
Agencja Uzbrojenia poinformowała niedawno o rozpoczęciu postępowania na zakup 100 tys. szt. amunicji do działek w samolotach FA-50 GF, które pozyskaliśmy z Korei Południowej. To już trzecie podejście. Czy tym razem się uda?
- Brak uzbrojenia i certyfikatów dla pierwszych samolotów szkolno-bojowych FA-50 GF to jeden z mankamentów umów podpisanych na ich zakup.
- Do dziś samoloty te nie mają amunicji 20 mm do działek pokładowych. Agencja Uzbrojenia ogłosiła niedawno kolejne postępowanie na jej zakup. Po raz trzeci.
- Obecnie certyfikaty na produkcję amunicji dla samolotów F-50 posiada kilka firm w Korei Południowej, m.in. firma Korea Aerospace Industries, producent tych maszyn.
Pierwsze 12 samolotów szkolno-bojowych dla polskiej armii w wersji FA- 50GF (Gap Filler) jest już w Polsce. Siły Powietrzne RP chcą jeszcze pozyskać 36 lekkich samolotów bojowych FA-50 Fighting Eagle w wersji FA-50PL dostosowanej do polskich wymagań (maszyny będące już w naszym posiadaniu mają być zmodernizowane do tej wersji).
Koszt tego zakupu to 14,6 mld zł. 12 egzemplarzy w wersji pomostowej FA-50GF dostarczono do Polski w 2023 r. Natomiast FA-50PL zgodnie z umową mają być dostarczone w latach 2025-2028.
Kupić to dopiero początek. Uziemiony sprzęt za ponad 14 mld zł
– Z powodu zaniedbań i błędów wynikających z kontraktu podpisanego przez poprzedniego ministra obrony Mariusza Błaszczaka najnowsze samoloty szkolno-bojowe polskiej armii – koreańskie FA-50 – przez kilka miesięcy były uziemione – krytykował poprzedników wicepremier, szef Ministerstwa Obrony Narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz.
Samoloty nie miały zamontowanego uzbrojenia, co oznaczało, że nie mogły być używane w operacjach bojowych. Brakowało certyfikatów na środki pirotechniczne umieszczone w fotelach katapultowych, co uniemożliwiło samolotom wykonywanie lotów. Niedociągnięcia te spowodowały, że samoloty przez kilka miesięcy były uziemione i nie mogły być używane do szkolenia pilotów.
– Wojsko musiało wykonać ogrom pracy, żeby wszystkie certyfikaty i zgody były wydane. To się zrealizowało, ale ten przykład najlepiej obrazuje, jak powiedzenie o dokonaniu zakupu nie kończy finału i nie jest finałem sprawy. Infrastruktura, zabezpieczenie, przygotowanie uzyskanie wszystkich pozwoleń to jest dopiero finał sprawy – podkreślał wicepremier Kosiniak-Kamysz.
Wciąż jednak nie wszystko wychodzi tak, jak chciałoby wojsko. Przykładem pozyskanie uzbrojenia dla FA-50 – w szczególności tego podstawowego – amunicji do działek tych maszyn. Komunikat o rozpoczęcia postępowania na tę amunicje, który pojawił się na stronie Agencji Uzbrojenia w piątek, 7 lutego, jest już trzecim podejściem do jej zakupu.
Poszukujemy amunicji, która mogłaby być dopuszczona do użycia z samolotami FA-50
Chodzi o pozyskanie 100 tys. sztuk amunicji do 20 mm trójlufowych działek samolotowych, w tym 50 tys. sztuk amunicji bojowej (HEI M56A3) i 50 tys. sztuk ćwiczebnej (TP M55A2). Agencja Uzbrojenia zastrzegła, że oferty będą przyjmowane do 12 marca 2025 r.
W komunikacie podkreślono, że oferowane wyroby muszą zapewniać techniczną możliwość wykorzystania na działku A-50 zabudowanym na samolotach FA-50, co powinno być potwierdzone poprzez dopuszczenie do eksploatacji na podstawie obowiązującej dokumentacji technicznej samolotu lub posiadać dopuszczenie do eksploatacji na podstawie tzw. biuletynu technicznego.
Poszukujemy zatem amunicji, która mogłaby być dopuszczona do użycia z samolotami FA-50, która już posiada dopuszczenie do eksploatacji w oparciu o dokumentację techniczną FA-50, została dopuszczona do eksploatacji na podstawie biuletynu technicznego zatwierdzonego przez Głównego Inżyniera Lotnictwa Wojskowego (procedura ta miałaby zostać wykonana na koszt oferenta).
