie, że jeżeli otrzymam stanowczą propozycję mojego udziału w procedurze powołania prezesa NIK i podpiszę zgodę na kandydowanie, to złożę w tej sprawie publiczne oświadczenie, skutkujące przerwaniem wykonywania aktualnego zajęcia – mówi Litwiniuk money.pl.
– Obecnie niezależne, bezstronne i maksymalnie zaangażowane pełnienie funkcji członka RPP jest nie do pogodzenia z jakąkolwiek moją partycypacją w spekulacjach lub pertraktacjach z politykami na temat ich decyzji personalnych. Myślę, że delikatność tych uwarunkowań jest dostrzegalna także dla organizatorów procesów kreacyjnych w parlamencie – dodaje członek RPP.
Co ciekawe, ciepło o takiej potencjalnej kandydaturze wypowiada się nasz rozmówca z KO. – Litwiniuk to nie byłaby zła kandydatura, był doradcą w Senacie poprzedniej kadencji. Problem w tym, że jest on szerzej nieznany politykom Platformy, a przez to może sobie nie zaskarbić ich zaufania przy wyborze – wskazuje polityk.
Z tego, co słyszymy, w grze jest także obecny wiceprezes NIK Jacek Kozłowski. Wcześniej, jako wojewoda mazowiecki, związany był z Platformą Obywatelską, jednak jego drogi z tą partią się rozeszły i dołączył do Polski 2050. Jeden z naszych rozmówców twierdzi, że Kozłowski ma zabiegać o wsparcie jego ewentualnej kandydatury przez Szymona Hołownię.
Na pewno ambicje na reelekcję ma sam Marian Banaś (prezes NIK może pełnić funkcję przed dwie kadencje). Problem w tym, że jego notowania w KO nie są dziś zbyt wysokie.
Na pewno go nie poprzemy, bo cały czas mu jest pamiętane, co robił wcześniej. Tych raportów o poprzedniej władzy, które przygotował, jest ciągle za mało. Poza tym jest kwestia jego syna, który uchodzi za szarą eminencję w NIK – mówi nam poseł KO.
NIK-owski pat w koalicji?
Na razie jednak Marian Banaś ma kalkulować, że jeszcze długo pozostanie prezesem NIK, a właściwie p.o. prezesa po ukończonej kadencji. Miałby to być efekt spodziewanego klinczu w koalicji przy wyborze jego następcy. – Banaś zakłada, że będzie podobny problem, co przy wyborze Rzecznika Praw Obywatelskich. Proszę sobie przypomnieć, jak długo Adam Bodnar czekał na wybór następcy – wskazuje rozmówca z KO.
Nie można wykluczyć, że pojawią się też inni kandydaci wysuwani przez inne ugrupowania koalicyjne. – Na razie nie było o tym dyskusji. Jest jeszcze czas. Pewnie w czerwcu czy lipcu sprawa stanie w Sejmie – mówi nam rozmówca związany z Polską 2050.
On, ale też inni politycy koalicji rządzącej, z którymi rozmawialiśmy, uważają, że ta sprawa będzie elementem szerszej układanki w gronie koalicjantów. Oprócz wspomnianych przetasowań w rządzie, chodzi też o możliwe zmiany na fotelu marszałka Sejmu, jakie wynikają z umowy koalicyjnej. O samej rekonstrukcji na razie cicho. – To w tej chwili nie jest temat, dopóki nie są rozstrzygnięte wybory prezydenckie – mówi nasz rozmówca z otoczenia Donalda Tuska.
Dodaj komentarz