Po wyborczym zwycięstwie prawicowego populisty Geerta Wildersa Holandia stoi przed trudnym zadaniem utworzenia rządu. Partia PVV niemal podwoiła wynik z 2021 roku. Prasa w Niemczech komentuje.
„Geert Wilders nie może rządzić” – pisze „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, dodając: „Temu zwycięzcy wyborów nie można ufać. Nikt, kto lekceważy konstytucję, nie nadaje się do koalicji. Pozostawia to niewiele dobrych opcji dla holenderskiej demokracji. (…) Zwyciężyła jednak Partia Wolności PVV, którą islamofob Geert Wilders założył 18 lat temu i – do tej pory jako jej jedyny członek – niezłomnie prowadził przez wzloty i upadki holenderskiej demokracji. Oznacza to, że PVV nie należy już do młodych gniewnych, ale w rzeczywistości – do ugruntowanych sił; Wilders był twarzą znaną wielu wyborcom po rezygnacji długoletniego prawicowo-liberalnego premiera Marka Ruttego. Niemniej jednak jego triumf stanowi zagrożenie dla demokracji i miejsca Holandii w Europie”.
„Handelsblatt” ocenia: „Te wybory z pewnością dowodzą jednego: w odczuwanych lub rzeczywistych sytuacjach skrajnych ekstremiści mogą uzyskać poparcie większości nawet w stabilnych demokracjach. Niemieccy politycy powinni wyciągnąć z tego właściwe wnioski. Także w Niemczech około 20 procent wyborców sympatyzuje z AfD; partią, której jednym z czołowych działaczy jest ekstremista Bjoern Hoecke. Także w Niemczech ludzie czują, że znajdują się w ekstremalnej sytuacji; niemieccy wyborcy są szczególnie zaniepokojeni utratą siły nabywczej z powodu inflacji i skutkami kryzysu migracyjnego. (…) Tylko polityka oferująca realne rozwiązania może temu zaradzić. Dotyczy to przede wszystkim migracji. (…) Koalicja SPD, Zielonych i FDP musi pomóc w osiągnięciu kompromisu azylowego w UE, który po wieloletniej dyskusji jest w zasięgu ręki. W przeciwnym razie wybory do Parlamentu Europejskiego w maju przyszłego roku mogą wywołać polityczne trzęsienie ziemi w Niemczech”.
„Frankfurter Rundschau” analizuje: „Wilders nie musiał wcale wiele robić, by odnieść ten triumf. Całkowicie mu wystarczyło zaprezentować się w nieco łagodniejszym świetle w telewizyjnych pojedynkach w ostatnich dniach, zamiast jak zwykle przedstawiać wszystko w czarno-białych barwach. I tak oto zyskał przydomek ‘Geert Milders’ (Geert Łagodny – red.) w tej kampanii wyborczej, był gotowy. Zapewniał, że chce być premierem 'dla wszystkich Holendrów’. W ten sposób przekonał wielu, którzy chcieli zmian, ale wcześniej od niego stronili. Rzadko udaje się komuś wygrać wybory tańszym kosztem. Jeśli nie uzyskał tego dzięki politycznemu sprytowi i umiejętnościom taktycznym, jego zwycięstwo ma tym więcej wspólnego ze słabością jego przeciwników, zwłaszcza prawicowo-liberalnej partii VVD, która do tej pory była u władzy. W ciągu 13 lat u władzy Mark Rutte, nazywany Teflonowym Markiem, zdołał uniknąć wszystkich skandali, ale nie rozwiązał problemów w kraju, przede wszystkim niedoboru mieszkań i kryzysu nawozowego w rolnictwie. Aby powstrzymać Wildersa, inne partie będą musiały zjednoczyć się ponad dzielącymi ich głębokimi podziałami”.
„Nuernberger Zeitung”: „Zwycięstwo Geerta Wildersa jest równoznaczne z politycznym trzęsieniem ziemi w Holandii. Jak to możliwe, że ten zdeklarowany islamofob, prawicowy radykał i człowiek nienawidzący UE stał się największą siłą polityczną w kraju będącym naszym sąsiedem? Jest to punkt zwrotny, który jest wprawdzie szokujący, ale osoby dobrze znające Holandię może zaskoczyć tylko pod względem jednoznacznych wyników wyborów. Jeśli niektórzy obserwatorzy za granicą teraz lamentują nad upadkiem tego niegdyś tak bardzo liberalnego kraju, to zbyt długo wierzyli w rozpowszechnianą szeroko bajeczkę o tym, że Holandia to ziszczenie postępowej utopii. Ale to były tylko stereotypy w jej postrzeganiu z zewnątrz, nic więcej”.
„Koelner Stadt-Anzeiger” pisze: „Co za szok. Trzeba jeszcze raz przyjrzeć się uważnie ideom Geerta Wildersa, by docenić znaczenie tego, co wydarzyło się w środę w Holandii. Ten weteran prawicowego populizmu chce zamknąć granice dla osób ubiegających się o azyl, wystąpić z UE i nie tolerować dłużej islamskich szkół, meczetów i Koranu. Jedną z otrzeźwiających konsekwencji tych wyborów jest to, że Wilders nie musiał wiele zrobić, aby osiągnąć ten triumf. Rzadko kiedy zwycięstwo wyborcze było tańsze. Przede wszystkim ma to związek ze słabością jego przeciwników, zwłaszcza rządzącej wcześniej prawicowo-liberalnej VVD”.
Dziennik „Westfaelische Nachrichten” z Muenster stwierdza: „Akurat ten stary polityczny idol wszystkich prawicowych populistów, który lubi pozować na coś w rodzaju holenderskiego Trumpa, zdołał w oczach wyborców zostać odebrany jako świeży promyk nadziei dla narodu. Wiadomo jednak, że Geert Wilders szerzy nienawiść i podziały pod płaszczykiem bycia blisko ludzi i ich problemów. Dzięki umiarkowanej retoryce i pomocy partii centrowych, takich jak VVD, które sprawiły, że okazał się społecznie akceptowalnym dzięki możliwej zdolności koalicyjnej, udało mu się odnieść sukces. Holandia od dawna poszukiwała jakiegoś anty-Ruttego, który mówi jasnym i zrozumiałym językiem i nie zawiera bez przerwy kompromisów. Problem polega na tym, że teraz to Wilders będzie musiał pójść na kompromis, jeśli chce stworzyć realną koalicję rządową. Jedno jest pewne: wykorzysta to, co się stało, z całej siły i w każdy możliwy sposób”.
Źródło: dw.com