W obozie władzy zapadła decyzja, by za wszelką cenę nie wpuścić do Sejmu Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego, których ułaskawił prezydent. Tymczasem z PiS dobiegają sygnały, że Jarosław Kaczyński dał sygnał do politycznej rozróby. Na dodatek chce w nią wciągnąć prezydenta.
- Nasi rozmówcy z obozu władzy przekonują, że PiS i tak urządzi spektakl: — A jeśli tak, to po co im to ułatwiać? Jeśli chcą się przepychać, to niech to się stanie daleko od wejścia do Sejmu – słyszymy od polityka Platformy
- Jarosław Kaczyński na razie nie znalazł innego sposobu na przetrwanie kryzysu po utracie władzy w wyniku październikowych wyborów parlamentarnych
- Z punktu widzenia PiS problem polega na tym, że zostało niewiele czasu, by przyjętą taktykę zmienić. Nowogrodzka znajduje się więc w pułapce, którą sama na siebie zastawiła
Kto ma kartę „S”?
— Hołownia jeszcze kilka dni temu nie był tak zdecydowany, ale chyba zrozumiał, że jakiekolwiek wahanie w tej sprawie zostanie odczytane przez PiS jako dowód słabości — słyszymy od ważnego polityka obozu władzy.
Bo jeszcze niedawno wydawało się, że jeśli Maciej Wąsik i Mariusz Kamiński po wyjściu z więzienia będą chcieli przyjść do Sejmu, marszałek Szymon Hołownia nie będzie oponował. Oczywiście z zastrzeżeniem wejścia na salę plenarną Sejmu, gdzie wstęp mają tylko posłowie, wąskie grono wysokich urzędników państwowych, a także ci, którzy posiadają specjalną kartę oznaczoną literą „S”.
Do tego grona nie należą byli posłowie, a właśnie taki status według marszałka Sejmu mają dziś ułaskawieni przez prezydenta politycy PiS. Dawni parlamentarzyści zwyczajowo jednak mogą przebywać na terenie kompleksu sejmowych budynków.
Jednak decyzja zapadła. Wąsik i Kamiński nie dostaną przepustek na rozpoczynające się dziś dwudniowe posiedzenie Sejmu, a straż marszałkowska otrzyma polecenie, by nie wpuścić ich pod żadnym pozorem. O swojej decyzji Szymon Hołownia poinformował wicemarszałków Sejmu w trakcie posiedzenia prezydium izby.
Oznacza to ni mniej, ni więcej, że jeśli byli ministrowie będą chcieli przekroczyć próg Sejmu, będą musieli to zrobić z użyciem siły.
Nasi rozmówcy z obozu władzy przekonują, że PiS i tak urządzi spektakl: — A jeśli tak, to po co im to ułatwiać? Jeśli chcą się przepychać, to niech to się stanie daleko od wejścia do Sejmu – słyszymy od polityka Platformy.
Nasz rozmówca jednocześnie podkreśla: — Kaczyński ewidentnie idzie w stronę rozróby. Problem polega jednak na tym, że PiS w żaden sposób na tym nie zyskuje.
Prawo i Sprawiedliwość słabnie w sondażach. Niektóre badania pokazują, że KO i PiS idą łeb w łeb. A trzeba pamiętać, że ankieterzy pytali respondentów po tygodniach politycznej awantury wokół mediów publicznych, ale także sprawy Kamińskiego i Wąsika, która wciąż jest mocno eksploatowana przez opozycję, a także prezydenta Andrzeja Dudę.
Wygląda jednak na to, że Jarosław Kaczyński na razie nie znalazł innego sposobu na przetrwanie kryzysu po utracie władzy w wyniku październikowych wyborów parlamentarnych. Tymczasem już za niewiele ponad dwa miesiące odbędą się wybory samorządowe – niezwykle ważne dla PiS.
Kaczyński prowokuje Dudę
Obóz władzy chce zabrać Kaczyńskiemu kontrolę nad wszystkimi regionami, które jeszcze pozostały we władaniu Nowogrodzkiej. W tym celu Koalicja Obywatelska rozmawia o sojuszu wyborczym z Lewicą. Już wcześniej wspólny start w ramach Trzeciej Drogi zapowiedziały PSL i Polska 2050.
Z punktu widzenia PiS problem polega na tym, że zostało niewiele czasu, by przyjętą taktykę zmienić. Nowogrodzka znajduje się więc w pułapce, którą sama na siebie zastawiła. Z jednej strony tygodniami po wyborach zwodziła swoich najwierniejszych wyborców, że być może utrata władzy jednak nie jest przesądzona.
Gdy stało się inaczej – by utrzymać w ryzach twardy elektorat – Jarosław Kaczyński postanowił grać na chaos. Chciał powtórzyć metody, jakie zastosował po przegranych w 2010 r. wyborach prezydenckich. Wówczas jednak mimo zwrotu w kierunku politycznej agresji przegrał także kolejne wybory – te parlamentarne w 2011 r.
Dziś różnica jest taka, że Prawo i Sprawiedliwość kontroluje nadal istotne ośrodki władzy, w tym również ma wpływ na Pałac Prezydencki. Jarosław Kaczyński dość skutecznie zresztą potrafi prowokować Andrzeja Dudę do działania, choć jego otoczenie przekonuje, że wszystko dzieje się z inicjatywy głowy państwa.
Tak było w przypadku ułaskawienia Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Prezes PiS w pewnym momencie zaczął publicznie wysyłać sygnały, że Duda działa zbyt wolno. A to nie koniec. Wczoraj wieczorem Jarosław Kaczyński wzywał prezydenta do działania w sprawie rzekomego siłowego przejęcia Prokuratury Krajowej.
Wieczorem lider opozycji pojawił się w gronie swoich posłów przed gmachem prokuratury, przekonując, że Adam Bodnar właśnie dokonuje fizycznego zamachu na „krajówkę”. Resort sprawiedliwości zaprzeczył.
Jednak istotne jest to, że Kaczyński apelował, by Andrzej Duda zwołał w tej sprawie posiedzenie Rady Gabinetowej [rząd pod przewodnictwem prezydenta], a nawet Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Na razie odpowiedzi z Pałacu Prezydenckiego nie ma.
Źródło: onet.pl