Państwa UE usiłują wykazać, że potrafią jednocześnie mocno wspierać Ukrainę, a także wspólnie reagować na konflikt w Strefie Gazy. Ale temat Palestyńczyków wywołuje w Brukseli wielogodzinne bitwy o słowa.
– Hamas wyrządza krzywdę również narodowi palestyńskiemu. To Hamas sprowokował kryzys humanitarny w Strefie Gazy. Nie ma sprzeczności między okazywaniem solidarności z Izraelem, a oczywistym działaniem na rzecz pomocy humanitarnej dla ludności Gazy – powiedziała Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej, po obradach szczytu UE o Bliskim Wschodzie. Z kolei Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej, przypominał swe wcześniejsze deklaracje, że izraelska blokada Strefy Gazy łamie prawo humanitarne. To różne rozstawianie akcentów przez dwoje szefów euroinstytucji w Brukseli odzwierciedla odmienne wrażliwości w różnych państwach Unii.
Przywódcy 27 krajów UE dopiero po około pięciu godzinach dyskusji przyjęli w nocy z czwartku na piątek [27.10.2023] wspólne zapisy szczytu UE o wojnie między Izraelem i Hamasem. Unia Europejska, choć od lat jest głównym płatnikiem pomocy humanitarnej i rozwojowej dla Palestyńczyków, pozostaje dość bezsilna wobec dramatów dziejących się teraz w tym regionie. Spór o słowa, którymi Unia mówi wspólnie o walkach między Izraelem i Hamasem, jest zatem w dużej mierze skierowany do wewnątrz Europy. To spór napędzany troską części przywódców o opinię publiczną w swych krajach, o spokój na ulicach, ryzyko przemocy i terroryzmu, a także o kontrowersje, czy zakazywać propalestyńskich demonstracji, skoro mogą się na nich pojawiać hasła solidarności z terrorystycznym Hamasem.
Ponadto Unii chodzi o kraje Globalnego Południa, gdzie Moskwa usiłuje – pod hasłami „hipokryzji Zachodu” – rozgrywać kwestie Strefy Gazy przeciw Ukrainie. Rosyjska propaganda przekonuje m.in. w Ameryce Łacińskiej, że Europa w ślad za USA nie kieruje się prawem międzynarodowym na Bliskim Wschodzie, bo zbyt słabo wspiera Palestyńczyków. A zatem między bajki należałoby włożyć, jak suflują Rosjanie, twierdzenia Zachodu, że finansowo i zbrojeniowo wspiera Ukrainę w imię obrony reguł porządku międzynarodowego.
Unia podzielona
Punktem wyjścia do unijnej bitwy o słowa były promowane od kilkunastu dni postulaty m.in. Irlandii i Hiszpanii, by Unia wspólnie zabiegała o humanitarne „zawieszenie broni” w Strefie Gazy, które pomogłoby w dostarczeniu pomocy dla ludności cywilnej. To podejście bliskie Josepowi Borrellowi, szefowi unijnej dyplomacji, który od pierwszych dni walk wytyka Izraelowi łamanie prawa humanitarnego poprzez odcinanie dostaw prądu i paliwa dla Strefy Gazy. Przeciwnicy tego podejścia, w tym Niemcy, Austria i Czechy, uważają, że należy stać po stronie Izraela walczącego z hamasowskim terrorem, a zatem apele o rozejm czy zawieszenie broni to za dużo. – Zawieszenie broni? Rozejm? Hamas nabierze wtedy sił do kolejnych ataków – tłumaczy środkowoeuropejski dyplomata w Brukseli. To stanowisko bliskie Ursuli von der Leyen, która tylko w krótkich i wymuszonych publiczną krytyką słowach – jakby bojąc się wejścia w tryb pouczający – powtarza, że samoobrona Izraela powinna być zgodna z prawem międzynarodowym.
