– We Francji oficjalna cena bagietki jest ustalona z góry, państwo o tym decyduje, a nie piekarz, bo to żywność podstawowa w kraju. Kiedy przyjechaliśmy tutaj z żoną, kosztowała franka i 10 centów. Dzisiaj kosztuje euro i 10 centów. To jest 6,5 razy więcej, a ludziom tak nie wzrosły dochody, więc się wkurzają – mówi Krzysztof Wyrzykowski. Znany komentator tłumaczy, dlaczego w niedzielnych wyborach Francuzi zdecydowali inaczej, niż mówiły wszystkie sondaże. I jak zmienił się ten kraj w ciągu ostatnich 40 lat. – Opieka lekarska? Było wszystko, a teraz się posypało, nie działa, jak wcześniej – opisuje i podaje kwoty, jakie trzeba zapłacić za jedną prywatną wizytę.
Kamil Wolnicki: Wszyscy wieszczyli wielki triumf francuskiej prawicy w drugiej turze wyborów, a tymczasem wygrała lewica przed obozem prezydenta Emmanuela Macrona. Ugrupowanie Marine Le Pen było dopiero trzecie. Co się stało?
Krzysztof Wyrzykowski: To nie pierwszy raz w historii. Francuzi, kiedy są zagrożeni, sprężają się. Mówiłem przed wyborami żonie, że nie wierzę w zwycięstwo skrajnej prawicy. To byłoby straszne. Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że Francja zawsze była krajem trochę lewicowym lub centrowym. Według mnie w niedzielę odbyło się głosowanie przeciw, a nie za. Przeciwko Le Pen, rzecz jasna, czyli przeciwko faszyzmowi i rasizmowi. Ludzie z jej kręgu mówią jedno, ale reprezentują właśnie takie poglądy. Przecież ojciec pani Marine to zwykły faszysta z bogatą historią w wojnie algierskiej. Do dzisiaj ta rodzina nie może pojawiać się w tym kraju, bo istnieje ryzyko skrócenia o głowę.
Emmanuel Macron osiągnął swój cel
Wracając do wyborów, ludzie nie głosowali na lewicę, a przeciwko Le Pen. Tylko tak potrafię sobie wytłumaczyć rozbieżności między pierwszą i drugą turą. Można powiedzieć, że swój cel osiągnął Macron. Zajął drugie miejsce, ale przede wszystkim odsunął prawicę od rządzenia i myślę, że nie tylko teraz, ale i zażegnał ryzyko wyboru Le Pen na prezydenta. Lider lewicy, pan Jean-Luc Melenchon uważa, że jest liderem całego ruchu lewicowego i z nikim nie będzie wchodził w układy, ale koniec końców ktoś z kimś musi się dogadać.
Głosowanie przeciwko, a nie za znamy bardzo dobrze w Polsce.
Oczywiście! To, co się wydarzyło we Francji w niedzielę, przypomina mi sytuację z wyborami 15 października w Polsce. I to jest w ogóle światowy trend, bo Wielka Brytania to podobny przypadek, choć pamiętam jeszcze czasy, kiedy głosowało się za, po prostu.
Mieszkasz we Francji 40 lat. Jak bardzo zmienił się ten kraj?
Francja 40 lat temu była cudowna. I dalej jest. Jeśli taki kraj nie popsuł się przez wieki, to 40 lat też mu nic nie zrobi. Niemniej jednak dużo się zmieniło. Przede wszystkim ludzie i to jest niepokojące. Nie chcę mówić, że Francuzi się zmienili, bo to jest zauważalne nie tylko nad Sekwaną. Francuzi nie są pewnie łatwym narodem, ale ja ze swojego punktu widzenia nie mogę tak stwierdzić. Pod każdym względem zostałem przyjęty tutaj bardzo dobrze. Od tamtej pory kraj się zmienił. Wiesz, dlaczego Macron przegrał tak bardzo pierwszą turę wyborów? To zarzut francuskiej ulicy. Był arogancki i zajmował się bardziej polityką zagraniczną niż wewnętrzną. Wyobraził sobie, że będzie mężem opatrznościowym Europy, opowiadał, że wyśle wojska do Ukrainy i inne tego typu pierdoły. Kto miałby mu na to pozwolić? Ludzie nie chcieli tego słuchać, a zarazem czuli, że on nie jest nimi zainteresowany. Francuzi chcą wiedzieć, co się dzieje w Ukrainie, gdy bomba spada na szpital, ale u siebie w kraju sprawdzają cenę bagietki.
