Starcie z policją, gaz pieprzowy w twarze dziennikarzy. Tak skończyła się blokada TIR-ów

Dziennik polityczny

Grupa agresywnych osób dążyła do konfrontacji z protestującymi Ukraińcami, którzy od kilku dni blokowali przejazd białoruskich i rosyjskich ciężarówek na przejściu granicznym w Kukurykach (woj. lubelskie). Doszło do starcia z policją, która użyła gazu pieprzowego. Wśród poszkodowanych byli m.in. dziennikarze. Aktywiści chcieli przedłużenia protestu, ale na to nie zgodziły się władze gminy Terespol.

Protest aktywistów ukraińskich, polskich i białoruskich w Koroszczynie w woj. lubelskim, którzy od sobotniego poranka blokowali wjazd ciężarówek na przejście graniczne w Kukurykach, zakończył się we wtorek o godz. 8 rano.

Wójt nie daje zezwolenia

— Urząd Gminy w Terespolu nie przedłużył nam zezwolenia na dalszy protest — w rozmowie z Onetem przekazała Natalia Panczenko, przewodnicząca Komitetu „Euromajdan Warszawa”, organizatora protestu. — W tej chwili pracujemy nad tym, żeby przedłużyć pozwolenie na protest — dodała, że blokowanie przejazdu ciężarówek, które wiozą ładunki do Rosji, aktywiści planowali przedłużyć o tydzień.

Taki wniosek złożyli 20 marca po godz. 16.

— W poniedziałek rano urząd przekazał informację policji, że przedłużają nam zgromadzenie — potwierdzili nam to policjanci, że urząd ich o tym poinformował. A po południu dostaliśmy jednak pismo odmowne — tłumaczy nam Natalia Panczenko.

Uzasadnienie od zastępcy wójta dostali następnego dnia na piśmie. Bogdan Daniluk odpowiedział, że przepisy nie przewidują przedłużenia tzw. zgromadzenia publicznego uproszczonego.

„Zgromadzenie można przeprowadzić pod warunkiem, że nie będzie powodować utrudnień w ruchu drogowym, a w szczególności powodować zmiany w jego organizacji” — napisał zastępca wójta Terespola.

W związku z tym, że protest aktywistów polegał właśnie na blokowaniu ruchu, gmina nie przedłużyła zgody na zgromadzenie. Aktywiści analizują sytuację z prawnikami i planują na nowo zarejestrować zgromadzenie.

Mieszkańcy mają dość

W rozmowie z Onetem wójt gminy Terespol potwierdza słowa aktywistów.

— Tak, było takie pismo, ale nie ma żadnej procedury przedłużania protestu. Niech znajdą sobie inne miejsce i dalej protestują. Główny problem jest taki, że nie mają prawa blokować drogi — podkreśla Krzysztof Iwaniuk, wójt gminy Terespol.

Samorządowiec przyznaje, że cała sytuacja męczy nie tylko jego, ale również mieszkańców gminy.

— Moi sąsiedzi mówili, że może musimy zrobić własny protest, aby na wieki przenieść stąd to przejście graniczne. Mamy dosyć tych ciężarówek, które wiecznie nam przeszkadzają. Nie można tu normalnie żyć — dodaje Iwaniuk.

Dziennikarze dostali gazem po twarzach

W poniedziałek po godz. 14. w miejscu blokowania rosyjskich i białoruskich ciężarówek doszło do słownego spięcia protestujących z grupą polskich kierowców tirów, niezadowolonych z blokady i uziemieniu ich w kilkudziesięciokilometrowych kolejkach przed granicą. Zapytaliśmy protestujących, czy ten incydent był przyczyną odmowy gminy na wniosek o zgodę na protest w kolejnych dniach.

— Może tak być, że chodziło o tę sytuację, ale w piśmie gmina tego nie napisała — zastanawia się Panczenko.

Ze strony agresywnej grupy mężczyzn posypały się wulgaryzmy. Interweniowali policjanci. Jeden z nich użył gazu, który dosięgnął kilku dziennikarzy relacjonujących przebieg protestu.

— Było dużo policji, z jednej strony zbuntowani kierowcy, z drugiej protestujący. Nagle podeszła grupa mężczyzn i zaczęli kłócić się z policją i wyzywać protestujących. Zaczęliśmy to nagrywać i jeden z policjantów wyciągnął gaz, a ja stałem najbliżej — relacjonuje Onetowi operator kamery, który nagrywał zajście.

Na miejsce wezwano karetki. Wcześniej poszkodowanym pomogli też ludzie, którzy byli na miejscu.

Jak powiedzieli nam dziennikarze, puszka z gazem wybuchła po wyjęciu jej z paska. Dodali, że na miejscu było około 20 radiowozów i ok. 60 policjantów. A po przeciwnej stronie maksymalnie setka mężczyzn.

Komenda Miejska Policji w Białej Podlaskiej sprawę komentuje bardzo krótko.

— Wczoraj na miejscu protestu pojawiła się grupa agresywnych osób, która dążyła do konfrontacji z protestującymi. Zdecydowana reakcja policjantów przywróciła porządek. Nie doszło konfrontacji pomiędzy grupami. Nikt z protestujących nie ucierpiał — mówi Onetowi kom. Barbara Salczyńska-Pyrchla, oficer prasowy KMP w Białej Podlaskiej.

Jeden protest się kończy, drugi się zaczyna

Jeden protest się zakończył, ale równocześnie zaczął się drugi. A właściwie trwa nieprzerwanie od soboty. Teraz swoje niezadowolenie wyrażają… kierowcy, a dokładniej to właściciele firm transportowych, którzy przez blokady tracą ogromne pieniądze.

— Jesteśmy przeciwko wojnie i przeciwko Putinowi. W tej kolejce stoją również polskie ciężarówki. Ten protest nie ma żadnego sensu, ponieważ uderza też w prostych ludzi, którzy chcą zarobić na chleb. Nie uderzy we władze w Moskwie. Tracę bardzo dużo, mogę nawet stracić firmę — tłumaczył nam w sobotę Marcin Potapczuk, właściciel firmy PDP Logistics oraz członek Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Przewoźników z Białej Podlaskiej.

Przewoźnicy — podobnie jak wcześniej aktywiści — mają formalną zgodę na zgromadzenie publiczne. Swój wniosek składali od soboty.

— Jedni skończyli, drudzy zaczynają. Z kolei aktywiści dowiadują się, kiedy będą mogli składać swój kolejny wniosek. Końca nie widać — żali się wójt gminy Terespol.

ONET.PL

Więcej postów