Według szacunkowych danych około trzech czwartych uczniów szkół średnich korzysta z korepetycji. – Co więcej, im lepsza szkoła, tym więcej takich przypadków. Wiemy, że w dużym stopniu korepetytorami są nauczyciele. Wiemy też, że w 90 proc. za tym dodatkowym zajęciem przemawiają kwestie finansowe oraz satysfakcja z uczenia, której brakuje w szkole. Nie wiemy natomiast i pewnie nie jesteśmy w stanie się tego dowiedzieć, jaki procent aktywnych nauczycieli uczy też prywatnie. To szara strefa – mówi Wojciech Miśko z wielkopolskiej „Solidarności” nauczycieli.
„Korepetycje opłacają rachunki”
– Uczę w szkole od dziewięciu lat. Zaczynałam w podstawówce, a teraz pracuję w technikum. Po rozwodzie zostałam z dwójką dzieci i z czystej nauczycielskiej pensji nie mogłabym się utrzymać. Mam szczęście, bo jestem nauczycielką języka angielskiego i łatwo mi znaleźć dodatkowe zajęcie. W ciągu roku mam kilkoro uczniów. I choć obecnie na internetowych stronach kuratorium oświaty są ogłoszenia dla anglistów, nawet nie myślę o tym, by podejmować dodatkowe zajęcia w szkole, bo mi się to po prostu nie opłaca. Etat w technikum zapewnia mi składki i pracuję na emeryturę, a korepetycje opłacają rachunki – mówi nauczycielka języka angielskiego.
Do czysto finansowych powodów przyznaje się też nauczycielka biologii. Od kilkunastu lat uczy w jednym z poznańskich liceów. Ma żelazną zasadę: nie udziela korepetycji uczniom ze swojej szkoły. – Choć uczę tak samo na lekcjach w szkole, jak i prywatnie, to nie byłoby uczciwe. Lubię uczyć i z pracy z młodzieżą czerpię ogromną satysfakcję. Gdyby zawód nauczyciela był godnie opłacany, nie udzielałabym korepetycji, a muszę to robić, bo z nauczycielskiej pensji nie wystarcza na życie – mówi biolożka. Jej uczniowie dostają się m.in. na studia medyczne.
– Zdaję sobie sprawę z tego, że przychodzą do mnie osoby, które na korepetycje stać. I choć korzystam z tego faktu, równocześnie ubolewam nad tym, że polska szkoła nie wyrównuje szans, a dzieli na bogatych i biednych. HiT nie jest jej największym problemem – mówi nauczycielka.
Godzina zegarowa korepetycji kosztuje od 50 do nawet 250 zł, a bywa, że więcej, jeśli przedmiot jest trudny i popularny, a nauczyciel może pochwalić się bardzo dobrymi wynikami egzaminów swoich uczniów. Do najlepszych korepetytorów są kolejki, czasami nawet dwuletnie, a nowi uczniowie pochodzą z tzw. polecenia.
– Od roku jesteśmy na liście rezerwowej na lekcje z chemii. We wrześniu syn ma dzwonić do nauczycielki, czy w tym roku się uda. Jeśli nie, mamy już namiary na innego nauczyciela. Na szczęście syn dopiero zaczyna naukę w liceum, więc mamy jeszcze czas – mówi mama tegorocznego absolwenta szkoły podstawowej. Przyznaje, że przez pandemię koronawirusa jej syn miał zaległości. Korzystał też z korepetycji przygotowujących do egzaminu ósmoklasisty z języka polskiego. Egzamin zdał bardzo dobrze i w rekrutacji do szkół średnich dostał się do klasy pierwszego wyboru.
Edukacja na dwa systemy podzielona
– Wygląda na to, że w Polsce tworzą się właśnie dwa systemy edukacji: państwowy i prywatny. W szkole, przez działania rządu, drastycznie spada poziom nauczania, nauczycieli nikt nie słucha, nikt im godnie nie płaci. Już zaczęły się masowe odejścia z zawodu, a myślę, że będzie jeszcze gorzej. Sama właśnie zakończyłam 15 lat pracy w szkole. Złożyłam wypowiedzenie i od września zakładam własną firmę, w której po części będę realizowała swoją pasję oraz udzielała korepetycji – mówi polonistka.
Jest nauczycielką dyplomowaną i uczyła w szkole w podpoznańskiej miejscowości. Miesięcznie z tytułu tzw. podstawowej pensji na jej konto wpływało nieco ponad trzy tysiące złotych. Pod koniec sierpnia zamieściła ogłoszenie, że przygotowuje uczniów do egzaminu ósmoklasisty. Ma już pierwszych chętnych.
Nauczycielki są zgodne, że podstawa programowa w polskiej szkole jest przeładowana niepotrzebnym materiałem, co tylko napędza korepetycje.
– Osobiście program z biologii zmniejszyłabym o jedną trzecią i uważam, że opuszczający licea uczniowie i tak byliby świetnymi studentami, z wystarczającą wiedzą – mówi biolożka.
Polonistka dodaje: – Z perspektywy mojego przedmiotu widzę, że dzisiejsza szkoła nie ma nic ciekawego do zaoferowania współczesnej młodzieży. Lektury są nieaktualne i jest ich po prostu za dużo, nauczyciele nie mają możliwości uczenia nowoczesnymi metodami, uczniowie są przemęczeni. A wymagania na egzaminach są ogromne i konkurencja duża. Tegoroczna rekrutacja do szkół średnich w Poznaniu pokazała, jak bardzo liczyły się wyniki i wysoka punktacja. W pewnym momencie ten system się zawali.
Wojciech Miśko nie ocenia korepetycji jako zjawiska negatywnego. – Korepetycje towarzyszyły polskiej szkole od zawsze.
Zauważyć jednak trzeba zasadniczą zmianę. Kiedyś z dodatkowych lekcji korzystali uczniowie „słabsi”, którzy potrzebowali więcej pracy. Obecnie korepetycji szukają też uczniowie dobrzy, by być bardzo dobrymi.
Do mojego kolegi, nauczyciela matematyki zgłosiła się dziewczyna, która chciała mieć szóstkę z tego przedmiotu. Jeśli więc uczeń ma taką potrzebę, to dlaczego nie miałby popracować z kimś innym.
– W ubiegłym roku skończyłam jedno z najlepszych liceów w Poznaniu. Jestem rocznikiem, który w pierwszej klasie zaliczył strajk nauczycieli, a w drugiej i trzeciej naukę zdalną w pandemii. Pod koniec liceum dowiedziałam się, że większość moich koleżanek ma korki z rozszerzonych przedmiotów. Wszystkie świetnie zdały maturę. Sama marzyłam o medycynie, ale z i tak dobrym wynikiem z biologii nie miałam na nią szans. Przez ostatni rok uczęszczałam więc na korki z biologii i chemii. Uczyły mnie nauczycielki z innych niż moje liceów. Podeszłam jeszcze raz do egzaminu maturalnego z tych przedmiotów i od października zaczynam studia na stomatologii – mówi 20-letnia Julia.
wyborcza.pl