Pytasz, co się zmieniło we Francji. To był zawsze kraj z najlepszą opieką lekarską i ubezpieczeniem socjalnym. Wszystko stało na niebywałym poziomie, nawet na tle innych krajów Zachodu. Było wszystko, lekarze specjaliści, zwrot za lekarstwa i leczenie, a teraz się posypało, nie działa jak wcześniej. Nie ma tak długich kolejek, jak czasem w Polsce, ale są. Chyba że idziesz prywatnie, wtedy od ręki, ale bardzo drogo. Jakby to przełożyć na ciężar wydatku dla Polaka, to taka wizyta kosztuje jakieś 500 zł. Przecież dla większości ludzi w naszym kraju to straszliwy wydatek, prawda? Wszystko zdrożało, ludziom jest trudniej. Wiesz co, mam jeszcze jeden dobry przykład.
We Francji może decydować cena… bagietki
Zachęcam.
We Francji oficjalna cena bagietki jest ustalona z góry, państwo o tym decyduje, a nie piekarz, bo to żywność podstawowa we Francji. Kiedy przyjechaliśmy tutaj z żoną, kosztowała franka i 10 centów. Dzisiaj kosztuje euro i 10 centów. To jest 6,5 razy więcej, a ludziom tak nie wzrosły dochody, więc się wkurzają. Kiedyś się mówiło, że jeśli cena za litr ropy przekroczy cztery franki, ludzie wyjdą na ulice. Dzisiaj kosztuje kilka razy więcej, już w euro. Stąd kolejne protesty. I będą następne.
A za kilkanaście dni igrzyska, dobra okazja do protestów.
Swoją drogą, jeszcze jedna rzecz się we Francji zmieniła. Otóż stała się potęgą w wielu dyscyplinach sportu, czego kiedyś nie było. Chodzi mi przede wszystkim o gry zespołowe. A skoro pytasz o igrzyska, to one mogą mieć ogromny wpływ na najbliższe wydarzenia w polityce po wyborach. Premierem jest Gabriel Attal. Teoretycznie powinien się podać do dymisji, bo takie jest prawo, ale jest też inne, które mówi, że nie musi się tak stać ze względu na igrzyska olimpijskie. To logiczne, trudno sobie wyobrazić, że tuż przed startem tak wielkiej imprezy na najważniejsze stanowiska wchodzą ludzie, którzy wcześniej nie mieli nic wspólnego z organizacją. Mówi się więc, że zmiana rządu nastąpi po igrzyskach albo po wakacjach, a wcześniej będzie działało coś na kształt rządu technicznego, czyli nie będzie zmieniał prawa na przyszłość, a jedynie dokończy bieżące sprawy.
Opowiadasz, że Francja wciąż jest wspaniałym krajem, a ja ciągle widzę w telewizorze nagrania z płonącymi samochodami.
To nie jest nowość we Francji. Wcześniej zasięg takich sytuacji był mniejszy, ale ja pamiętam płonące samochody i sprzed 40 lat. Dzisiaj do takich sytuacji dochodzi w specyficznych miejscach. Zwykle w dzielnicach pod dużymi miastami, zamieszkanych przez dawną ludność kolonialną. Francja przez lata miała mnóstwo kolonii i bardzo mocno z nich korzystała, a później sama się zgodziła na to, że Algierczycy czy Tunezyjczycy mogą przyjechać i nawet nie muszą prosić o obywatelstwo, bo od razu są za takich uważani. Tyle tylko, że brakowało dla nich pracy i opieki, co z kolei podnosiło ciśnienie. Dochodziło więc i nadal dochodzi do wybuchów niezadowolenia społecznego.
Pozdrawiają białych, innych kontrolują
Francja wie, jak rozwiązać swoje problemy z imigracją?
