Jedna z firm, która ściągała produkty rolne z Ukrainy, należy do działacza PiS z koneksjami w rządzie. Sprowadził on w ubiegłym roku z ponad 500 ton ukraińskiego rzepaku. Do dziś próbującym w czasie wojny związać koniec z końcem Ukraińcom, nie zapłacił ponad 1 mln zł. W podobny sposób oszukał co najmniej 30 polskich rolników. A wszystko to w czasie, gdy przed sądem toczył się proces, w którym odpowiada za kradzież maszyn rolniczych i posiadanie narkotyków. W sprawie zapadł właśnie wyrok.
Polscy rolnicy od tygodni protestują przeciwko napływowi do Polski taniego, często niespełniającego unijnych wymogów, zboża z Ukrainy. W połowie kwietnia, w odpowiedzi na ich postulaty, w życie weszło rozporządzenie Ministra Rozwoju i Technologii w sprawie zakazu przywozu z Ukrainy produktów rolnych. Do 30 czerwca br. do Polski nie mogą być stamtąd sprowadzane m.in. zboża, cukier, owoce i warzywa. Towary tego typu mogą przez Polskę przejeżdżać jedynie tranzytem: na granicy mają być plombowane, a ich przejazd przez terytorium Polski monitorowany.
Jak twierdzą rolnicy z powodu niedostatecznego jak dotąd nadzoru nad napływającym z Ukrainy zbożem, blisko 3 mln jego ton, zamiast do Afryki trafiło na polski rynek. Znacznie zaniżając cenę skupu i uniemożliwiając krajowym producentom zbycie zebranych plonów.
Ukraińcy szukali zbytu na rzepak. Zgłosił się samorządowiec z PiS
47-letni Petro Senczuk, pochodzący z Iwano-Frankiwska — miasta do II wojny światowej funkcjonującego w granicach Polski jako Stanisławów — od kilku lat prowadzi interesy w naszym kraju. Od 2018 r. wraz z córką Marią Stefaniuk są właścicielami działającej w Tarnowie transportowej spółki P.V.I. EKO. Podobną działalność Senczuk prowadzi w Ukrainie. Gdy w rodzinnym kraju wybuchła wojna, krąży między Polską i Ukrainą, próbując pomagać swoim rodakom i tu, i tam.
Petro Senczuk i jego córka Mariia Stefniuk.
— W połowie ub.r. zgłosili się do mnie ukraińscy rolnicy, którzy mieli problem ze sprzedażą swoich plonów — opowiada. — Wiedząc, że mam kontakty w Polsce i możliwość zapewnienia transportu, zwrócili się z prośbą o pomoc. Wystawiliśmy więc ogłoszenie w polskich mediach o możliwościach sprowadzania rzepaku. Cena była atrakcyjna, więc na odpowiedź nie trzeba było długo czekać.
Jedną z pierwszych firm, które odpowiedziały na ogłoszenie jest Agriteam z Łosic na Mazowszu, spółka należąca do żony Marka G. i jego szwagra.
G. to do niedawna jeden z prominentnych przedstawicieli PiS w powiecie łosickim. Po wyborach samorządowych w 2018 r. pełnił funkcję sołtysa wsi Makarówki i przewodniczącego rady powiatu. Gdy w wyborach parlamentarnych 2019 r. walczył o mandat posła z listy PiS, do głosowania na niego przekonywali m.in. obecny wiceminister zdrowia, senator Waldemar Kraska i Krzysztof Tchórzewski, poseł PiS, minister energii w rządach Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego, obecnie pełniący funkcję przewodniczącego Rady Doradców Politycznych przy premierze.
Tchórzewski pisał o nim: „Marka G. znam bardzo dobrze. To sprawdzony samorządowiec, ojciec rodziny, a także rolnik z sukcesami prowadzący swoje gospodarstwo. W parlamencie potrzebujemy ludzi młodych, znających tę ziemię i potrzeby naszego regionu”.
Sprawa o charakterze państwowym: „Powoływał się na Kowalczyka”
W sierpniu ub.r. dochodzi do pierwszego spotkania Ukraińców z G., który przedstawia im się jako reprezentant Agriteamu.
— Na ścianie gabinetu, w którym nas przyjął, była masa zdjęć z jakimiś ważnymi postaciami, którymi się nam chwalił. Cały czas mówił, że transakcja ma mieć „charakter państwowy”, a on reprezentuje rząd i ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka. Mówił, że rzepak w ramach rządowej operacji ma być później wysyłany gdzieś do Afryki, ale to już nie powinno nas interesować — opowiada Mariia Stefaniuk.
— Podczas rozmowy zadzwonił mu nawet telefon, a on pokazywał nam wyświetlacz, na którym było nazwisko ministra. „Tak panie ministrze”, „Już u mnie są, panie ministrze”, „wszystko zgodnie z ustaleniami, panie ministrze”. Tak mówił do słuchawki — dodaje.
