Klienci pozywają banki o kredyty mieszkaniowe, których podstawą oprocentowania jest wskaźnik WIBOR. W sądach toczy się ok. 500 takich spraw. Ta liczba może się jednak zmienić. — Kredyty wiborowe są jeszcze bardziej toksyczne niż kredyty frankowe — twierdzi radczyni prawna.
315 — tyle spraw o kredyty mieszkaniowe oprocentowane WIBOR-em toczyło się w sądach przeciwko bankom na koniec sierpnia (nie ma aktualniejszych danych). Wynika to ze statystyk Związku Banków Polskich (ZBP), udostępnionych na prośbę money.pl.
Na razie spraw nie przybywa w zawrotnym tempie. Porównując dane z sierpnia do wcześniejszych miesięcy, to na koniec lipca było 252 pozwy, na koniec czerwca — 198. Szacunki z grudnia zeszłego roku wskazywały na kilkadziesiąt pozwów.
Dziś tych pozwów może być trochę więcej, maksymalnie 500 — szacuje w rozmowie z money.pl dr Tadeusz Białek, prezes ZBP.
W porównaniu do spraw frankowych, które idą w tysiące, pozwy wiborowe to wciąż kropla w morzu. Skala może stać się jednak gigantyczna, ponieważ kredytobiorcy spłacają ok. 2,3 mln hipotek, których podstawą wyliczenia oprocentowania jest WIBOR. Wartość tego portfela kredytowego to blisko 480 mld zł.
Wojna o WIBOR. Dwie linie obrony
Skrupulatną statystykę w zakresie pozwów wiborowych ZBP prowadzi od początku 2023 roku. Wynika z niej, że nie zapadł jeszcze ani jeden wyrok stwierdzający nieprawidłowość WIBOR-u, który jest ustalany zgodnie z unijnym rozporządzeniem BMR, a jego administrator podlega państwowemu nadzorowi.
Natomiast pojawia się coraz więcej orzeczeń — zarówno nieprawomocnych, jak i prawomocnych — jednoznacznie oddalających roszczenia kredytobiorców. Dążą do unieważnienia umowy, czyli darmowego kredytu, lub usunięcia z niej WIBOR-u. Postępowanie do czasu uzyskania prawomocnego wyroku może trwać tyle, co w sprawach frankowych — nawet do pięciu lat.
W sprawach są zasadniczo dwie linie zarzutów. Pierwsza: rzekome niedoinformowanie klienta o możliwości wzrostu rat kredytu wskutek wzrostu stóp procentowych. Druga: zakwestionowanie legalności WIBOR-u. W 16 przypadkach sądy już oddaliły pozwy (w tym w sześciu prawomocnie), uznając argumentację klientów banków za niezasadną — precyzuje Białek.
Wniosek o zawieszenie rat. Co robią sądy?
Z danych ZBP wynika też, że przeszło 90 proc. wniosków kredytobiorców o zabezpieczenie powództwa — czyli zawieszenie obowiązku spłacania rat na czas sporu sądowego aż do uzyskania prawomocnego wyroku — jest oddalonych przez sądy pierwszej instancji. Zaledwie 10 proc. wniosków sądy rozpatrują pozytywnie, ale sądy drugiej instancji je oddalają, ponieważ banki zaskarżają wcześniejsze decyzje.
Do niedawna sądy wstrzymywały obowiązek płatności rat wyłącznie w zakresie stawki WIBOR. Oznacza to, że kredytobiorca dalej musi spłacać ratę, której wysokość określa wyłącznie marżą banku, dzięki czemu wysokość raty istotnie się obniżyła. Jednak 20 października sąd pierwszy raz postanowił o zawieszeniu całej raty. Postanowienie dotyczy klienta VeloBanku (dawniej Getin Banku).
Postanowienie o zabezpieczeniu wydane przez Sąd Okręgowy w Kaliszu jest wręcz szkodliwe dla klienta. Nie wiadomo jeszcze, jaki wyrok zapadnie. Potencjalna kwota, jaką kredytobiorca będzie musiał spłacić od razu w przypadku przegranej, będzie kumulacją wielomiesięcznych rat. To może mieć dotkliwe skutki dla klienta — ostrzega przedstawiciel sektora bankowego.
Zapytaliśmy VeloBank, czy zaskarżył postanowienie o zawieszeniu rat lub planuje to zrobić. W odpowiedzi rzeczniczki prasowej Moniki Banyś czytamy, że bank w tym momencie nie może udzielić komentarza. Decyzję o ewentualnych dalszych krokach będzie mógł podjąć po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia postanowienia sądu.