Kolejna możliwość dopuszczenia do przetargu to posiadanie oświadczenia dokonane przez oferenta lub władzę lotniczą kraju producenta FA-50, że jego amunicja może zostać wykorzystana przez FA-50 bez konieczności dokonania dodatkowych prac integracyjnych na maszynach.
Na odbiorcę amunicji wyznaczono 23. Bazę Lotnictwa Taktycznego (BLT) w Mińsku Mazowieckim, która obecnie jest jedynym użytkownikiem eskadry samolotów FA-50, a po (prawdopodobnie) dostawach kolejnej eskadry będzie także największym. Trzecia eskadra ma być ulokowana w 21. BLT w Świdwinie lub w 22. BLT w Łasku.
Trzeci przetarg na pociski i wciąż bez skutku. Sami produkujemy amunicję, ale myśliwską
Dodajmy, że to już trzecie postępowanie przetargowe na zakup amunicji do 20 mm dla FA-50. Poprzednie postępowania zostały unieważnione. Pierwsze w październiku 2023 r., a drugie w październiku 2024 r. Powodem unieważnienia był brak ofert w odpowiednich terminach. Czy to obecne postępowanie będzie ostatnim?
W ogłoszonym właśnie przetargu Agencja Uzbrojenia liczy na lepszy wynik i pełną realizację zamówienia. Dobrze byłoby, gdyby tak się stało, ale dotychczasowy przebieg pozyskania tej amunicji wskazuje, że to wciąż tylko nadzieja.
I tu nie po raz pierwszy kłania się konieczność posiadania własnego przemysłu, który produkowałby amunicję w kraju na potrzeby wojska i to w ilościach, które zapewniłyby armii dostęp do tych środków w przypadku konfliktu.
Polska wciąż składa amunicję artyleryjską z elementów zakupionych za granicą. W kwestii produkowania jej w kraju od lat mamy do czynienia z marazmem decyzyjnym. Wciąż nie możemy się uporać z problemem produkcji amunicji na potrzeby własne.
Pod koniec 2024 r. Konsorcjum PGZ-Amunicja i Agencja Uzbrojenia zawarły umowę wykonawczą na dostawy blisko 300 tys. sztuk amunicji artyleryjskiej kal. 155 mm, którą ze względu na wielkość zamówienia i jego wartość – blisko 11 mld zł – okrzyknięto historyczną. Zdaniem specjalistów to jednak optymizm na wyrost.
Najważniejsze są zdolności wojsk do wykonywania zadań na czas wojny. Kluczem do tego, jak pokazała Ukraina, jest amunicja. Wojsko powinno ją dostawać przede wszystkim od własnego przemysłu. A my ile amunicji produkujemy? Jesteśmy potentatem w produkcji amunicji, ale myśliwskiej – mówi naszemu portalowi gen. Leon Komornicki, były zastępca szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
Gen. dr Jarosław Kraszewski, były szef artylerii oraz były dyrektor Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, przypomina, że współczesny konflikt na taką skalę jak w Ukrainie to wojna techniczna, czyli taka, w której zużywa się ogromne ilości materiałów w krótkim czasie.
– Dotyczy to żywności, paliwa, ale przede wszystkim amunicji. Rekordowe dzienne zużycie przez Rosjan amunicji artyleryjskiej to ok. 60 tysięcy pocisków. Dlatego w Polsce powinny powstać co najmniej trzy fabryki produkujące początkowo przynajmniej po 100 tys. pocisków rocznie – uważa.
Potrzebujemy narodowego programu amunicyjnego. 5 mln sztuk w 5 lat
Gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych, mówi WNP.PL, że już w ciągu dwóch-trzech lat, maksymalnie kilku, możemy mieć w kraju bardzo zaawansowane fabryki amunicji, które pod kontrolą rządu produkowałyby amunicję różnych kalibrów.
– To nie może być jedynie produkcja 150-300 tys. sztuk amunicji. Potrzebujemy narodowego programu amunicyjnego, który pozwoli w ciągu najbliższych pięciu lat wyprodukować 3-5 mln sztuk amunicji – uważa gen. Skrzypczak.
Dziś kłopoty z produkcją amunicji ma Europa i nie tylko. Jeśli zagrożenie konfliktem zbrojnym będzie rosnąć, być może nie będziemy mieli jej od kogo kupować. Działko A-50 będące na uzbrojeniu koreańskich samolotów to licencyjna wersja M197, którą posiadają nasze myśliwce F-16.