– Izrael jest państwem demokratycznym, kierującym się humanitarnymi zasadami. Można być przekonanym, że armia izraelska będzie przestrzegać zasad wynikających z prawa międzynarodowego. Nie mam co do tego wątpliwości – przekonywał kanclerz Olaf Scholz wchodząc na obrady szczytu, dając krytykom von der Leyen dodatkową pożywkę dla zarzutów, że kieruje się „wrażliwością niemiecką”, choć kieruje instytucją ogólnounijną. – To Borrell zapomina, że nie jest szefem hiszpańskiego MSZ. Dlaczego nie pytamy w Brukseli, czy pomocy humanitarnej nie potrzebuje również Izrael? Tak, wszyscy potępiają morderstwa Hamasu, ale dlaczego w naszych debatach zapominamy, że rakiety Hamasu nadal lecą w stronę Izraela? – odpowiadał w przeddzień szczytu jeden z naszych rozmówców.
Przerwy humanitarne
Ta wielka różnorodność opinii krajów UE została ostatniej nocy sprowadzona do wspólnego apelu o m.in. humanitarne korytarze i „przerwy” (a nie o „zawieszenie broni”), które pomogłyby w dostarczaniu pomocy oraz w dostępie do potrzebujących wsparcia cywilów. Poparcie dla „prawa Izraela do samoobrony w zgodzie z prawem międzynarodowym” zostało w zapisach szczytu UE połączone z zapowiedzią Unii, że będzie działać na rzecz zapewnienia cywilom żywności, wody, opieki medycznej, paliwa i schronienia, dbając, by taka pomoc nie została wykorzystana przez organizacje terrorystyczne. Ponadto, pod naciskiem Hiszpanów, szczyt UE opowiedział się za przeprowadzeniem „międzynarodowej konferencji pokojowej” z odniesieniem do „rozwiązania dwupaństwowego”, czyli z Izraelem sąsiadującym z niepodległą Palestyną.
Polska pozostaje dość bierna w obecnych dyskusjach o Izraelu i Hamasie. – Z tym konfliktem będzie na pewno się wiązała kolejna potężna fala migracji. Nasze przestrogi coraz bardziej przebijają się do Komisji Europejskiej, która pomimo to nadal chce wdrożyć swój pakt migracyjny – powiedział Morawiecki tuż przed szczytem. Natomiast Michel zaproponował zaledwie jednozdaniowe zapisy o migracji, by Polska i Węgry – w przeciwieństwie do dwóch poprzednich szczytów – nie miały czego blokować w tej dziedzinie.
Kłopot z Węgrem i Słowakiem
W przeciwieństwie do Bliskiego Wschodu losy Ukrainy bardzo mocno zależą od decyzji o pomocy zbrojeniowej i finansowej Europy. Z unijnymi przywódcami połączył się z Kijowa prezydent Wołodymyr Zełenski, który zabiega o zgodę grudniowego szczytu UE na rozpoczęcie negocjacji akcesyjnych Ukrainy z UE. Węgierski premier Węgier Viktor Orbán i jego nowo wybrany słowacki odpowiednik Robert Fico już przed szczytem wypowiedzieli się przeciw kontynuowaniu pomocy wojskowej dla Ukraińców. – Chcielibyśmy utrzymać otwarte wszystkie linie komunikacyjne z Rosjanami, w przeciwnym razie nie będzie szans na pokój – powiedział Orbán dziennikarzom. Z kolei prezydent Litwy Gitanas Nauseda określił niedawne spotkanie Orbána z Putinem w Pekinie jako „godne ubolewania”. – To naprawdę więcej niż dziwne, że zaczyna się flirtować z reżimem, który popełnia bardzo okrutne zbrodnie na terytorium Ukrainy – podkreślił Litwin.
W Brukseli dominuje przekonanie, że pomimo obecnych zastrzeżeń Węgier na grudniowym szczycie UE zostanie zatwierdzone 50 mld euro z nowego pakietu pomocy finansowej UE dla Kijowa na lata 2024-27. Ponadto większość krajów ma nadzieję, że Węgry, a tym bardziej Słowację uda się nakłonić do nieblokowania unijnej pomocy zbrojeniowej UE dla Ukraińców w ramach jakichś brukselskich targów negocjacyjnych. Natomiast główni płatnicy do budżetu UE, w tym Niemcy, na razie odpierają naciski Komisji Europejskiej na rychłe zwiększenie wspólnej kasy o kilkadziesiąt miliardów euro na potrzeby nieukraińskie.
Źródło: dw.com