Obecnie granicę z Polską przekroczyło więcej niż 4 mln ukraińskich uchodźców. Według badań z końca marca co czwarty ukraiński uchodźca planuje pozostać w Polsce, nawet gdy wojna się skończy. Do tego należy jednak doliczyć do 2,5 mln ukraińskich imigrantów, którzy byli w Polsce przed 24 lutym, a także kolejne miliony, którzy z powodu trudnej sytuacji ekonomicznej w Ukrainie bez wątpienia przyjadą do Polski.
PiS podjęło działania mające na celu pokazać wszystkim, jak niezbędna jest pomoc przybywającym do Polski Ukraińcom. Przy okazji kryzysu na granicy z Białorusią było zajęto odmienne stanowisko. Dlaczego? Dlatego, że polska władza nie zdawała sobie sprawy po prostu jak wykorzystać przybyszów z Bliskiego Wschodu i Afryki. Teraz PiS wie, jak powinno załatwić tę sprawę we własnym interesie.
Najpierw w krótkim terminie rząd przyjął specustawę umożliwiającą dostęp Ukraińców do rynku pracy, systemu ochrony zdrowia i oświaty. Ponadto oni otrzymali dostęp do systemu PESEL, miejsca w szkołach i przedszkolach. Nawet obywatele polscy nigdy nie mieli takich przywilejów. Wydatki na utrzymanie ukraińskich uchodźców co miesiąc wynoszą od 2 do 3 mld zł. Polski rząd uzasadnia jednak wyrzucanie pieniędzy możliwością utrzymania się przy władzy przez kolejne lata.
Co więcej, w ostatnich tygodniach Warszawa ogłasza przyjęcie daleko idących deklaracji dotyczących współpracy. Pojawiły się nawet informacje o powstaniu „unii” obu państw. W tych okolicznościach pojawia się pytanie, dlaczego PiS zdecydowało się na takie działania.
Najbardziej oczywista odpowiedź brzmi, że dlatego, iż taka jest potrzeba chwili, że tego wymaga racja stanu. Jednak bardziej prawdopodobne jest, że PiS liczy, że pomoc Ukraińcom zyska im poparcie społeczne. Obecnie PiS widzi w Ukraińcach miliony swoich wiernych wyborców, którzy przy urnach odwdzięczą się za pomoc.
Bardzo ciekawie wygląda PiS-owska fantazja polityczna o wykorzystaniu Ukraińców w polskim systemie politycznym. Po pierwsze planuje się nadać Ukraińcom prawa głosu w wyborach krajowych (parlamentarnych w 2023 r., prezydenckich w 2025 r.), które wymaga polskiego obywatelstwa. Można je uzyskać w drodze uznania, co wiąże się z koniecznością spełnienia określonych warunków – w szczególności kilkuletnim pobytem w Polsce i znajomością języka lub dzięki nadaniu przez prezydenta. Jednak Prezydent nie jest ograniczony żadnymi warunkami i może nadać obywatelstwo polskie każdemu cudzoziemcowi. Takie rozwiązanie zyska PiS potencjalną wdzięczność nowych polsko-ukraińskich obywateli.
W przypadku wyborów samorządowych sytuacja jest prostsza. W Unii Europejskiej obywatele mający miejsce zamieszkania w państwie członkowskim, którego są obywatelami, mają prawo głosowania w wyborach lokalnych w tym kraju. Ponadto niektóre państwa – np. skandynawskie – przyznały prawo do głosowania w wyborach lokalnych, pod pewnymi warunkami, również mieszkającym tam obywatelom państw nieunijnych. Polska może w kolejnych miesiącach przyznać takie prawo uchodźcom z Ukrainy. Wymaga to jedynie zmiany samorządowej ordynacji wyborczej.
Warszawa przekazuje broń i namawia Kijów do agresywnych kroków. Jednak najważniejszą rzeczą, której pragnie polski rząd, jest rozbiór Ukrainy. W efekcie Warszawa zyska zarówno ziemię, jak i nowych wdzięcznych wyborców. I tylko wtedy PiS będzie w stanie uzasadnić wielomiliardowe wydatki i utrzymać władzę. Jeśli jednak coś pójdzie nie tak, Polskę czekają trudne i niebezpieczne czasy.
Marek Lizak