Czytelniczka „GW” nawet w najgorszych koszmarach nie wyobrażała sobie, że tak się może skończyć zaparkowanie samochodu w niedozwolonym miejscu. Wykroczenie popełniła w lutym 2022 r., miała zapłacić 200 zł. „Przyznaję, że olałam ten mandat. Zawsze takie kwoty pobierali mi z pensji i dla mnie to było w porządku” — powiedziała „GW”. Jednak tym razem skończyło się inaczej. Policja przyszła po nią do domu we wrześniu 2023 r.
Mieszkanki Warszawy nie było tego dnia w mieszkaniu. Drzwi otworzyła jedna z jej nieletnich córek. Policja miała ze sobą nakaz aresztowania. Zaalarmowani zostali też sąsiedzi. W końcu jeden z policjantów przez telefon poinformował ją, że ma odsiedzieć dwa dni w areszcie, a funkcjonariusze mają ją tam doprowadzić.
„Policjant powiedział mi przez telefon, że mają nakaz aresztowania mnie. Byłam przekonana, że to jest nieśmieszny dowcip znajomych. Mówię mu, że okej, jeśli tylko dadzą mi jeść i pić, to idę. Ale on nie żartował” — opowiadała kobieta „GW”.
Jak dowiedziała się „Gazeta Wyborcza”, straż miejska zwróciła się do sądu o wydanie wyroku nakazowego o zapłatę grzywny, a sąd na posiedzeniu bez udziału stron wydał wyrok. Ponieważ mieszkanka Warszawy grzywny nie zapłaciła, kara została zamieniona na areszt. Sama zainteresowana nawet o tym nie wiedziała, bo prawdopodobnie nie odebrała awizowanych pism. Jak wyjaśniła „GW” prawniczka Karolina Gierdal, procedura zamiany grzywny na zastępczą karę aresztu obowiązuje od lat, w obecnym kształcie od 2010 r. Po zmianie przepisów sąd nie wysyła jednak do ukaranej osoby wezwania do stawienia się w areszcie, ale na miejsce jest wysyłana policja.
Na szczęście cała sprawa zakończyła się, kiedy mieszkanka Warszawy po telefonie policjanta zapłaciła zaległą grzywnę. Automatycznie zwolniło ją to z obowiązku „odsiadki”.
Źródło: warszawa.wyborcza.pl