Wyciekły niejawne dane żołnierzy z Pomorza. “Skradziony telefon” i strach wojskowych

Niezależny dziennik polityczny

Po raz kolejny przyczyną wycieku było przetrzymywanie wrażliwych informacji na prywatnych telefonach i udostępnianie ich na komercyjnych komunikatorach internetowych. Po otrzymaniu informacji o wycieku od Onetu, dowództwo pomorskiej brygady zawiadomiło Żandarmerię Wojskową i Służbę Kontrwywiadu Wojskowego. Wyciek nastąpił z telefonu ratownika medycznego jednostki. Dane mogą być cenne dla obcych agentur.

  • Dane żołnierzy po raz pierwszy trafiły na otwarty komunikator internetowy Messenger pod koniec 2020 r.
  • Według naszych rozmówców mogą stanowić cenny nabytek dla służb wrogich nam państw
  • Żołnierze batalionu, z którego wyciekły dane, są zaniepokojeni sytuacją. Boją się o siebie i swoje rodziny
  • To kolejny z karygodnych wycieków w polskim wojsku na przestrzeni ostatnich kilku lat

Od lat dziennikarze Onetu zajmują się problemem wycieków z wojska. Nieodmiennie ich przyczynami są niechlujstwo w obchodzeniu się z wrażliwymi danymi oraz przesyłanie ich przez publiczne systemy elektroniczne, zamiast zamkniętych systemów wojskowych.

Ta historia łączy w sobie obie te patologie, dowodząc, że mimo powstawania kolejnych zaawansowanych systemów komunikacji i ochrony danych, w kwestii wycieków polskie wojsko nie uczy się niczego od lat.

Dane 70 żołnierzy WOT na Messenger

Jest maj 2023 r. Pewna kobieta przeszukuje swój komunikator internetowy Messenger. Próbując odnaleźć stary, archiwalny wpis, niespodziewanie trafia na plik graficzny z długą listą nazwisk, które niewiele jej mówią.

Niedługo potem lista trafia w ręce dziennikarzy Onetu. Ci w ciągu kilkunastu minut ustalają, że to lista żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej, a konkretnie 71. Batalionu Lekkiej Piechoty z Malborka, podległego pod 7. Brygadę Obrony Terytorialnej w Gdańsku.

Lista obejmuje 70 nazwisk, podzielonych na poszczególne sekcje. Przy każdym z nazwisk zamieszczony jest stopień wojskowy, funkcja w jednostce oraz kod ze specjalnością danego żołnierza.

Podział na sekcje pozwala zorientować się, jak wygląda cała struktura jednostki. Niepowołani czytelnicy listy dowiedzą się z niej, czym zajmuje się każdy żołnierz – od kucharza, mechanika czy kierowcy po dowódców kompanii, plutonów i sekcji, saperów, celowniczych, strzelców wyborowych czy zwiadowców.

– Tu nie ma mniej lub bardziej ważnych informacji – powiedział nam anonimowo doświadczony oficer. – Nawet kucharz może być ważny dla obcych agentur, które weszłyby w posiadanie takiego dokumentu. A co jeśli zaszantażują kucharza i wytruje jednostkę?

Posiadając taką listę, jedynie pobieżne przeszukanie internetu pozwoliło nam ustalić wiele informacji na temat życia zawodowego i prywatnego żołnierzy, które z różnych powodów byłyby przydatne dla obcych agentur.

Między innymi dowiadujemy się, którzy żołnierze mają za sobą wiele lat służby, a którzy dopiero do niej przyszli; którzy z nich odebrali wykształcenie wojskowe, a którzy nie; którzy wykonują w cywilu zwykłe prace jak fryzjer czy kucharz, a którzy są na przykład psychologami; którzy z nich są samotni, a którzy mają rodziny i dzieci; w końcu dowiedzieliśmy się nawet tego, którzy z nich są zadowoleni i nagradzani, a którzy są sfrustrowani i niezadowoleni ze swojej pracy w batalionie.

Strach o siebie i rodzinę

Pośrednio skontaktowaliśmy się z żołnierzami 71. Batalionu Lekkiej Piechoty z Malborka. Dowiedzieliśmy się, że trudno im uwierzyć, że wyciekły ich dane i jest to dla nich szokiem. Jeden z żołnierzy, który ma dzieci, powiedział, że jego reakcją na wyciek jest strach o siebie i rodzinę.

Jak twierdzą nasze źródła, plik z danymi żołnierzy, który został udostępniony nieznanej liczbie odbiorców, pochodzi z telefonu Dawida W. W chwili wysyłania ich był ratownikiem w 71. Batalionie Lekkiej Piechoty w Malborku. W maju następnego roku odszedł jednak z jednostki.

W rozmowie z Onetem Dawid W. przyznał się, że posiadał takie dane, lecz zaprzeczył, jakoby je udostępniał. – Dane, które były w moim telefonie, to były moje dane, a telefon został mi skradziony 22 grudnia ubiegłego roku – powiedział.

Jednak znajdujący się w redakcji Onetu screen z wysłania pliku nosi datę 23 grudnia 2020 r., a więc o dwa lata wcześniej niż doszło do kradzieży.

Więcej postów