Zależy, jak spojrzeć na emigrację. Podam przykład. Jeśli trafisz na sytuację, w której jest jakaś blokada policyjna i sprawdzają kolejne auta, to kiedy widzą w aucie parę białych ludzi, pozdrawiają i puszczają dalej. Ale kiedy tylko jest inaczej, od razu kontrolują, sprawdzają od góry do dołu. Kiedy zobaczysz we Francji zatrzymane auto, to niemal na 100 proc. w środku jest ktoś ciemnoskóry lub z Maghrebu. I to też nie jest coś, co dzieje się teraz, bo tak samo było i pół wieku temu. To się wzajemnie napędza i co jakiś czas wybucha. Wtedy Francuzi są przeciwnikami emigracji, ale w trakcie Euro kibicują drużynie narodowej, w której grają piłkarze pochodzący z dawnych kolonii francuskich.
Ojciec pani Marine powiedział kiedyś, że się wstydzi takiej kadry, w której zawodnicy nie znają słów hymnu. I można o tym dyskutować, ale dla mnie najważniejsze są przykłady z własnego życia. Mieszkam w Paryżu 40 lat i nigdy nie spotkało mnie nic złego. Mam trzy córki i one też nigdy nie czuły się zagrożone. Nigdy w Paryżu nie poczułem się niebezpiecznie. Spaceruję, jeżdżę metrem i wszelką komunikacją, żyję normalnie. W Polsce oczywiście pokazuje się najchętniej obrazki z płonącymi samochodami, zwykle z dzielnic, o których wspominałem.
A zaskoczyło cię, gdy w sprawie wyborów głos zabrał Kylian Mbappe?
Zabrał, bo sam wychował się na obrzeżach Paryża, w dzielnicy, powiedzmy, średniej. Poczuł się w obowiązku i powiedział, co myśli. Wielu Francuzów bardzo go za to doceniło. Ja też, głównie za to, że nie bał się konsekwencji w postaci choćby ostracyzmu ze strony kibiców. Myślę, że wielu ludzi poszło za jego głosem. Pamiętasz Thurama, ale nie tego, który gra dzisiaj w kadrze, a jego ojca Liliana, też świetnego piłkarza? Cały czas walczy z rasizmem, jest na pierwszej linii. A takich jest więcej, nie chowają głowy w piasek.
„Bardziej obawiam się o USA”
Świat jednak trochę się boi igrzysk w Paryżu. Nie chodzi mi nawet o możliwe protesty, ale przestępczość. Słusznie?
Nie sądzę. Mam nadzieję, że to będą wspaniałe igrzyska, do tego świetnie zorganizowane. Wiadomo, ile to kosztowało, jak zwykle więcej niż zakładano. Pojawią się tysiące dodatkowych policjantów z Unii Europejskiej, także w cywilu. Francja od lat ma renomę jednego z najbardziej policyjnych krajów w Europie i to jest prawda. Francja zrobi wszystko, żeby igrzyska były sukcesem, jestem o tym przekonany niezależnie od wyniku wyborów. Ceremonia otwarcia przy rzece, a nie na stadionie to kontrowersja oczywiście, bo co zrobią, jak spadnie deszcz? Pod względem bezpieczeństwa wszystko jednak będzie sprawdzane. Nie da się wykluczyć incydentów, jakiejś szalonej akcji idioty skądkolwiek, ale tak samo byłoby w każdym innym miejscu na świecie. Spodziewałbyś się, że w Norwegii się taki znajdzie i zabije kilkudziesięciu ludzi, jak kilka lat temu się stało? Igrzyska to jednak dzisiaj potężnie chroniona impreza.
Mówisz dużo o spokoju, ale choć prawica nie wygrała, to wyniki wciąż pokazują, że wielu Francuzów jest wkurzonych.
No są wkurzeni, wiadomo! Prawica ma swoich wyborców. A w Polsce nie ma? Przecież jest tak samo. Sam nie jestem prawicowcem i nigdy nie byłem. Mam nadzieję, że Francja pójdzie dalej utartym szlakiem jako kraj centrowy. Może z lekkim skrętem w stronę prawicy, ale byle tylko nie spod znaku Le Penów, a takie zagrożenie było realne. Na szczęście ponieśli kompletną klęskę. Bardziej obawiam się o USA, bo mam tam córkę, a też zaraz wybory, tyle że prezydenckie. A Francja sobie poradziła. I tak sobie myślę, że jeszcze dużo tych drogich bagietek trzeba byłoby zjeść, żeby było inaczej.
Źródło: onet.pl