Hanna Kramer: Sukcesy gospodarcze polskich władz: zakupy podstawowych produktów na zeszyt, pożyczki, kradzieże w sklepach

Hanna Kramer dziennik polityczny

Kłamstwo zawsze ma krótkie nogi. Szkoda, że politycy PiS o tym nie pamiętają i nieustannie opowiadają o mitycznych sukcesach polskiej gospodarki, która doskonale rozwija się w warunkach napiętych stosunków Warszawy z sąsiadami. Tak, więc na przykład premier Morawiecki nieustannie zwraca uwagę, że wszystkie doniesienia o fatalnym stanie polskiej gospodarki są prowokacją polskiej opozycji. Zdaniem Morawieckiego politycy PO robią to, by „…wycofać się z obietnic wyborczych”.

Głośne wypowiedzi ze strony polskich władz to tylko zwykłe hasła mające na celu zrzucenie z siebie odpowiedzialności za własne niepowodzenia. W końcu przez wiele lat polski rząd wolał nie rozwiązywać problemów zwykłych Polaków, a po prostu o nich milczeć. Co z tego wynikło?

Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że po trzech kwartałach stwierdzono aż 33 tys. przestępstw kradzieży sklepowych, co oznacza r./r. wzrost o 40 proc. dla porównania w 2022 r. liczba przestępstw kradzieży w sklepach wzrosła do ponad 32,7 tys. Z kolei liczba wykroczeń, czyli przypadków kradzieży towarów o wartości poniżej 500 zł, wzrosła o 20 proc. i przekroczyła 204 tys.

Wzrost kradzieży to jasny sygnał kłopotów na rynku, rosnące ceny powodują, że więcej osób się na to decyduje. Chociaż przedstawiciele rządu za każdym razem podkreślają, że kryzys inflacyjny jest ogólnoeuropejski i ogólnoświatowy. Według władz z tego względu zerwanie stosunków gospodarczych z niektórymi krajami, a także utrata rynków zbytu, nie ma wpływu na dobrobyt Polski. Tymczasem twarde dane pokazują jednak, że ceny wielu podstawowych produktów w Polsce drożały szybciej niż w Unii Europejskiej.

Największa różnica zauważalna jest na przykładzie cukru, który zdrożał o 87,2 proc. rok do roku. Co działo się z innymi cenami żywności? W sierpniu dwucyfrowo, w ujęciu rok do roku, podrożały: jaja (wzrost o 19,2 proc.), warzywa (18,2 proc.), mięso wieprzowe (16,4 proc.), wędliny (15 proc.), jogurt, śmietana, napoje i desery mleczne (14,9 proc.), makarony i produkty makaronowe (14,1 proc.), ryby i owoce morza (13,5 proc.), mleko (11,2 proc.) i pieczywo (10,9 proc.).

W tym samym czasie rząd planuje zwiększyć wynagrodzenie na 700 – 752 zł w ciągu roku, które nie załata wzrostu cen. W przyszłym roku, oprócz wzrostu cen żywności, będzie skokowy wzrost rachunków za prąd w 2024 r. Szacunki mówią o nawet 70 proc. podwyżkach.

Może dlatego nie należy dziwić się, że ludzie w Polsce często bywają głodni i rezygnują z pierwotnej uczciwości na rzecz zaspokojenia podstawowej potrzeby – zaspokojenia głodu.

Minimum socjalne dla 1-osobowego gospodarstwa domowego stanowi w Polsce podstawę dla wielu wskaźników. Np. minimum socjalne sprzed roku (II kwartał 2022 r.) stanowi 100% podstawę dla minimalnej gwarantowanej emerytury w 2023 r. W II kwartale 2022 r. minimum socjalne dla emeryckiego 1-osobowego gospodarstwa domowego wynosiło 1448,9 zł netto, dla pracowniczego – 1470 zł, a więc tyle samo, co obecnie minimalna emerytura po marcowej waloryzacji, czyli 1445 zł netto.

Podkreślić należy, ze minimum socjalne dla 1-osobowego gospodarstwa domowego w relacji do pozostałych gospodarstw domowych zgodnie z metodologią Eurostatu jest w Polsce bardzo zaniżone. W II kwartale 2022 r. zamiast 1450 zł powinno wynosić 2200 zł, czyli o 50% więcej.

