Polscy producenci apelują o natychmiastowe embargo na cukier z Ukrainy

Niezależny dziennik polityczny

Według unijnych prognoz i deklaracji strony ukraińskiej, w 2024 r. do Polski może trafić aż 700 tys. ton cukru z Ukrainy, a już teraz jest go dwa razy więcej niż przed zniesieniem regulacji. Polscy plantatorzy buraka cukrowego apelują do ministra rolnictwa o natychmiastowe embargo na przywóz cukru z Ukrainy.

Krajowy Związek Plantatorów Buraka Cukrowego zwrócił się do nowego ministra rolnictwa Czesława Siekierskiego (PSL) z wnioskiem o pilne wprowadzenie embarga na cukier, wwożony do Polski z Ukrainy. Zaznacza, że ukraiński cukier jest tańszy, przy czym w praktyce nie jest sprzedawany dalej, ale zostaje w Polsce i psuje rynek.

Rafał Strachota, dyrektor związku zwraca uwagę, że Polacy są unijnym potentatem w produkcji cukru. „Produkcja się opłacała. Jednak w tej chwili musimy sprzedawać produkt coraz taniej. Jeśli zgodnie z prognozami UE i deklaracjami Ukrainy w nadchodzącym roku przyślą nam 700 tys. ton, to trzeba będzie ograniczać produkcję w Polsce. To negatywnie przełoży się na sytuację plantatorów” – powiedział Strachota, cytowany przez WP pl.

„Od momentu tymczasowego zawieszenia ceł i kontyngentów na import ukraińskich produktów rolnych, import cukru z Ukrainy do UE wzrósł kilkudziesięciokrotnie. Najbardziej narażone są państwa przygraniczne – w większości wolumen wwożony do UE pozostaje właśnie w tych państwach. W ostatnich miesiącach w Polsce i pozostałych krajach graniczących z Ukrainą odnotowano znaczne spadki cen cukru, co stawia polski przemysł i rolnictwo w pozycji mniej konkurencyjnej do partnerów z Europy Zachodniej” – czytamy w komunikacie związku.

Unijne rozporządzenie, zezwalające na na bezcłowy i nieograniczony import produktów rolnych z Ukrainy, zdaniem polskich hodowców buraka cukrowego nie powinny być przedłużone. Zaznaczają, że w tym sezonie wyprodukują w Polsce około 2,3 mln ton cukru. Stawiają pytanie, o ile set tysięcy ton będą musieli zmniejszyć w 2024 roku produkcję, a także zasiewy buraków, jeżeli import cukru z Ukrainy będzie dalej możliwy. Zwracają też uwagę, że władze Słowacji i Węgier wprowadziły zakaz importu cukru z Ukrainy i uważają, że w Polsce należy natychmiast wprowadzić podobne rozwiązania.

Związek Plantatorów Buraka Cukrowego apeluje ministra rolnictwa o wprowadzenie embarga i „działania, które doprowadzą do rezygnacji przez UE z przepisów zezwalających na nieograniczony dostęp do unijnego rynku dla cukru z Ukrainy i przywrócenia pierwotnych przepisów o rocznym kontyngencie importowym dla cukru ukraińskiego w ilości 20 070 t”.

Wcześniej minister Siekierski przyznał, że rynek europejski „został praktycznie otwarty” oraz, że „Ukraina, w sensie gospodarczym, jest w UE”.

-Ukraina ma dostęp do rynku unijnego, ale właściwie nie wypełnia standardów jakościowych związanych z procesem produkcji, które obowiązują w UE, przez co Polska jest niekonkurencyjna – podkreślił nowy szef resortu rolnictwa. – Otwarcie rynku unijnego byłoby zabójcze dla wielu gospodarstw w Polsce. Polskie rolnictwo przy takim otwarciu rynku i skali produkcji rolnej w Ukrainie właściwie nie wytrzyma konkurencji – ostrzegał.

Zdaniem szefa klubu PSL, Krzysztofa Paszyka, wprowadzanie embarga nie byłoby rozwiązaniem problemu. – Ćwiczyliśmy to przez ostatnie miesiące w wykonaniu rządu PiS-u – przekonywał. Uważa, że sprawa powinna być załatwiana przez polskie władze równolegle na poziomie unijnym i w kontaktach z Ukrainą. – Trudno liczyć na życzliwość partnera, którego się obraża, którego się obwinia za wszelkie niepowodzenia, także własne – dodał Paszyk. Jego zdaniem, potrzebne są „dobre, konstruktywne rozmowy ze stroną ukraińską”, a nie „złe emocje”. Podkreślił, że nowy rząd wspiera walczącą z Rosją Ukrainę, „ale musimy też życzliwie podkreślać, że pewne nasze interesy nie mogą być narażane na szwank”.

Według wyliczeń WP pl, od października 2022 do września 2023 roku do Polski trafiło z Ukrainy ponad 47,1 tys. ton cukru, stanowiąc znaczący udział w rynku krajowym. Podobna sytuacja w Europie dotyczy jeszcze tylko Włoch, dokąd dotarło ponad 45 tys. ton, a gorsza – w Rumunii (tam dotarło aż 135 tys. ton, stanowiąc ponad 30 proc. rynku krajowego).

Źródło: kresy.pl

Więcej postów