– Zbieramy żniwo niszczenia wymiaru sprawiedliwości przez PiS – uważa Marek Siudowski, adwokat z Poznania, który bronił mężczyzny oskarżonego o zbrodnię – próbę zabójstwa. Jego klient odsiadywał w więzieniu prawomocny wyrok 14 lat więzienia. W połowie lipca 2024 roku dowiedział się, że wyrok przestał istnieć. Adwokat mówi, że sam ma problem z prostym wyjaśnieniem tego klientowi.
Usiłowanie zabójstwa pod Poznaniem
Łukasz D. mieszkał z bratem we wsi pod Poznaniem. Rankiem 27 czerwca 2022 roku bez powodu zaczął go dusić kablem od ładowarki telefonu komórkowego: dwukrotnie owinął kabel wokół szyi brata i mocno zacisnął. Brat zdołał się wyrwać i uciec na ulicę. Był w bieliźnie, nie miał butów, słaniał się na nogach, głośno dyszał. Z ust leciała krew, na szyi miał bruzdy. Na ulicy zauważyła go kobieta, wezwała policję i pogotowie.
W chwili zatrzymania Łukasz D. miał 33 lata i utrzymywał się z prac dorywczych. Psychiatrzy rozpoznali u niego uzależnienie od amfetaminy i marihuany. Gdy zaatakował brata, był pod wpływem nieustalonej substancji psychoaktywnej. W domu policja znalazła narkotyki.
Łukasz D. na koncie miał już wyrok za spowodowanie wypadku, prowadzenie samochodu pod wpływem środka odurzającego i posiadanie narkotyków. Policja podejmowała też interwencje w związku z jego agresywnym zachowaniem.
Dwa wyroki i kasacja
W czerwcu 2023 roku Sąd Okręgowy w Poznaniu uznał duszenie brata za próbę zabójstwa i skazał Łukasza D. na 12 lat więzienia. Według sądu była to kara surowa, ale sprawiedliwa. Sąd podkreślił, że gdy oskarżony zaciskał pętlę na szyi, liczył się z możliwością zabójstwa.
„Oskarżony usiłował zabić swojego brata, a zatem jedną z najbliższych mu osób. Na potępienie zasługuje również motywacja, a właściwie jej brak, gdyż oskarżony zaatakował pokrzywdzonego bez powodu” – napisał sąd w uzasadnieniu.
I dodał: „Okolicznością obciążającą jest również fakt, że oskarżony był pod wpływem narkotyków. Poza tym nie wyraził żalu ani skruchy. Jest osobą w znacznym stopniu zdemoralizowaną, o czym świadczy również wcześniejsza karalność, negatywna opinia środowiskowa i dotychczasowy sposób życia”.
W październiku 2023 roku Sąd Apelacyjny w Poznaniu podniósł karę do 14 lat więzienia. Stwierdził, że Łukasz D. zaatakował z zamiarem bezpośrednim, czyli chciał zabić brata, a nie – jak twierdził sąd pierwszej instancji – jedynie liczył się z możliwością zabójstwa.
Adwokat Marek Siudowski, obrońca Łukasza D., wniósł kasację do Sądu Najwyższego. Twierdził, że sprawę zbadano powierzchownie, a wątpliwości budzi m.in. opinia psychiatrów dotycząca poczytalności oskarżonego.
Bo wyrok wydał neosędzia, nominat Ziobry
Jeden z zarzutów dotyczył też niewłaściwej obsady składu sędziowskiego. Wyrok w pierwszej instancji wydawało troje ławników i dwoje sędziów zawodowych, a jednym z nich był Daniel Jurkiewicz, neosędzia awansowany do Sądu Okręgowego w Poznaniu z udziałem upolitycznionej Krajowej Rady Sądownictwa.
W czasie rządów PiS Jurkiewicz został też prezesem Sądu Okręgowego w Poznaniu. Nominował go minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
8 lipca 2024 roku Sąd Najwyższy potwierdził, że skład sądu pierwszej instancji był nienależycie obsadzony. Uchylił zatem oba wyroki (pierwszej i drugiej instancji) oraz nakazał powtórzenie procesu.
Taką decyzję podjęło troje legalnych sędziów Izby Karnej Sądu Najwyższego: Tomasz Artymiuk, Marek Pietruszyński i Waldemar Płóciennik. Skupili się na nienależytej obsadzie sądu, która należy do tzw. bezwzględnych przyczyn odwoławczych – wymusza uchylenie wyroku i powtórzenie procesu. W tej sytuacji sędziowie nie pochylali się nad pozostałymi zarzutami obrońcy.
– Nie można powiedzieć, że chwytałem się ostatniej deski ratunku – mówi nam mec. Marek Siudowski. – Podnosiłem kilka zarzutów. Była wśród nich nienależyta obsada sądu, bo jako obrońca mam obowiązek podnosić wszystkie okoliczności mogące przemawiać na korzyść klienta.
– Mamy systemowy problem z neosędziami, który nie zniknął – dodaje Siudowski. – Nie można zamykać na to oczu.