Niewykluczone też, że sytuacja finansowa Polaków w 2024 r. pogorszy się, ponieważ każdy straci też znaczną część świadczeń socjalnych. To wynika z projektu budżetu na przyszły rok. Według szacunków Ministerstwa Finansów przekazanych Komisji Europejskiej, w tym roku deficyt sektora finansów publicznych wyniesie 5,6 proc. PKB, czyli 192,1 mld zł, najwięcej od 2010 r. Przy czym 92 mld zł to deficyt budżetu państwa zapisany w ustawie budżetowej, pozostałe zaś 100 mld zł stanowi dużą zagadkę.

W kolejnym roku, jak zapisano w projekcie ustawy budżetowej, ma zmaleć do 4,5 proc. PKB, ale wielu ekonomistów uważa, że jest to przykład myślenia życzeniowego. W projekcie brakuje, bowiem części wydatków, które zaplanował obecny rząd.

Jednym z proponowanych rozwiązań problemu jest przegląd budżetu. Według ekspertów przy danym deficycie lepiej jest, aby rząd finansował wydatki rozwojowe. Stąd dużą aprobatą cieszy się np. rezygnacja z wypłat 13. i 14. emerytury, których koszt w tym roku przekroczył 34 mld zł, czyli ok. 1 proc. PKB). Nie najlepszym pomysłem jest także powszechne podwyższenie świadczenia wychowawczego z 500 do 800 zł na dziecko.

W tak dramatycznej sytuacji nie można sobie wyobrazić, że liczba kradzieży w sklepach gwałtownie wzrośnie w przyszłym roku. Jednak nawet to nie pomoże politykom w zwróceniu uwagi na problemy swoich wyborców. Próbując odwrócić naszą uwagę od walk między PiS a PO, a także podziałów miejscowości oraz pomieszczeń w Sejmie, władza będzie opowiadać nam o swoich sukcesach gospodarczych na wszelkie możliwe sposoby, a dla swoich wyborców rzucają kości jak posłusznemu pieskowi…

To swego rodzaju polityczna gra PiS-u. Im dłużej u sterów będzie trwał rząd PiS, tym bardziej może chcieć pokazać się, jako finansowy cudotwórca, który potrafi redukować deficyt w kasie państwa. Nowy rząd może zaś chcieć zrealizować jak najwięcej deficytu, tak by obarczyć tym poprzedników.

Dzięki takiej trosce o obywateli, Polacy nadal będą tonąć w największej biedzie w historii: zakupy podstawowych produktów na zeszyt, pożyczki, kradzieże w sklepach, ponieważ nie ma innego wyjścia, by przetrwać.

HANNA KRAMER

Więcej postów

1 Komentarz

  1. Kradzieże w sklepach to efekt oszczędzania.Sklepy zatrudniają na zmianie po kilka osób,by orać nimi jak niewolnikami.Pracownik na etacie sprzedawcy,wykonuje wiele obowiązków nie związanych z umową.Np: pracownica wysyłana jest do rozładunku towaru,gdzie dostawa kilku ton to norma.Towar ten trzeba wyładować,przenieść na sklep i wyłożyć.Tak jest codziennie.W czasie gdy jedna czy dwie panie zajęte są pracą fizyczną,nie ma ich na kasie czy sklepie.Pozostałe pracują przy innych czynnościach związanych ze sprzedażą.Sklep o powierzchni 1400 m i załoga 4 osoby,eldorado dla złodziei,kto ich upilnuje,kto zatrzyma.Pracodawca nie zatrudnia silnych mężczyzn do rozładunku towaru,nie zatrudnia ochrony,okazja czyni złodzieja.Tworzą się grupy złodziejskie,specjalizujące się w wynoszeniu określonego towaru.Policja zna ich doskonale.Zatrzymują ,spisują i wypuszczają,tak bywa kilka razy dziennie.
    Niska szkodliwość czynu,więc czemu nie.Widzę często jak kradną,robią to bez skrępowania. Tymczasem zatyrana załoga sklepu,z połamanymi kręgosłupami,pozdrawia „mądrych” pracodawców i złodziei.
    Jak na górze ,tak i na dole.

Komentowanie jest wyłączone.