— Sprawy wiborowe to nie taśma. Za każdym razem trzeba pochylić się nad treścią umowy, ponieważ każdy bank, w zależności od produktu, stosował inne postanowienia umowne. Niektóre kwalifikują umowę do nieważności. W innych przypadkach istnieje możliwość usunięcia WIBOR-u z umowy kredytu i pozostawienia tylko marży — mówi money.pl Beata Strzyżowska, radczyni prawna i pełnomocniczka klienta VeloBanku.
Kancelaria naszej rozmówczyni skierowała blisko 100 pozwów przeciwko bankom w sprawach kredytów opartych na wskaźniku WIBOR. Jakie wnioski wyciągnęła po analizie materiału dowodowego?
Widać dużą nonszalancję banków w tworzeniu wzorów umów kredytowych. Nie spełniają wszystkich wymogów, jakie na banki nałożył ustawodawca. W szczególności wymogów informacyjnych dotyczących wysokości oprocentowania. Precyzyjniej — banki nie informowały klientów o możliwości zmiany tego oprocentowania w trakcie trwania umowy. Nieświadomi tego ryzyka klienci podpisali umowy kredytowe — mówi Strzyżowska.
Legalność WIBOR-u to odrębna kwestia. — Śmiało mogę postawić tezę, że WIBOR nie powinien znaleźć się w umowach kredytowych. Jeśli nie jestem przekonana do zasadności roszczenia, to nie idę do sądu. Od 30 lat pracuję w bankowości, pracowałam m.in. w Londynie oraz Warszawie. Kredyty wiborowe są jeszcze bardziej toksyczne niż kredyty frankowe. Moim zdaniem polski sektor bankowy bezpowrotnie stracił zaufanie klientów. Potrzebne są lata, by naprawić te relacje — uważa radczyni prawna.
Banki kontra kancelarie
Próby kwestionowania WIBOR-u zmobilizowały sektor finansowy do działania. W obronie wskaźnika stanęły nie tylko instytucje publiczne (w tym m.in. KNF, Ministerstwo Finansów i UOKiK), ale również prezesi banków. We wrześniowym wywiadzie dla money.pl szef BNP Paribas Przemysław Gdański powiedział, że kancelarie prawne nieodpowiedzialnie usiłują kwestionować fundamentalny wskaźnik finansowy, funkcjonujący w Polsce od dziesięcioleci, bez którego rynek by nie funkcjonował.
Według prezesa BNP Paribas, gdyby doszło do sytuacji masowego skutecznego podważania WIBOR-u, to mielibyśmy w Polsce prawdziwy kataklizm. Jest przekonany, że do tego nie dojdzie, bo nie ma ku temu podstaw. — Jest bardzo dużo analiz, opracowań i merytorycznych argumentów, które potwierdzają poprawność WIBOR-u — mówił w rozmowie z money.pl.
Z kolei prezes mBanku Cezary Stypułkowski ostrzegał, że jeśli państwo do tego dopuści, to polską gospodarkę czeka nie armagedon, a hekatomba.
Prezes ING Banku Śląskiego stwierdził zaś, że próba usilnego wczytywania się w przepisy oraz paragrafy i wyłapywanie elementów, które mogą być niedozwolone, przyjęła formę, w której wszystkie chwyty na ołtarzu chciwości są dozwolone.
Po drugiej strony barykady są kancelarie. Niektóre prowadzą jawną krucjatę przeciwko WIBOR-owi. Przypomnijmy, że pod koniec ubiegłego roku mecenas Sebastian Frejowski nadał sprawom wiborowym ton pozwem jednego ze swoich klientów przeciwko bankowi z załączonym donosem sygnalisty do Europejskiego Urzędu Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych (ESMA).
Według autora pisma w Polsce mogło dojść do manipulacji wskaźnikiem.
W sprawy wiborowe nie zaangażowała się kancelaria Votum, przodująca w sprawach frankowych. To na nich się koncentruje, a od jakiegoś czasu także na kredytach gotówkowych.
Szacuje się, że zapisy zawarte w 70–95 proc. kredytów gotówkowych dają możliwość ich zamiany na bezpłatne. Natomiast co do hipotek, to ponad 90 proc. umów kredytowych opartych jest na wskaźniku WIBOR.
Źródło: money.pl