Sąd Najwyższy: Nominat Ziobry nie przeszedł testu
„Wyborcza” zapoznała się z pisemnym uzasadnieniem wyroku Sądu Najwyższego. Jest w nim odwołanie m.in. do głośnej uchwały trzech połączonych izb Sądu Najwyższego ze stycznia 2020 roku. Zgodnie z nią nienależyta obsada sądu występuje, gdy w składzie zasiada neosędzia, a wadliwość powoływania prowadzi – w konkretnych okolicznościach – do naruszenia standardu niezawisłości i bezstronności. Za każdym razem trzeba to dokładnie zbadać.
Sąd Najwyższy przeprowadził test niezawisłości: prześledził drogę zawodową Daniela Jurkiewicza i doszedł do wniosku, że jego obecność w składzie sędziowskim w sprawie usiłowania zabójstwa prowadziła do naruszenia standardu niezawisłości i bezstronności.
Sąd Najwyższy wytknął Jurkiewiczowi, że jako sędzia podpisywał się na listach poparcia kandydatów do upolitycznionej KRS. Wsparł w ten sposób m.in. Łukasza Piebiaka, wiceministra sprawiedliwości, współpracownika Zbigniewa Ziobry. Członków KRS wybierali politycy ówczesnej władzy.
„Powyższy fakt pozwolił na zdynamizowanie w krótkim czasie kariery sędziego, czego wyrazem było powierzenia mu kolejnych stanowisk funkcyjnych, które wiązały się z pozyskaniem szeregu dodatków” – piszą sędziowie SN.
Jurkiewicz najpierw był prezesem Sądu Rejonowego w Wągrowcu, a następnie Sądu Okręgowego w Poznaniu. Został też komisarzem wyborczym i zastępcą rzecznika dyscyplinarnego w poznańskim sądzie.
Awansował również na sędziego sądu okręgowego dzięki rekomendacji upolitycznionej KRS. Otrzymał ją, mimo że sędzia wizytator wskazywał na niską stabilność jego orzecznictwa (wiele jego wyroków uchylano lub zmieniano w drugiej instancji).
Według Sądu Najwyższego Jurkiewicz koncentrował się na tworzeniu sobie „nieobciążających warunków pracy” i zarabianiu pieniędzy dzięki licznym dodatkom. W tym czasie „cieszył się niesłabnącym zaufaniem ze strony władzy wykonawczej”, czyli ministra Ziobry.
Według Sądu Najwyższego zebrane informacje świadczą o silnych związkach Jurkiewicza z ówczesną władzą. Potwierdzają też, że akceptował próby podporządkowania sądów politykom.
„Na te wszystkie okoliczności Sąd Najwyższy nie mógł pozostać obojętny” – czytamy w uzasadnieniu.
Sąd Najwyższy o Jurkiewiczu: Nie spełniał kryteriów
Sąd Najwyższy wyjaśnia też, w jaki sposób związki Jurkiewicza z władzą podważają jego niezawisłość w niepolitycznej sprawie duszenia kablem we wsi pod Poznaniem. Akt oskarżenia wniósł prokurator, który podlega prokuratorowi generalnemu. W tamtym czasie był to Zbigniew ZIobro. Łączył tę funkcję ze stanowiskiem ministra sprawiedliwości.
„Wydając wyrok skazujący oskarżonego, sąd z udziałem Daniela Jurkiewicza orzekał więc na korzyść władzy wykonawczej – tej, której w znaczącym zakresie sędzia ten zawdzięczał powołanie na stanowisko sędziego Sądu Okręgowego w Poznaniu oraz szanse na dalszy zawodowy awans” – przekonują sędziowie SN.
I dodają: „Obiektywny obserwator mógł w tych okolicznościach powziąć przekonanie o związaniu sędziego z władzą wykonawczą wykraczającym poza stosunki o charakterze służbowym. Dlatego sąd – ze względu na udział w składzie Daniela Jurkiewicza – nie spełniał kryteriów niezależności i bezstronności”.
Sąd Najwyższy zauważa też, że na te okoliczności mógł zwrócić wcześniej uwagę Sąd Apelacyjny w Poznaniu (rozpoznawał sprawę w drugiej instancji 24 października 2023 roku), ale z nieznanych przyczyn tego nie zrobił.
Neosędziowie orzekają, wyroki nie istnieją
Gdy prawomocny wyrok skazujący Łukasza D. przestał istnieć, zniknęły też podstawy do trzymania go w więzieniu. W świetle prawa jest znów osobą niewinną. Na wolność jednak nie wyszedł, bo Sąd Najwyższy postanowił go na nowo aresztować. W areszcie poczeka na nowy proces i wyrok. Pierwsza rozprawa ma się odbyć w listopadzie tego roku.
Wyrok w sprawie Łukasza D. nie jest jedynym skasowanym przez Sąd Najwyższy z powodu udziału neosędziów.
