Informacja o podpisaniu przez Hutę Stalowa Wola listu intencyjnego o współpracy z Grupą RENK i jej spółką z USA nie wzbudziła większych emocji. Takich listów PGZ podpisuje wiele i często na deklaracjach się kończy. W tym przypadku powinno być inaczej. Dlaczego?
- Porozumienie HSW z RENK Group dotyczy dostaw i współpracy przy produkcji silników dla pojazdów gąsienicowych.
- Huta Stalowa Wola i niemiecki potentat RENK Group (wraz z jego amerykańską spółką) mają też ustalić lokalizację przyszłej produkcji licencyjnej.
- Udział spółek Polskiej Grupy Zbrojeniowej w krajowej produkcji niektórych komponentów do silników dałby im nowe kompetencje.
Huta Stalowa Wola i niemiecki potentat RENK Group (wraz ze swoją amerykańską spółką) oprócz wspólnych prac przy zespołach napędowych dla platform HSW zamierzają również dostarczać sprawdzone w boju technologie układów zawieszenia i przekładni. Porozumienie obejmie także wybór lokalizacji przyszłej produkcji licencyjnej i testów w HSW lub w wyznaczonych spółkach zależnych HSW.
RENK Group ma dostarczć do polskiego producenta sprzętu wojskowego – Huty Stalowa Wola – przekładnie, układy zawieszenia i kompletne zespoły napędowe.
RENK może zapewnić silniki dla armatohaubicy Krab
Oczywiście zapisy listu intencyjnego nie niosą ze sobą żadnych zobowiązań, ale wskazują możliwość przyszłej współpracy. Udostępnione przez oba koncerny informacje są lakoniczne i nie wskazują konkretnie, których pojazdów dotyczy porozumienie.
Ale kontekst zapisów i wypowiedzi przedstawicieli obu przedsiębiorstw mogą sugerować, że w HSW miałaby ruszyć produkcja komponentów, a dalsza współpraca powinna dotyczyć układów napędowych dla pojazdów gąsienicowych.
– Porozumienie umożliwi RENK America zaoferowanie efektywnych kosztowo, sprawdzonych w boju zespołów napędowych na potrzeby platform HSW, jak również stworzenie potencjału produkcyjnego w Polsce – powiedział Ted Trześniowski, dyrektor generalny RENK America.
To znaczy, że HSW mogłaby liczyć w przyszłości na udział w produkcji nowych silników dla polskich armatohaubic Krab. Spółka RENK America, podmiot zależny niemieckiego RENK GmbH, deklaruje bowiem, że byłaby zainteresowana produkcją w Polsce.
W HSW powstawałaby amerykańsko-niemieckie zespoły napędowe z silnikiem AVDS-1790 do armatohaubic samobieżnych Krab, w których już wykorzystywane są zawieszenia Horstman InArm tej firmy.
– Naszym zamiarem jest produkcja i testowanie wyposażenia takiego, jak zespoły napędowe, przekładnie i zawieszenia dla naszych pojazdów bojowych w zakładzie w Stalowej Woli. Współpraca z RENK umożliwi nam zrealizowanie tej wizji w niedalekiej przyszłości – zdefiniował współpracę z RENK Jan Szwedo, prezes Huty Stalowa Wola.
Kraby to wciąż najważniejszy produkt tych zakładów. Obecnie polskie armatohaubice napędza produkowany w Niemczech silnik wysokoprężny MTU MT 881 Ka-500, sprzęgnięty z przekładnią hydrokinetyczną Allison X1100-5A3.
Nowy napęd wytwarzany w Polsce dawałby nadzieję, że produkcja Krabów nie zostanie zawieszona, czego – wbrew zapewnieniom MON-u – obawia się część analityków wojskowych. Napęd ten HSW mogłaby też wykorzystać w innych swoich produktach.
Produkowane w Polsce zespoły trafiłyby także do nowej wersji armatohaubicy – Kraba 2 – która miałaby być produkowane w Polsce w ramach polonizacji koreańskich samobieżnych armatohaubic K9.
Dla HSW współpraca z niemieckim koncernem, który dostarcza innowacyjne wyroby, byłaby trudna do przecenienia. Umożliwiłaby rozwój zakładu w nowych dziedzinach, dając firmie wiele zupełnie nowych kompetencji.
W czołgach zakupionych w Korei mogą znaleźć się części produkowane w Polsce
Nie tylko o Kraby jednak tu chodzi. RENK America to światowy lider w dostarczaniu najwyższej klasy rozwiązań napędowych czy układów zawieszenia, ale też napędów hybrydowych, skrzyń biegów, łożysk ślizgowych i sprzęgieł, przekładni czy łożysk, które są używane w sprzęcie ponad 70 armii oraz ponad 40 marynarek wojennych i straży przybrzeżnej na całym świecie.
