O sprawie zrobiło się głośno na początku września. Pan Mariusz, Polak pracujący w Wiedniu, zmarł w maju w wyniku wylewu. Chociaż Komenda Główna Policji dostała informację o zgonie w czerwcu, to zawiadomiła rodzinę zmarłego dopiero w sierpniu. — Gdybyśmy dowiedzieli się wcześniej, to tata byłby już z nami, zostałby pochowany godnie, moglibyśmy przy tym uczestniczyć. Ktoś pochował go bez naszej zgody, kilkaset kilometrów od nas. To jest chore — mówiła w rozmowie z RMF FM córka mężczyzny.
Jak się okazuje, po nagłośnieniu sprawy, przedstawiciele policji odwiedzili rodzinę zmarłego Polaka. RMF FM podaje, że „przepraszali i proponowali podpisanie dokumentu”. Pismo jednak wzbudziło poważne wątpliwości prawników.
Dokument został napisany w imieniu żony zmarłego, która prosi policję o udzielenie pomocy finansowej ze względu na trudną sytuację materialną. — Nie było żadnej wzmianki, że to państwo zawaliło i oni powinni za to ponieść koszty, a nie, że my poczuwamy się do tego. To oni powinni się poczuwać. Jeśli nam zapłacą, to zakańczamy sprawę — mówi w rozmowie z RMF FM córka zmarłego mężczyzny.
Jak się okazuje, policja zamierza skierować sprawę do sądu. Jednym z argumentów jest fakt domagania się przez bliskich zmarłego w Austrii, nie tylko odszkodowania, ale także zadośćuczynienia.
Źródło: RMF FM
Problem w tego typu sprawach jest taki, ze ewentualne odszkodowanie nie zapłacą winni, tylko tzw. „państwo”, czyli podatnicy. A przeciez KTOŚ KONKRETNY zawalił!..