Na początku czerwca tego roku Sąd Najwyższy skasował inny wyrok Sądu Okręgowego w Poznaniu skazujący sprawcę wypadku drogowego pod Nowym Tomyślem za zabójstwo i usiłowanie zabójstwa. Według sądu Leszek G. celowo zmienił pas ruchu i doprowadził do zderzenia z innym samochodem (kierowca tego auta zginął, a pasażerka została ciężko ranna).
Jedna z wersji zakładała, że sprawca wypadku doprowadził do zderzenia, bo chciał popełnić samobójstwo. Sąd nie znalazł na to dowodów, natomiast uznał, że było to zabójstwo i usiłowanie zabójstwa.
Leszek G. miał odsiedzieć w więzieniu 15 lat, ale w czerwcu tego roku wyszedł na wolność, bo wyrok przestał istnieć. Powód: w składzie sędziowskim w pierwszej instancji był Mateusz Bartoszek, również neosędzia, nominiat Zbigniewa Ziobry.
Bartoszek – podobnie jak teraz Jurkiewicz – nie przeszedł testu niezawisłości.
Chaos w sądach rośnie
„Wyborcza” zapytała Sąd Okręgowy w Poznaniu, ile jeszcze wyroków wydanych przez Bartoszka i Jurkiewicza przestało istnieć wskutek orzeczeń Sądu Najwyższego. – Nie zbieramy takich informacji – przekazała nam Katarzyna Błaszczak z biura prasowego poznańskiego sądu.
Chaos jednak rośnie, bo – jak dowiadujemy się nieoficjalnie – wyroki wydawane przez Bartoszka i Jurkiewicza zaczął uchylać również Sąd Apelacyjny w Poznaniu. W uzasadnieniach podaje te same argumenty, które podniósł Sąd Najwyższy. Nasi informatorzy twierdzą, że w ostatnich miesiącach uchylono wyroki już w kilku takich sprawach.
Każde uchylenie wyroku oznacza konieczność powtórzenia procesu. Obciąża to dodatkowo innych sędziów, którzy już dziś w poznańskim sądzie zawaleni są pracą. Skutek to wydłużenie postępowań.
Adwokat Marek Siudowski mówi, że sam ma kłopot z prostym wytłumaczeniem Łukaszowi D., dlaczego jego proces musi się zacząć od nowa. – Problem neosędziów należy rozwiązać jak najszybciej – podkreśla.
Siudowski zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt – neosędziowie nadal prowadzą rozprawy i wydają wyroki, które potem – można założyć to z dużym prawdopodobieństwem – będą uchylane.
– Jestem obecnie obrońcą w dwóch sprawach, w których w składzie sędziowskim jest Daniel Jurkiewicz. Składałem wnioski o jego wyłączenie, ale sąd ich nie uwzględnił – mówi nam Siudowski.
Jeśli jego klienci zostaną skazani, będzie podnosił w apelacji nienależytą obsadę sądu. A to oznacza, że kolejne wyroki będą uchylane.
Daniel Jurkiewicz stracił stanowisko prezesa Sądu Okręgowego w Poznaniu w lutym tego roku. Odwołał go nowy minister sprawiedliwości, Adam Bodnar. Jurkiewicz nadal pozostaje jednak sędzią tego sądu. Orzeka nie tylko w sprawach zabójstw, ale także zorganizowanych grup przestępczych.
Jest problem z neosędziami, nie ma rozwiązania
„Wyborcza” pisała o uchylonych wyrokach także w innych miastach. Sąd Najwyższy skasował np. wyrok z Krakowa dotyczący przestępstw skarbowych. Testu nie przeszła neosędzia Małgorzata Perek-Zgoda.
Od przejęcia władzy przez demokratyczną opozycję minie wkrótce pół roku, ale upolityczniona KRS wciąż działa i wpuszcza do systemu kolejnych neosędziów.
Bartłomiej Przymusiński ze stowarzyszenia sędziów Iustitia mówił nam w lipcu tego roku: – Mam nadzieję, że politycy zrozumieją, że nie da się dłużej chować głowy w piasek i ustawa rozwiązująca problem neosędziów zostanie jak najszybciej uchwalona.
Ustawy nie ma. Opowiadamy Przymusińskiemu o kolejnym skasowanym wyroku.
Komentuje: – To kolejny dowód na to, że problem neosędziów nie jest abstrakcyjny. Dotyka ludzkich spraw i losów. Osoby takie, jak Daniel Jurkiewicz nie mają prawa orzekać na obecnych stanowiskach.
Przymusiński podkreśla, że środowisko sędziowskie nadal oczekuje ustawy rozwiązującej problem neosędziów, choć przyznaje też: – Wątpliwe, żeby Andrzej Duda taką ustawę podpisał.
– Jest inne rozwiązanie – apelujemy do neosędziów, by dobrowolnie zgodzili się na delegowanie na stanowiska, które zajmowali wcześniej – dodaje. – Mogliby tam orzekać do czasu uregulowania ich statusu.
Źródło: wyborcza.pl