Pożyczka, jaką Stany Zjednoczone udzieliły Polsce na zakup śmigłowców szturmowych AH-64 Apache, ponownie ożywiła dyskusję na temat tego kontraktu. Wciąż jest wiele niedomówień.
- Polska podpisała umowę, która pozwala nam na zakup 96 śmigłowców AH-64 Apache Guardian za ok. 40 mld zł.
- To jedne z najlepszych śmigłowców świata, ale też jedne z najdroższych nie tylko w zakupie, ale również w eksploatacji.
- Tak naprawdę wciąż jednak nie wiadomo, ile ostatecznie śmigłowców Apache i z jakim uzbrojeniem kupi Polska. Są co do tego kontrowersje.
Śmigłowce Apache, za które zapłacimy ok. 40 mld zł, kupimy wraz z pakietem logistycznym (sprzęt do wykonywania obsług śmigłowców, sprzęt lotniskowo-hangarowy i wsparcie techniczne) i szkoleniowym (szkolenia specjalistyczne dla pilotów, personelu technicznego i symulatory) oraz zapasem amunicji i części zamiennych.
Wątpliwości co do tego kontraktu są jednak wciąż te same. Dotyczą przede wszystkim tego, czy tak duża liczba śmigłowców jest nam potrzebna, czy stać nas na nie i czy uda się polskiemu wojsku unieść w górę tak dużą liczbę śmigłowców.
Zacznijmy od tego co pewne. Zakup Apache w miejsce poradzieckich maszyn Mi-24, nazywanych „latającymi czołgami”, choć od dawna z powodu braku nowoczesnych systemów przeciwpancernych daleko im do tej nazwy, w znaczącym stopniu poprawi nasze zdolności operacyjne śmigłowcowego lotnictwa uderzeniowego.
Apache Guardian to bez wątpienia jeden z najnowocześniejszych śmigłowców świata, z doskonałym radarem oraz systemem Link 16, dzięki któremu będą one mogły współpracować z czołgami Abrams, myśliwcami F-16, a w przyszłości także myśliwcami F-35, a nawet z dronami.
Tak naprawdę to jednak publicystyka, mająca podkreślić walory tych maszyn. Apache rzeczywiście ma system, który umożliwia mu wymianę informacji, ale nie oznacza to, że będzie się mógł komunikować np. z każdym czołgiem.
Apache mają wspierać wozy bojowe bezpośrednio w walce. Równie dobrze mogą to być czołgi Leopard czy K2. Śmigłowce mogą współdziałać z dronami. Rozwijane są zdolności do odbierania obrazów dronów i możliwości sterowania kamerami dronów, a także dronem, wyznaczając mu cele do zniszczenia. To wciąż jeszcze czas przyszły, zwłaszcza w polskich warunkach. Po prostu nie mamy odpowiednich do tego dronów.
Pożyczki w ramach FMF są oferowane bliskim partnerom Stanów Zjednoczonych na zakup sprzętu wojskowego z USA
Fundusze na zakup śmigłowców Polska pozyska m.in. w ramach programu Foreign Military Financing. Niedawno Polska i Stany Zjednoczone zawarły umowę pożyczki na kwotę 3,08 mld dolarów.
Jak wyjaśnił resort obrony, jest to trzecia pożyczka udzielana przez rząd amerykański Polsce. Poprzednia umowa została podpisania 1 lipca. „Łącznie rząd USA przyznał Polsce fundusze w ramach pożyczki bezpośredniej w wysokości 7,08 mld dolarów” – podkreślił MON.
Warto przypomnieć, że pożyczki w ramach Foreign Military Financing są oferowane bliskim partnerom Stanów Zjednoczonych na zakup sprzętu wojskowego z USA. W założeniach programu zapisano wprost, że służy on kreowaniu polityki obronnej USA, zawieraniu sojuszy oraz ma na celu uzależnienie partnerów wieloletnimi umowami poprzez późniejszą eksploatację, serwis i wymuszone zakupy części zamiennych.
Na takich samych zasadach w kwietniu 2003 r. podpisaliśmy umowę na zakup amerykańskich myśliwców F-16. Rząd amerykański udzielił nam na ten cel pożyczki w wysokości 3,6 mld dol. Ostatnią ratę za samoloty F-16, wynoszącą, bagatela, 1,8 mld dol., zapłaciliśmy w 2015 r.
