Wpływ na zanieczyszczenie Odry może mieć aż 120 zakładów zlokalizowanych przy rzece — wynika z rządowej analizy, do której dotarł Business Insider Polska. Na liście są spółki Skarbu Państwa, prywatne firmy i kilka zakładów w Niemczech. Zestawienie spotkało się jednak z krytyką niemieckiej administracji i… spółek Skarbu Państwa.
- Wyniki badań z ostatnich dni wykazały obecność tzw. złotych alg w Kanale Kędzierzyńskim i Gliwickim, co rodzi obawy, że powtórzy się katastrofa ekologiczna na Odrze
- Business Insider dotarł do rządowej listy potencjalnych trucicieli Odry, gdzie znalazło się aż 120 zakładów
- Rządowa analiza została jednak storpedowana przez niemiecką administrację i polskie spółki, które tłumaczą to w prosty sposób: „woda nie płynie w górę rzeki”
Ubiegłoroczna katastrofa ekologiczna na Odrze wstrząsnęła krajem. Na kilkuset kilometrach rzeki zebrano w sumie około 250 ton martwych ryb. W tym roku sytuacja znów wygląda poważnie. Tylko w minioną sobotę w Kanale Gliwickim, który łączy górnośląskie miasta przemysłowe z Odrą, wyłowiono ponad 450 kg śniętych ryb.
Organizacja ekologiczna Greenpeace już w marcu ostrzegała, że w niektórych dopływach Wisły i Odry zasolenie wody jest wyższe niż w Bałtyku. A to właśnie wysoka zawartość soli w Odrze stanowiła w minionym roku pożywkę do rozwoju toksycznych glonów, tzw. złotych alg, które były bezpośrednią przyczyną masowego pomoru ryb. Greenpeace jasno wskazał też, że to państwowe kopalnie węgla są odpowiedzialne za zasolenie wód.
W odpowiedzi na zarzuty w jednym z ministerstw powstała szczegółowa analiza zakładów przemysłowych, które mogą mieć wpływ na zanieczyszczenie wód. Na liście, do której dotarł Business Insider, znalazło się aż 120 podmiotów. Z rządowej analizy wynika, że potencjalnie mogą one oddziaływać na rzekę. Dziesięć z nich należy do spółek Skarbu Państwa. W sumie 49 zakładów oznaczono jako te, co do których istnieje największe ryzyko negatywnego wpływu na stan wód. To głównie zakłady chemiczne, papiernicze, cementownie i oczyszczalnie ścieków. Sześć fabryk znajduje się na terytorium Niemiec.
— Z tej listy jasno wynika, że spółki Skarbu Państwa stanowią niewielką część firm potencjalnie odpowiedzialnych za stan Odry. Nie jest prawdą, że szkodzą tylko państwowe spółki i nie jest prawdą to, co próbują nam wmawiać Niemcy — że szkodzą tylko polskie fabryki. Na liście znalazło się także kilka niemieckich zakładów — wyjaśnia nam nasze źródło w rządzie.
„Woda nie płynie w górę rzeki”
Spośród fabryk zlokalizowanych przy Odrze na terenie Niemiec na rządowej liście znalazły się: SGB Ingenieur-und Stahlbau (producent konstrukcji stalowych), Cutmetall Recycling Screens (produkcja maszyn) i Hardox Wearparts Center (producent części do maszyn) w mieście Eisenhüttenstadt, Veolia Umweltservice Ost (zarządzenie odpadami) i Frankfurter Wasser— und Abwassergesellschaft (oczyszczalnia ścieków) we Frankfurcie oraz Kraftwerk Schwedt (utylizacja odpadów) w miejscowości Schwedt/Oder.
O sytuację tych zakładów zapytaliśmy niemiecki rząd. Odpowiedzi przysłało nam biuro prasowe Ministerstwa Rolnictwa, Środowiska i Ochrony Klimatu kraju związkowego Brandenburgia. Dołączyło do tego własną listę niemieckich firm — „istotnych dla Odry” firm dokonujących zrzutów i operatorów oczyszczalni ścieków. Znalazło się na niej osiem zakładów, innych niż te wskazane na polskiej liście. Resort zapewnił, że „zrzuty są sprawdzane w ramach monitoringu”.
Niemiecki resort wskazał też, że niektóre z wymienionych w polskim wykazie niemieckich firm ma swoje zakłady poniżej miejsca wystąpienia śnięcia ryb latem 2022 r. „W związku z tym ich ścieki nie mogą być przyczyną śnięcia ryb, ponieważ woda nie płynie w górę rzeki” — tłumaczy biuro prasowe ministerstwa. „Zwracamy również uwagę, że polscy eksperci również upatrują przyczyny śnięcia ryb po polskiej stronie” — dodaje.
Zapytania wysłaliśmy również do wszystkich wskazanych na liście spółek Skarbu Państwa, czyli do: Grupy Azoty (zakłady chemiczne w Kędzierzynie-Koźlu i Policach, składowisko odpadów w Policach), PGZ (zakłady mechaniczne Bumar Łabędy), Węglokoksu (Huta Łabędy), KGHM (walcownia metali Łabędy, kopalnia miedzi), PGG (dwie kopalnie węgla w Rudzie Śląskiej) i JSW (kopalnia węgla Szczygłowice). Firmy, które nam odpowiedziały, zapewniają, że nie są odpowiedzialne za fatalny stan Odry.
