W sobotę w partyjnej centrali PiS przy Nowogrodzkiej w Warszawie zebrała się rada polityczna. Posłowie, senatorowie, europosłowie, szefowie regionów, delegaci. Pretekstem był wybór sekretarza generalnego PiS. Ale przy okazji partia Jarosława Kaczyńskiego zjednoczyła się z Republikanami. – Ponoć negocjowali to już od jakiegoś czasu, ale prezes trzymał to przed nami w tajemnicy – opowiada jeden z posłów PiS.
Już po radzie Jarosław Kaczyński mówił, że uchwała zjednoczeniowa była jedną z najważniejszych. – To była rada polityczna bogata w treści i uchwały. Najważniejszą jest ta, która pozwala nam zjednoczyć się – przekonywał. Dodawał, że „zjednoczenie jest elementem konsolidacji sił prawicowych, patriotycznych, które muszą się przeciwstawić zamachowi na polską demokrację, który ma miejsce”.
„Wyborcza” ustaliła, że zjednoczenie wcale nie przebiegło tak sprawnie. Kilku naszych rozmówców opowiada o różnicy zdań między Jarosławem Kaczyńskim a Maciejem Wąsikiem i Mariuszem Kamińskim. Były wiceszef MSWiA miał proponować, żeby nie głosować hurtem zjednoczenia z Republikanami. – Mówił, że nic ma nic przeciwko partii Republikańskiej, że ma tam przyjaciół, ale żeby się zastanowić nad Łukaszem Mejzą – opowiada nam uczestnik obrad.
Na słowa Wąsika miał zareagować Jarosław Kaczyński. – Grzecznie odpowiedział, że on rozumie te zarzuty, ale to jest polityka, a sprawa jest skomplikowana.
Kamiński: trzecia kadencja PiS oznaczałaby degrengoladę
Wtedy głos zabrał były szef MSWiA Mariusz Kamiński, który, jak słyszymy, dał do zrozumienia, że może to dobrze, że PiS nie ma trzeciej kadencji. – Zarzucił, że wtedy byłaby jeszcze większa degrengolada moralna wśród nas. To już oburzyło prezesa. Przypomniał, kto w naszym rządzie nadzorował służby i kto miał możliwości, żeby karać to, co było złe – taki był sens jego słów – dodaje inny uczestnik rady politycznej.
– To, co pani przytoczyła, dobrze oddaje sens i ducha tej publicznej rozmowy, ale to była grzeczna wymiana zdań, nie sprzeciw wobec prezesa. A jak Mariusz mówił o degrengoladzie moralnej, to siedział koło Morawieckiego – ocenia bliski współpracownik Kaczyńskiego. Jego zdaniem w dyskusji wprost chodziło o Mejzę.
Niektórzy politycy PiS interpretują słowa Kaczyńskiego szerzej: że to była pretensja, że służby tak niewiele wykryły afer za rządów PO-PSL, ale też odniesienie do ostatnich wydarzeń wokół zjednoczonej prawicy. Niedawno Kamiński publicznie bronił funkcjonariuszy ABW, którzy ostrzegali przed inwestycją w małe reaktory atomowe spółki Orlen Synthos Green Energy. A do zarządzanej przez ludzi Morawieckiego Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych weszło CBA. – Nie widziałem na sali, żeby ktoś tak szeroko zinterpretował słowa Kamińskiego – uważa jednak inny nasz rozmówca.
Największy skandal z Mejzą opisali dziennikarze wp.pl. Chodziło o oferty niesprawdzonej terapii dla nieuleczalnie chorych dzieci.
Źródło: wyborcza.pl