Wszystkie z tych konstrukcji wykorzystują taką samą amunicję kalibru 20 mm. Amunicja dla działek M61A1 Vulcan używanych w F-16 jest dostępna od różnych dostawców, w tym od Mesko z Polski. To w teorii powinno pozwolić na bezproblemowe użycie przez polskie FA-50 amunicji, która już znajduje się na wyposażeniu sił powietrznych.
Mesko jest jedynym w Polsce producentem amunicji 20 mm, zarówno ostrej, jak i ćwiczebnej. Wyłączna i wieczysta licencja została udzielona przez norweską spółkę Nammo. To efekt realizacji umowy offsetowej związanej z zakupem amerykańskich samolotów wielozadaniowych. FA-50 mógłby więc używać znajdującej się w magazynach polskiej amunicji kalibru 20 mm.
Moglibyśmy zatem nie szukać tej amunicji, ale od razu zamówić ją w Mesko i kłopot z głowy. To możliwe, ale… tylko teoretycznie i to bardziej w czasie wojny niż pokoju. W praktyce strzelanie inną amunicją niż ta certyfikowana do danego działka dobrze nie wróży broni.
Dominuje przekonanie, że jeśli kupimy jakiekolwiek pociski w kalibrze natowskim, to będzie to amunicja uniwersalna, którą można będzie strzelać z każdego działa o takim kalibrze. Nic bardziej mylnego – mówił nam Piotr Wojciechowski, prezes Grupy WB.
Wyjaśnia, że standaryzacja amunicji natowskiej doprowadziła do tego, że choć teoretycznie ma ona tę samą średnicę, to nie znaczy, że można z niej strzelać z każdego działa. Nie dotyczy to tylko amunicji artyleryjskiej 155 mm, które różnią się pierścieniami uszczelniającymi, kształtem stożka czy pasują do określonego rodzaju komory nabojowej.
– Każdy producent amunicji – niemiecki, amerykański czy polski – opracowuje amunicję do konkretnie określonego systemu – podkreśla prezes Wojciechowski.
Jednakże warto pamiętać, że różnice w specyfikacjach i oprogramowaniu systemów uzbrojenia mogą wpływać na skuteczność i zgodność amunicji. Musi być ona zgodna z instrukcjami użycia samolotów.
Certyfikaty na produkcję amunicji dla samolotów FA-50 posiada kilka firm
Problem w tym, że amunicja kupowana dla F-16, produkowana w kraju przez Mesko na licencji norweskiej firmy Nammo, nie została certyfikowana do użycia na armatach rodziny M197. Specjaliści powinni wiedzieć, czy tak trudno przestawić produkcję amunicji 20 mm w Mesko na tę certyfikowaną dla FA-50. Maszyna ta nie jest tak powszechnie używana, jak F-16, dlatego dostawców tej amunicji może być trudniej znaleźć. Nie ma zatem pewności, czy uda się ją łatwo kupić.
Obecnie certyfikaty na produkcję amunicji dla samolotów FA-50 posiada kilka firm, ale… w Korei Południowej. Pośród nich jest m.in. firma Korea Aerospace Industries (KAI), która jest producentem samolotów F-50. Może więc przy zakupie tej amunicji wynegocjujemy, by była ona produkowana w Polsce? Przecież tej amunicji dla 48 samolotów FA-50 będziemy potrzebowali w ogromnych ilościach.
FA-50, które w zamyśle wojska mają być lekkimi samolotami wsparcia bojowego, muszą też posiadać odpowiednie do tego rodzaju misji uzbrojenie. Z tym jest lepiej niż z amunicją pokładową do działka, bo wiele systemów broni, którą ten samolot może przenosić, jest zintegrowane z bronią NATO, a także z systemami, którymi już dysponuje Polska.
Mogą wykorzystywać te same systemy uzbrojenia co F-16, jak m.in. kierowane laserowo pociski powietrze-ziemia AGM-65 Maverick, a także bomby Mk 82 oraz jej kierowane odmiany, np. kierowane laserowo bomby GBU w różnych wersjach.
Zakup uzbrojenia dla FA-50 tani nie będzie. Przy ogromnych już teraz wydatkach budżetu na obronność zakup tysięcy sztuk różnego rodzaju amunicji (rakiet, bomb) dla 48 koreańskich samolotów może okazać się problemem nie tylko organizacyjnym, ale i finansowym.
Źródło: wnp.pl