Na przykład KGHM przekonuje, że prowadzi działalność zgodnie z uzyskanymi pozwoleniami. „Pozwolenie wodnoprawne bardzo precyzyjnie określa w jakiej ilości, czasie i jakiej zawartości zrzut wody może być przeprowadzony. KGHM nie przekracza żadnych określonych w pozwoleniu wartości zrzutu, co potwierdzają raporty i analizy, którymi dysponują służby środowiskowe” — podało biuro prasowe miedziowej spółki. Dodało, że zrzut wody do Odry jako końcowy etap ciągu technologicznego KGHM, następuje w środkowym odcinku Odry. „Dane dotyczące stanu rzeki jednoznacznie wskazują, że znaczące zasolenie wody w Odrze następuje już ponad 100 km przed miejscem zrzutu. Nie ma możliwości, by woda ze zrzutu z KGHM przemieściła się ponad 100 km pod prąd rzeki” — podkreśla spółka.
Jednoznaczne stanowisko wysłały też spółki Grupy Azoty z Polic i Kędzierzyna. „Nie ma żadnych merytorycznych podstaw, aby problematyka katastrofy ekologicznej na Odrze była łączona z działalnością Grupy Azoty ZAK” — poinformowało nas biuro prasowe kędzierzyńskiej spółki.
Kopalnie węgla na celowniku
Także kontrolowane przez Skarb Państwa spółki węglowe zapewniają, że wprowadzanie wód słonych z ich kopalń do środowiska odbywa się na podstawie zezwoleń i pod stałą kontrolą. JSW zapowiada, że rozważa budowę zakładu odsalania wód pochodzących z kopalni Knurów-Szczygłowice. Podobna instalacja działa już w kopalni Budryk. „Dzięki temu unikamy odprowadzania do rzeki Bierawki wód silnie zasolonych, a przy okazji produkujemy wysokojakościową sól warzoną” — podkreśla jastrzębska spółka.
Polska Grupa Górnicza również posiada instalacje do odsalania wód. — PGG nie ogranicza się do wymogów formalnych, ale z własnej inicjatywy robi wszystko, aby poprawić parametry odprowadzanych wód, m.in. zwiększając ich retencję w systemach hydrotechnicznych, które pozwalają na oczyszczenie wód ze zdecydowanej większości niepożądanych składników. Wody dołowe stanowią tylko 1 proc. ilości wód płynących w rzekach, z którymi mieszane są przy zrzutach z kopalń. W PGG większość (58 proc.) wód kopalnianych trafia do zlewni Wisły (która nie doświadczyła katastrofy ekologicznej w 2022 r.) a mniejszość (42 proc.) do Odry — zaznacza Tomasz Głogowski, rzecznik PGG.
Innego zdania jest Greenpeace. — Nie ma wątpliwości, że to kopalnie mają największy wpływ na zasolenie Odry. Zbadaliśmy zrzuty z kopalń w ciągu ostatnich miesięcy. W niektórych miejscach zasolenie wód przekroczyło poziom zasolenia w Morzu Bałtyckim nawet dwu-, trzykrotnie — podkreśla Marta Gregorczyk z Greenpeace.
Dodaje też, że pomimo katastrofy ekologicznej, jaka nastąpiła latem 2022 r., do tej pory w tej sprawie nic się nie zmieniło. — Nie zrobiono nic, a zaproponowaliśmy na przykład objecie ochroną Doliny Dolnej Odry. Zamiast tego rząd planuje dalsze prace na rzece, które nie dość, że nie pomogą Odrze odrodzić się po ubiegłorocznej katastrofie, to wręcz pogorszą jej sytuację — kwituje Gregorczyk.
Posypały się kary
Zapytaliśmy Ministerstwo Klimatu i Środowiska, czy od czasu pojawienia się złotych alg w Odrze jakakolwiek firma otrzymała karę za zanieczyszczenie rzeki. Resort poinformował nas, że Inspekcja Ochrony Środowiska wydała w 2022 r. 3672 decyzje ostateczne wymierzające kary, opłaty oraz opłaty podwyższone o łącznej kwocie niemal 63,5 mln zł.
Ministerstwo zapewniło też, że prowadzi nieprzerwany dialog ze stroną niemiecką w zakresie sytuacji na Odrze.
W poniedziałek zespół zarządzania kryzysowego resortu klimatu zarekomendował m.in. tymczasowe odcięcie starorzeczy Odry, zastosowanie naturalnych barier ochronnych w zbiornikach wodnych w celu powstrzymania rozwoju złotej algi, systemowe zarządzanie zrzutami ścieków przemysłowych i bytowych w zależności od wyników parametrów wody oraz utrzymanie maksymalnych możliwości retencyjnych w dorzeczu Odry. Dodatkowo zalecił natlenianie wody przy spadku stężenia tlenu do wartości granicznych oraz ścisły nadzór nad zrzutami burzowymi w przypadku ulewnych opadów deszczu.
Źródło: businessinsider.com.pl
Cały System w pigułce: myślą, że gdy ich firma spuści toksyny do rzeki to nic nie będzie, tyle że myśli tak każda z firm. To samo polityk, myśli, że jak on weźmie łapówkę to nic złego dla państwa nie wyniknie, tyle że tak myśli większość polityków. A reakcja Systemu jak zwykle w stosunku do wszystkiego co się rusza i rozwiązań nie przynosi: KARAĆ!