Przykładowo, zamówione niedawno dla Polski czołgi K2 Black Panther (Heuk-Pyo), których 180 pozyskujemy właśnie w konfiguracji koreańskiej, będą wyposażone w niemiecką przekładnię HSWL 295 TM.
Grupa RENK podpisała umowę z koreańskim koncernem Hyundai Rotem na dostawę 197 układów przeniesienia napędu do czołgów K2 dla Polski. Ich dostawy zaplanowano w latach 2023-2025.
W ramach drugiego etapu postępowania zamówionych ma zostać kolejnych 820 czołgów, w produkcji których znaczący udział miałby wziąć polski przemysł obronny. Równie dobrze mogłyby tu zostać wykorzystane komponenty produkowane w Polsce, choć niemiecko-koreańska umowa zawiera też opcję na kolejnych 800 układów.
To wciąż nie wszystko. Niemiecki koncern dostarcza też rozwiązania do takich platform, jak amerykańskie bojowe wozy piechoty M2 Bradley i transportery opancerzone AMPV (Armored Multi-Purpose Vehicle), izraelskie czołgi z rodziny Merkava oraz transportery opancerzone Namer.
Produkuje również przekładnie RENK HSWL 354 dla niemieckich czołgów Leopard 2, których wciąż mamy na uzbrojeniu ponad 240, a także do koreańskich bojowych wozów piechoty K21, których pozyskaniem interesowało się już Ministerstwo Obrony Narodowej.
Komponenty firmy są także w bojowych wozach piechoty Bionix, haubicach samobieżnych T-155 Firtina, ale i w KTO Rosomak (zawieszenie Horstman Hydrostrut). Oddział RENK America odpowiada też za przekładnie w wozach zabezpieczenia technicznego M88A2 Hercules.
W wozach zabezpieczenia technicznego M88, których Polska zamówiła 38 wraz z czołgami Abrams, montowane są silniki AVDS-1790. W tych wozach również moglibyśmy mieć swój udział.
W polonizacji produkcji i serwisowania sprzętu ma pomóc tez umowa z BAE Systems
Co więcej, dyrektor ds. rozwoju biznesu międzynarodowego na Europę firmy BAE Systems Paul Zukowski zapewnia w rozmowie z WNP PL, że Polska mogłaby serwisować swoje samoloty transportowe Hercules, a także pojazdy innych państw, a gdyby zamówienia były większe, uruchomić też licencyjną produkcję.
– Trzydzieści osiem pojazdów to nie jest wiele, ale flota pojazdów pancernych Wojska Polskiego będzie rosła. Wszystkie zamówione dla sił zbrojnych pojazdy, jak Abramsy, czołgi K2, armatohaubice 155 mm, potrzebować będą wozu zabezpieczenia technicznego – podkreśla dyrektor Zukowski.
W listopadzie 2022 r. PGZ podpisała z koncernem BAE Systems memorandum o współpracy w kwestii pojazdów bojowych i wozów zabezpieczenia technicznego. Współpraca obejmuje wozy M88 Hercules (wedle umowy – trafią do Wojska Polskiego), a także, potencjalnie, transportery AMPV, jeśli je zakupimy.
Pytanie brzmi: czy nasz przemysł produkujący dla wojska jest gotowy na tego rodzaju nowe wyzwania? W tym kontekście warto przypomnieć, że Polska dysponowała w przeszłości zdolnościami w produkcji i rozwoju silników czołgowych.
W kraju wytwarzaliśmy m.in. silniki do czołgów PT-91 Twardy. Kompetencje te utraciliśmy wraz z likwidacją w 2012 roku zakładów PZL-Wola. PGZ nie ma jednak wątpliwości, że polskie spółki obronne będzie stać na produkcję rozwiązań napędowych, jak również innych, przy współpracy z Grupą RENK.
Przedstawiciele niemiecko-amerykańskiej firmy podkreślili, że w procesie konstrukcji, które by polonizowano, uwzględniano by nie tylko zmiany wynikające z wymagań z tym związanych, lecz również z dostępnej w Polsce bazy przemysłowej.
Współudział spółek PGZ z koncernem niemiecko-amerykańskim w produkcji w kraju choćby niektórych komponentów dałby im nowe zdolności i umiejętności plus znaczący impuls rozwojowy, nie mówiąc o pieniądzach. Jednocześnie uniezależniłby w jakimś stopniu Polskę od sprowadzania części zamiennych z zagranicy.
Nie bez znaczenia jest też fakt, że byłaby przydatna nie tylko w odniesieniu do posiadanego już sprzętu, jak Kraby, Rosomaki czy Leopardy, ale również do nabywanego właśnie za granicą, który jeszcze przez długie lata będzie służył w polskiej armii. Taka współpraca przyniosłaby realne korzyści polskiej zbrojeniówce oraz oszczędności w budżecie obronnym.
Źródło: wnp.pl