Piszą o wszystkim. Oczywiście najwięcej o wymarzonych prezentach, ale też o rodzinie, o zdrowiu, o kłopotach. W śnieżny czas Mikołaj staje się ulubionym powiernikiem dziecięcych marzeń i trosk. A jeśli znajdzie adres zwrotny, to z pewnością na list odpisze.
Skrzynkę na listy, które dotrą do św. Mikołaja, znaleźć można na szczecińskim Pogodnie. Stoi przed jednym z bloków na ulicy Jana Styki. Rok temu miała być jedynie ozdobą, ale kiedy w internecie pojawiła się informacja, że można do niej wrzucać korespondencję do świętego, okazała się być bardzo potrzebna. Świąteczne choinki, sanki i światełka przyciągały, ale to ona była najważniejsza.
– W ubiegłym roku wyciągnęliśmy ze skrzynki dokładnie 653 listy do św. Mikołaja. Naprawdę wszystkie z mężem przeczytaliśmy. Odpowiedzieliśmy na 573, bo 80 niestety nie miało adresu zwrotnego albo był nieczytelny – opowiada Anita Matczuk. To ona była pomysłodawczynią całej akcji. Dzięki niej dzieci wciąż mogą wierzyć, że święty Mikołaj istnieje. A przecież nie od dziś wiadomo, że koniec tej wiary jest największym rozczarowaniem i ostatecznym kresem dzieciństwa.
– Nie rozdaję prezentów. Myślę jednak, że nie zawsze chodzi o to, by komuś coś dać. Dzieci i tak się ucieszą. Otrzymać list od św. Mikołaja… – to jest chyba najważniejsze! – mówi.
W tym roku listy można wrzucać już od kilku dni. Pani Anita nie kryje, że jest jej łatwiej, bo po zeszłorocznym medialnym szumie pojawili się sponsorzy.
– To dlatego jest więcej ozdób i domek, do którego każde dziecko może wejść i pooglądać świąteczne świecidełka z bliska. Dorośli właśnie tam robią swoim dzieciaczkom zdjęcia – opowiada Śnieżynka z Pogodna.
A oprócz zdjęć wrzucają listy. Skrzynka jest opróżniana co kilka godzin, zwłaszcza przed weekendem, bo w wolne dni listów zawsze przychodzi najwięcej. Są nawet takie zza granicy. Na wszystkie święty Mikołaj znowu odpisze.
– Przede wszystkim dziękuję za życzenia – zapewnia pani Anita. – Piszę, że Mikołaj widzi każde dziecko i wie, że wszystkie są wspaniałe. Proszę też, by słuchały rodziców i pomagały tym, którzy potrzebują wsparcia.
Czasami listy wywołują uśmiech, czasami wzruszenie, a czasami smutek. Dzieci piszą o rodzicach, prosząc, by Mikołaj o nich nie zapomniał i im też coś przyniósł pod choinkę. W niektórych proszą o „zdrowe lekarstwo na raka dla mamy” albo piszą o tym, że rodzice się rozstają. Na takie listy odpisuje się najtrudniej.
W wielu są zapewnienia o dziecięcej wierze i miłości do świętego. Był nawet taki, w którym znalazły się podziękowania za małego braciszka. Jak widać, wiara w Mikołaja jest trwalsza niż w bociany czy w pole kapusty.
Przeważają jednak listy, jakie zazwyczaj dzisiejsi rodzice, albo dziadkowie, sami pisali i wysyłali pocztą rodzinną. Bardziej zamówienia niż listy.
– Oczywiście najczęściej w listach znajduję wykazy prezentów, na które dzieci czekają. Takie listy wyglądają standardowo: „Mikołaju, chciałbym od Ciebie dostać…”. Przypominam sobie, że jedno dziecko miało tyle pragnień, że musiało dokleić drugą kartkę. Poza tym otrzymuję piękne prace plastyczne i ręcznie robione kartki świąteczne. Ale dostałam też list z pustą kartką w środku, prawdopodobnie jakieś dziecko się zagapiło – mówi pani Anita.
Ciekawe, co by się na niej znalazło? Na jakie prezenty liczą autorzy listów?
– Tradycyjne – mówi Śnieżynka – Dziewczynki proszą o maskotki, lalki, zwierzątka itp. A chłopcy marzą o klockach, piłkach i samochodzikach…
Dzieci (pewnie szukając sposobu na życie) zadają też szczegółowe pytania dotyczące pracy Mikołaja.
Jak wiadomo z praktyki, prośby kierowane do świętego na piśmie w mniejszym lub większym stopniu się spełniają. Jedna tylko (wrzucona w zeszłym roku) pozostała jedynie marzeniem. W skrzynce znalazł się bowiem list od zawodników i kibiców Pogoni Szczecin. Życzyli sobie zdobycia mistrzostwa Polski! Nie spełniło się – zajęli czwarte miejsce. No cóż, ale tutaj nie pomoże ani święty Mikołaj, ani też chyba i święty Juda Tadeusz, patron rzeczy beznadziejnych.
Źródło: gs24.pl