Niemiecka prasa o konflikcie na Bliskim Wschodzie: spirala przemocy

Niezależny dziennik polityczny

W odpowiedzi na piątkowy zamach w Jerozolimie obywatele Izraela będą mogli łatwiej uzyskać pozwolenie na broń. Dzienniki komentują.

Zdaniem „Frankfurter Allgemeine Zeitung” głęboko niepokojące jest to, że rząd izraelski zaczyna osłabiać monopol państwa na użycie siły. „Bo jak inaczej można zinterpretować fakt, że w reakcji na przemoc ze strony Palestyńczyków, należy ułatwić prywatnym obywatelom Izraela dostęp do broni”? – zastanawia się komentator. Dopuszcza to każdą formę samosądu, przed którą ostrzegał premier Netanjahu. Także w tym przypadku szefowi rządu nie udało się przeforsować swojej opinii. „A dokąd poprowadzić może zbyt liberalna polityka wobec możliwości posiadania broni, widać od dawna w USA” – stwierdza dziennik. Zachodzi ryzyko, że rząd Izraela z powodu zaślepienia ideologicznego niektórych jego członków, prowadzi kraj w kierunku, który nie tylko zagraża bezpieczeństwu zewnętrznemu, ale także demokracji. „Dla przyjaciół Izraela powinno to być szczególnym powodem do niepokoju” – czytamy.

Według „Berliner Morgenpost” krwawa spirala przemocy na Bliskim Wschodzie osiągnęła swoje apogeum. „Z jednej strony mamy bezgraniczną nienawiść, po drugiej stronie niespotykaną dotąd politykę żelaznej pięści” – pisze dziennik. I stwierdza, że trzeba przerwać ten diabelski krąg. Odnosi się to przede wszystkim do Autonomii Palestyńskiej, która obwiniając rząd Izraela za ataki terrorystyczne czyni siebie pośrednio wspólnikiem zamachowców. Zdaniem komentatora, mord lub próba zabójstwa nigdy nie może być narzędziem polityki. Palestyńczycy muszą zrezygnować z terroru i odbudować zaufanie – to ich powinność. „Tylko pod tym warunkiem Izrael jest w ogóle skłonny do negocjacji w sprawie utworzenia państwa palestyńskiego” – wskazuje komentator. 

W podobnym tonie komentuje „Frankfurter Rundschau”. „Zachodzi obawa, że znowu nakręca się spirala przemocy między Izraelem i Palestyńczykami. Po pierwsze prawie wszyscy potępiają piątkowy atak na zwiedzających synagogę we wschodniej Jerozolimie, podczas którego Palestyńczyk zastrzelił siedem osób. Jedynie organizacja terrorystyczna Hamas pochwaliła atak jako odwet za antyterrorystyczną obławę na Zachodnim Brzegu, w którym izraelscy żołnierze zabili w strzelaninie dziewięć osób. Na dodatek wydaje się, że nie ma prawie nikogo, kto mógłby lub chciałby powstrzymać dalszą eskalację. Można wiązać nadzieję z wizytą sekretarza stanu USA Antony’ego Blinkena. Ale rząd Prezydenta Joe Bidena nie sprawia wrażenia, że jest gotowy do autentycznego zaangażowania politycznego. Wszystko zatem zależy od tego, czy Beniamin Netanjahu, podobnie jak w poprzednich kadencjach, zareaguje rozważnie, czy górę wezmą jastrzębie w jego gabinecie”.

„Nie kto inny, lecz właśnie prawicowo-nacjonalistyczny Beniamin Netanjahu wzywał po ostatnich zamachach do rozwagi” – wskazuje „Stuttgarter Zeitung”. Ale premier przekazał swój polityczny los w ręce ludzi, którzy chcą rozprawić się z Palestyńczykami jeszcze ostrzej niż on sam. Wątpliwe jest, by więcej broni dla Izraelczyków doprowadziło do deeskalacji sytuacji. To samo dotyczy uwięzienia Palestyńczyków podejrzanych o terroryzm. Wątpliwe jest także, czy można to pogodzić z prawem izraelskim. „Społeczeństwo izraelskie nie może stracić z oczu tej części działań rządu, nawet jeśli przemoc znów zdominowała nagłówki gazet” – czytamy.

Więcej postów