Pieniądze z pożyczki zasilą Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych (FWSZ), który obok środków z budżetu państwa jest jednym z dwóch głównych źródeł finansowania procesu modernizacji technicznej Wojska Polskiego
Koszt zakupu śmigłowców to jedna trzecia kosztów, które poniesiemy na ich utrzymanie
Gdyby doszło do zakupu 96 śmigłowców AH-64, to Polska stałaby się drugim co do wielkości, po USA, użytkownikiem tych maszyn i jednocześnie posiadaczem jednej z kilku największych flot śmigłowców bojowych na świecie.
– Wyobraźmy sobie taki scenariusz, że mamy już wszystkie 96 Apache. Jedną salwą jesteśmy w stanie zniszczyć około tysiąca czołgów rosyjskich. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy Rosjanie są w stanie wystawić tyle czołgów. Wdrożenie tych maszyn będzie kolejną epokową zmianą dla polskiej armii. To naprawdę rewolucja, będzie to znacząca siła odstraszania – uważa gen. Tomasz Drewniak, były inspektor sił powietrznych.
Jednak to, że USA zaoferowały Polsce sprzedaż 96 śmigłowców Apache, nie oznacza, że tyle ich już zakontraktowaliśmy. To przede wszystkim informacja dla Kongresu o potencjalnym eksporcie amerykańskiej broni, ze wskazaniem maksymalnie możliwej ich liczby i wartości. O tym, ile kupimy tych maszyn i za jakie pieniądze, zadecydują dopiero konkretne umowy wykonawcze.
Tak się prawdopodobnie kiedyś stanie, ale to nie znaczy, że kupimy wszystkie maszyny naraz, w jednej umowie. Zanim spróbujemy odpowiedzieć, jakie jeszcze kontrowersje budzi kontrakt, dodajmy, że zdaniem ekspertów na tak drogie zakupy nas po prostu nie stać.
Nie chodzi przy tym jedynie o koszty zakupu. 60 mld zł, czy nawet 40, które możemy zapłacić za śmigłowce, to zaledwie jedna trzecia ich kosztów, które poniesiemy na utrzymanie, obsługę, remont i części zamienne.
Ich eksploatacja będzie bardzo droga, nawet jeśli w wyniku podpisanych umów offsetowych, dzięki produkcji niektórych elementów i obsługi w kraju, koszty nieco się pomniejszą. Godzina lotu Apache to 25 tys. zł. Uniesienie w powietrze całej floty na godzinę kosztowałoby ok. 2,5 mln zł.
Maszyna wymaga znacznej obsługi, nawet kilkunastu osób i wielu specjalistycznych narzędzi. Szkolenie zajmie sporo czasu. Do tego trzeba skądś tę obsługę wziąć.
Potrzeba będzie załóg do setek nowych czołgów, dział samobieżnych i wielu innych systemów uzbrojenia, które chcemy pozyskać. Demografia za kilka lat może rozbić najśmielsze plany – mówi WNP PL gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych.
Kolejny problem do rozwiązania to nowi piloci do tych maszyn. Skąd ich wziąć?
Na przełomie sierpnia i września 2023 r. wysłano do USA na szkolenia naszych techników i pilotów. Do dzisiaj nie ma jednak projektu stosownej umowy leasingowej na osiem śmigłowców AH-64, które miały służyć do szkolenia żołnierzy w kraju.
– Tylko dla utrzymania w linii 96 śmigłowców Apache potrzeba będzie ponad 300 pilotów. Trudno sobie wyobrazić, by obecne, średnie pokolenie pilotów śmigłowcowych udało się przeszkolić do lotów na tych maszynach – mówi WNP.PL gen. Jan Rajchel, były komendant Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie.
Nasze szkoły aktualnie wypuszczają 30 pilotów rocznie. To znaczy, że na wyszkolenie pilotów tylko dla Apache potrzeba będzie 10 lat. Oczywiście można skierować więcej kandydatów na pilotów do szkolenia za granicę, ale są to kolejne duże koszty – podkreśla generał.
Przyjmijmy jednak, że – mimo iż Amerykanie zwracają uwagę, że śmigłowce uderzeniowe we współczesnej wojnie nie będą już odgrywać tak dużej roli jak dotychczas – śmigłowce szturmowe są nam niezbędne. Dlaczego akurat 96, a nie 50 czy 120?
Liczbę śmigłowców wyliczyli wojskowi na podstawie planów MON, które założyło, że siły zbrojne będą liczyły sześć dywizji. Każda dywizja powinna dysponować eskadrą śmigłowców szturmowych. Liczy ona 16 maszyn. Dla sześciu dywizji trzeba zatem 96 śmigłowców.