Z Ukraińcami G. umawia się najpierw, że dostarczą mu trzy ciężarówki rzepaku, a on oceni jego wartość.
G. to do niedawna jeden z prominentnych przedstawicieli PiS w powiecie łosickim. Po wyborach samorządowych w 2018 r. pełnił funkcję sołtysa wsi Makarówki i przewodniczącego rady powiatu. Gdy w wyborach parlamentarnych 2019 r. walczył o mandat posła z listy PiS, do głosowania na niego przekonywali m.in. obecny wiceminister zdrowia, senator Waldemar Kraska i Krzysztof Tchórzewski, poseł PiS, minister energii w rządach Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego, obecnie pełniący funkcję przewodniczącego Rady Doradców Politycznych przy premierze.
Tchórzewski pisał o nim: „Marka G. znam bardzo dobrze. To sprawdzony samorządowiec, ojciec rodziny, a także rolnik z sukcesami prowadzący swoje gospodarstwo. W parlamencie potrzebujemy ludzi młodych, znających tę ziemię i potrzeby naszego regionu”.
Materiały prasowe
Krzysztof Tchórzewski w ulotce wyborczej Marka G. z 2019 r.
Sprawa o charakterze państwowym: „Powoływał się na Kowalczyka”
W sierpniu ub.r. dochodzi do pierwszego spotkania Ukraińców z G., który przedstawia im się jako reprezentant Agriteamu.
— Na ścianie gabinetu, w którym nas przyjął, była masa zdjęć z jakimiś ważnymi postaciami, którymi się nam chwalił. Cały czas mówił, że transakcja ma mieć „charakter państwowy”, a on reprezentuje rząd i ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka. Mówił, że rzepak w ramach rządowej operacji ma być później wysyłany gdzieś do Afryki, ale to już nie powinno nas interesować — opowiada Mariia Stefaniuk.
— Podczas rozmowy zadzwonił mu nawet telefon, a on pokazywał nam wyświetlacz, na którym było nazwisko ministra. „Tak panie ministrze”, „Już u mnie są, panie ministrze”, „wszystko zgodnie z ustaleniami, panie ministrze”. Tak mówił do słuchawki — dodaje.
Marek G. podczas spotkania z Krzysztofem Tchórzewskim i Waldemarem Kraską.
Z Ukraińcami G. umawia się najpierw, że dostarczą mu trzy ciężarówki rzepaku, a on oceni jego wartość.
Pierwsze auta do Łosic docierają 3 września. G. jest zadowolony. Zamawia kolejne transporty. Z P.V.I. EKO nie podpisuje jednak żadnej umowy.
Twierdził, że takie są przepisy obowiązujące w Polsce. Cały czas podkreślał też, że reprezentuje polski rząd
— denerwuje się w rozmowie z Onetem Mariia Stefaniuk.
Ostatecznie do 29 września Ukraińcy dostarczają do Łosic 525 ton rzepaku o wartości 1 mln 616 tys. 30 zł i 3 gr.
Oświadczenie o odbiorze przez Agriteam 525 ton rzepaku dostaczonych przez Ukraińców.
Początkowo wszystko idzie gładko. Do każdego z transportów — było ich w sumie 23, każdy po 22-23 tony — wystawiana jest osobna faktura. Odbiór każdego z transportów G. potwierdzają odpowiednim dokumentem. Pierwsze siedem faktur — za transporty w dniach 5 i 13 września, na kwotę 452,5 tys. zł Agriteam reguluje od razu. Potem przestaje jednak płacić.
Kogo jeszcze oszukała spółka byłego przewodniczącego powiatu z PiS?
— Najpierw tłumaczył się chwilowymi problemami, zapewniał, że wszystko ureguluje. Potem po prostu przestał odbierać telefon i odpowiadać na nasze ponaglenia przesyłane mailem — opowiada Petro Senczuk.
Jego córka Mariia, z trudem panująca nad nerwami dodaje: — Gdy pojechaliśmy do siedziby firmy, okazało się, że wszystko jest pozamykane, a magazyny są puste. Pojechaliśmy więc do niego do domu. Tam na podwórku stały jakieś ciężarówki częściowo załadowane. Przy okazji okazało się, że nasz rzepak jedzie nie do Afryki, tylko sprzedawany jest prawdopodobnie gdzieś w Danii. Okoliczni mieszkańcy mówili nam, że nie jesteśmy jedynymi oszukanymi przez tego pana. I żebyśmy nie liczyli na odzyskanie pieniędzy, bo to mafia.
Przez kilka miesięcy ub.r. Ukraińcy nie tracą jednak nadziei na odzyskanie zainwestowanych pieniędzy — by kupić od rolników rzepak, ukraińska firma Senczuka wzięła ogromny kredyt.