Rząd chce zmienić konstytucję. „To jak otwarcie puszki Pandory”

Dziennik polityczny

Rząd pokazał projekt zmian w konstytucji. Tłumaczy to rosyjską napaścią na Ukrainę. Rządzący przekonują, że chodzi o znalezienie sposobu na konfiskatę majątków Rosjan objętych sankcjami. Na tym jednak nie koniec, bo PiS planuje daleko idące zmiany dotyczące finansów publicznych. Propozycje te budzą spore kontrowersje. Prawnicy podkreślają, że nie ma żadnych powodów, aby w tak nagłym trybie ingerować w konstytucję.

Mateusz Morawiecki na poniedziałkowym spotkaniu z przedstawicielami rządu oraz opozycji przedstawił propozycje dotyczące zmian w konstytucji, które mają m.in. pozwolić na wyłączenie z długu publicznego wydatków na armię, a także na konfiskatę majątku rosyjskich oligarchów czy podwójne opodatkowanie firm, które działają w Rosji.

Rząd do zmiany konstytucji potrzebuje opozycji

Ustawę o zmianie konstytucji Sejm uchwala większością co najmniej 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Zatem do zmiany konstytucji potrzeba 307 głosów. Zjednoczona Prawica nie będzie więc w stanie sama przegłosować w parlamencie tych propozycji i będzie musiała liczyć na wsparcie opozycji. A to może być trudne, sądząc po komentarzach partyjnych liderów.

„Zamiast natychmiast zamrozić lub skonfiskować rosyjskie aktywa, PiS proponuje zmiany konstytucji. Dają czas na przepisanie majątków. Akurat premier Morawiecki powinien to dobrze rozumieć” – napisał na Twitterze szef Platformy Obywatelskiej, Donald Tusk.

Na odpowiedź długo nie trzeba było czekać.

„Zmiana konstytucji pozwoli na konfiskatę także z mocą wsteczną. Zamiast kłamać o polskim rządzie, który chce najdalej idących sankcji w UE, opozycja mogłaby pomóc: zmienić konstytucję dla konfiskaty aktywów, publicznie naciskać Niemcy i inne kraje by odblokowały sankcje” – napisał wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński.

Prawnicy: Nie ma powodów, aby nagle zmieniać konstytucję

Uwagi, co do propozycji rządu, mają nie tylko politycy. Prawnik, prof. Marcin Matczak, uważa, że propozycje zmiany konstytucji są działaniem czysto politycznym. Profesor przypomina, że w polskim porządku prawnym istnieją już przepisy, który umożliwiają przejmowanie majątków. Art. 46 ustawy zasadniczej wskazuje, że przepadek rzeczy może nastąpić na drodze ustawowej lub na podstawie prawomocnego orzeczenia sądu.

Z sądowej drogi skorzystał warszawski magistrat. Ratusz przejmuje kompleks budynków przy ul. Sobieskiego 100. Na tym osiedlu mieszkali kiedyś rosyjscy dyplomaci. Choć prawo do nieruchomości od lat rościła sobie Federacja Rosyjska, to sąd uznał, że Rosjanie nie mają żadnych praw do budynku i mają go po prostu oddać. Samorząd ma wyroki sądów wszystkich instancji, na podstawie których komornik będzie mógł teraz zająć opuszczone budynki. Miasto zapowiedziało, że mieszkania zostaną wyremontowane. Potem zajmą je uchodźcy z Ukrainy.

Prof. Marcin Matczak nie wierzy, że chęć zmiany konstytucji przez rząd Mateusza Morawieckiego jest związana tylko i wyłącznie z rosyjską agresją na Ukrainę.

– Propozycja rządu do swojego rodzaju zasłona dymna, która ma sprawiać wrażenie, że rząd coś robi, ale jest pewna przeszkoda do pokonania. Od 7 lat obserwujemy grę wokół prawa, która jest zaprzeczeniem zasady przejrzystości. I tak też jest w tym przypadku. Według mnie cele mogą być dwa albo rząd chce już teraz znaleźć usprawiedliwienie do braku działań w tej kwestii, albo w trakcie prac nad Konstytucją chce dokonać jakiejś „wrzutki” i zmienić przy okazji inne przepisy — mówi money.pl prof. Marcin Matczak.

Konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego, prof. Jacek Zaleśny mówi money.pl, że obecnie nie ma żadnych powodów, aby w trybie nagłym i w sposób nieprzemyślany rozmontowywać podstawy ustroju finansowego państwa. Zwraca uwagę, że inne europejskie państwa poradziły sobie już z problemem zajęcia, bądź konfiskaty majątków rosyjskich oligarchów.

– Rząd, który prowadzi nieracjonalną politykę finansową, ma świadomość, że przekroczył współczynniki konstytucyjnego bezpieczeństwa finansowego państwa, czyli, że wydaje więcej, niż pozwalają na to obowiązujące regulacje prawne. Teraz, pod pretekstem sytuacji nadzwyczajnej, ex post próbuje niejako legalizować swoje poczynania, to jest według mnie bezkarność plus, ale już nie na poziomie ustawowym, tylko konstytucyjnym — wskazuje prof. Jacek Zaleśny.

Zmiany oznaczają wprowadzenie budżetu „poza kontrolą”

A art. 216 konstytucji jasno precyzuje, że nie wolno zaciągać pożyczek lub udzielać gwarancji i poręczeń finansowych, w których następstwie państwowy dług publiczny przekroczy 3/5 wartości rocznego produktu krajowego brutto.

Na problem ten zwraca także uwagę posłanka Koalicji Obywatelskiej Izabela Leszczyna.

Krytycznie do propozycji rządu podchodzi także były wicepremier i minister finansów Leszek Balcerowicz. Uważa on, że gdyby wyłączyć wydatki na wojsko z konstytucyjnego limitu długu publicznego, to „w te wydatki upchnęłoby się, co się populistom podoba”. „A następnie pod rozmaitymi oszukańczymi hasłami wyłączałoby się następne kategorie wydatków. W efekcie nie byłoby żadnych ograniczeń dla zadłużania Polski” – napisał na Facebooku ekonomista.

Prof. Witold Orłowski z Akademii Finansów we wtorkowym programie „Money. To się Liczy” zauważył także, że reguła dotycząca długu została już dawno zamieniona w fikcję. Ekonomista tłumaczy, że w tej chwili ok. 1/5 zadłużenia nie jest zapisana jako dług, tylko obligacje PFR i BGK, które „zaciągały długi na miliardy”.

– Więcej armat z kilkunastoprocentową inflacją i większym długiem to nie jest bezpieczeństwo. Powinniśmy pamiętać, że o sile kraju nie stanowi tylko bezpieczeństwo militarne, ale także ekonomiczne. Z tego punktu widzenia, propozycje rządu oceniam jako szkodliwe — mówi money.pl  Sławomir Dudek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju, reprezentujący także Szkołę Główną Handlową w Warszawie.
Sławomir Dudek nie ma wątpliwości, że rząd chce wykorzystać aktualną sytuację do tego, aby znieść ograniczenia, które i tak były już omijane, np. za pomocą funduszu covidowego. – Wyłączenie tego bezpiecznika, to jak otwarcie puszki Pandory. Nikt nie da nam gwarancji, że zaraz nie pojawią się argumenty, aby wyłączyć służbę zdrowia, czy wydatki na drogi — zauważa ekonomista i dodaje, że według niego wprowadzenie tych propozycji oznacza de facto stworzenie równoległego budżetu, poza limitem długu i poza kontrolą parlamentu.

Więcej postów