Wciąż jednak większość nowych jednostek budowanych od podstaw dywizji to jedynie chorągiewki na mapie. Jak powiedział wicepremier i szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, niektóre liczą po kilka osób w dowództwach. Tak naprawdę w miarę pełne są dwie dywizje oraz dwie kolejne w budowie.
Obecnie wciąż mamy formalnie dwie eskadry śmigłowców bojowych, etatowo każda po 16 maszyn, uzbrojone w poradzieckie Mi-24, choć dokładnie nie wiadomo, ile tych maszyn pozostało w służbie. Części z nich przekazaliśmy Ukrainie. Mówi się, że zostało ok. 15 szt.
Apache są dobrze uzbrojone, m.in. do zwalczania celów pancernych w pociski AGM-179A JAGM (mamy zgodę na zakup 460 szt.) oraz AGM-114R2 Hellfire II. Przeciwko celom powietrznym mają pociski FIM-92K Stinger. Właśnie te dwa ostatnie typy rakiet budzą wątpliwości.
Wraz ze śmigłowcami AH-64 możemy też kupić 1844 przeciwpancernych pocisków kierowanych AGM-114R2 Hellfire (ok. 150 tys. dol. za szt.), które według specjalistów są już przestarzałe i armia amerykańska wycofuje je z uzbrojenia.
Do tego ich zasięg wynosi do 8 km. Odpalający je śmigłowiec wspierający bezpośrednio walczące oddziały będzie zatem pozostawał w polu rażenia nieprzyjacielskich przenośnych systemów przeciwlotniczych bardzo krótkiego zasięgu.
Ponoć mają być przeznaczone dla śmigłowcach AW149, ale przecież mamy znacznie nowocześniejsze pociski Brimstone, które będziemy produkować w Polsce, i już produkowane w Mesko kierowane pociski rakietowe Spike. Możemy produkować ich kolejne odmiany o zasięgu 16 km i w przypadku ciężkiego pocisku Spike NOLS nawet do 50 km, jeśli odpalana będą ze śmigłowca.
Przyznana pożyczka na zakup aż tylu maszyn nie wystarczy
Kolejne pytanie: czy warto kupować 500 pocisków Stinger (250 tys. dol. za szt.) do obrony powietrznej Apache, skoro mamy swoje, bardzo dobre systemy Piorun, które stały się postrachem wrogich śmigłowców, samolotów i dronów na Ukrainie i do tego są znacznie tańsze.
Sprzedaliśmy do USA około 139 szt. Piorunów w latach 2016-2019. Amerykanie nie kupili ich przypadkowo. Doszli do wniosku, że ich systemy obrony przeciwlotniczej, jak Stingery, są już przestarzałe i potrzebują modernizacji
Dobra wiadomość jest taka, że podobnie jak nie musimy kupować wszystkich 96 śmigłowców, tak też nie ma przymusu, byśmy kupili akurat tyle wspomnianych rakiet, na ile mamy zgodę. Zaoszczędzone pieniądze lepiej przeznaczyć na modernizację Piorunów.
W szybko zmieniających się warunkach współczesnego pola walki jest już taka potrzeba. Zwłaszcza że w wielu krajach producenci zestawów MANPADS ulepszają swoje rozwiązania oraz pracują nad nowocześniejszymi systemami przeciwlotniczymi krótkiego zasięgu, jak MBDA. Także Amerykanie modernizują swoje Stingery.
Nie ma wątpliwości, że przyznana pożyczka na zakup aż tylu maszyn nie starczy. Za te pieniądze możemy kupić co najwyżej jedną eskadrę, nawet jeśli przyjmiemy, że śmigłowce bojowe są nam obecnie niezbędne.
Nie ma się też co łudzić, że podpiszemy kontrakt na 96 nowych śmigłowców Apache. Liczba ta pozostanie ambicją do osiągnięcia, a na początek zakupy będą mniejsze. MON nie przedstawił w tej kwestii swoich zamiarów, ale możliwe, że będą to 32 maszyny dla dwóch eskadr bądź co najwyżej dla czterech eskadr, czyli 64.
Zakup ten, nawet spłacany ratami, pochłonie duże pieniądze z budzetu obronnego. Ten ma być w przyszłym roku najwyższy w historii, ponad 186 mld zł, ale i tak na wszystko nie wystarczy. Oby tylko kontrakt na Apache nie spowodował, że ze względów finansowych trzeba będzie na jakiś czas odłożyć inne ważne dla żołnierzy zakupy.
Źródło: wnp.pl