W pierwszych dniach marca minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro poinformował w prorządowym portalu wpolityce.pl, że rozmawiał z prokuratorką generalną Ukrainy, która poprosiła stronę polską o pomoc w gromadzeniu dowodów na popełniane w Ukrainie zbrodnie wojenne.
Ziobro wyraził na to zgodę, zaś 8 marca Prokuratura Krajowa wydała oświadczenie, w którym poinformowała, że takie śledztwo jest już prowadzone. PK apeluje też do uchodźców, którzy mogli być świadkami zbrodni wojennych, aby zgłaszali się do odpowiednich organów, by złożyć zeznania .
Dalej prokuratura informuje, że zeznania mogą być składane także za pośrednictwem infolinii obsługiwanej w języku ukraińskim przez policję ( 48 664 974 934).
Mimo uruchomienia infolinii w PK, równolegle rozpoczęły się działania służb, które w środowisku pomagających uchodźcom społeczników wzbudziły kontrowersje .
Kilka dni temu w dwóch hotelach pod Rybnikiem na Śląsku, które przyjęły około 140 uchodźców, głównie kobiet z dziećmi, pojawiło się dwóch agentów ABW.
— Od recepcjonistki zażądali danych osób zakwaterowanych w hotelu, twierdzili, że chcą rozmawiać o zbrodniach wojennych w Ukrainie, bo takie śledztwo prowadzi prokuratura — opowiada Onetowi działaczka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet w Rybniku, która koordynuje akcję pomocy uchodźcom. — Wmieszał się w to dyrektor hotelu, który oświadczył, że żadnych danych bez nakazu nie wyda, bo nie ma do tego podstaw. Efekt tej wizyty był taki, że uchodźcy jeszcze przez wiele godzin byli przerażeni, bali się wychodzić z hotelu — opowiada działaczka.
— Podobna sytuacja była w Świętochłowicach, tyle że tam agenci weszli do prywatnego domu i także chcieli przesłuchiwać uchodźców w temacie zbrodni wojennych — relacjonuje. — Tam uchodźcy uciekli po tej wizycie, po prostu tak się wystraszyli — mówi aktywistka.
Wskazuje, że działania służb są dla niej całkowicie niezrozumiałe. — Ci ludzie w ogóle boją się służb, a do tego mają za sobą potworną traumę wojenną. Nie potrafię sobie wyobrazić, komu i czemu ma to służyć — wskazuje.
— Ja rozumiem, że organy rządowe, w tym choćby ABW czy prokuratura chcą zbierać dane na temat zbrodni wojennych, ale nie tak to powinno wyglądać. Przede wszystkim taka wizyta powinna odbyć się w towarzystwie psychologa, to podstawa. Po drugie, powinien być tłumacz. Ukraińcy po traumie wojennej po prostu boją się jakichkolwiek służb. Nawet leśników się bali, jak przynieśli paczki. Nawet nas się trochę boją, bo boją się wszystkiego – dodaje.
Agenci ABW pojawili się także w pensjonacie pod Kielcami oraz w ośrodku w Wałbrzychu, gdzie znajduje się kilkanaście kobiet z dziećmi – o czym w mediach społecznościowych poinformowała wiceprezydent miasta Sylwia Bielawska.
„Taka sytuacja w @WalbrzychMM: ABW przyszło do miejsca, w którym opiekujemy się matkami i dziećmi z UA, aby je przesłuchać, bo zbierają dowody zbrodni wojennych. Efekt? Panika, płacz dzieci itp. Czy wy myślicie @pisorgpl?” – napisała wiceprezydent Bielawska na Twitterze.
Do podobnej sytuacji doszło w pobliżu Katowic. Tam do dwóch prywatnych mieszkań, w których zakwaterowani zostali uchodźcy przyszli zarówno agenci ABW, jak umundurowani policjanci. — Do mojej rodziny, która przyjęła uchodźców przyszli agenci ABW. O tym, że są agentami wszyscy dowiedzieli się dopiero po tym, jak sąsiad mojej rodziny ich wylegitymował — opowiada nam Ewa Machura z OSK w Katowicach.
— Tymczasem w środę do mieszkania mojej mamy, która przyjęła czworo uchodźców, przyszli umundurowani policjanci. Jak się okazało, chcieli sprawdzić numery paszportów osób, które mama przyjęła — relacjonuje. — Mama uprzedziła przyjęte przez nią osoby, że pojawi się policja, ale i tak na pewno nie było dla nich ani niezbędne, ani miłe doświadczenie. Powiem wprost, kobiety były zaszokowane, że ktoś je sprawdza — mówi Machura.
We wtorek wysłaliśmy pytania do ABW oraz Prokuratury Krajowej dotyczące działań tak agentów, jak policji w hotelach czy prywatnych mieszkaniach, w których zakwaterowani zostali uchodźcy. Chcieliśmy wiedzieć, do ilu prób przesłuchań doszło, czy któraś z nich zakończyła się odebraniem zeznań oraz czy podczas tych czynności agentom ABW lub policjantom towarzyszył psycholog oraz tłumacz.
Oto, jaką odpowiedź otrzymaliśmy:
„Uprzejmie informujemy, że działania ABW podejmowane są w ramach śledztwa dotyczącego zbrodni wojennych na Ukrainie. Komunikat w tej sprawie wydała Prokuratura Krajowa” — poinformował nas Departament Bezpieczeństwa Narodowego Kancelarii Premiera.
Pytania o działania agentów ABW oraz o rolę Prokuratury Krajowej wysłaliśmy także do tej instytucji. Prokuratura odpowiedziała nam, że jej działania „koncentrują się głównie w obszarze gromadzenia dowodów w ramach wszczętego przez Mazowiecki Wydział Zamiejscowy PK postępowania dotyczącego wojny napastniczej rozpoczętej przez Rosję przeciwko Ukrainie. Śledztwo zostało zainicjowane na prośbę Prokurator Generalnej Ukrainy, by Polska zaangażowała się w dokumentowanie zbrodniczych działań rosyjskiego agresora” — pisze nam dział prasowy PK.
Dalej podkreśla, że „w sprawie trwają przesłuchania świadków oraz zabezpieczenie zapisów dokumentujących akty zbrodni wojennych”. — W przypadku braku możliwości osobistego stawiennictwa świadka, prokuratorzy lub wykonujący czynności w śledztwie funkcjonariusze dokonują przesłuchania w miejscu dogodnym dla uchodźcy, w tym także w ośrodkach lub innych miejscach, gdzie przebywają świadkowie. Zgodnie z przepisami Kodeksu postępowania karnego każde przesłuchanie, w przypadku gdy świadek nie posługuje się językiem polskim, odbywa się przy udziale tłumacza — przekonuje nas PK.
— Przesłuchiwane są wyłączenie osoby, których stan psychofizyczny na to pozwala i tylko i wyłącznie, gdy wyrażą na nie zgodę. Zapewniony jest również udział w czynnościach biegłego psychologa — informuje prokuratura.
— To, że polska prokuratura wzięła się za pomaganie Ukrainie w dokumentowaniu zbrodni wojennych w Ukrainie to dobrze. Zasada uniwersalnej jurysdykcji pozwala na prowadzenie takich postępowań — mówi Onetowi prof. Adam Bodnar, były Rzecznik Praw Obywatelskich. – Jednak w takiej sytuacji należy działać z niezwykłą delikatnością i wyczuciem. Chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo świadków, uciekinierów wojennych z Ukrainy — zaznacza.
— Oczywiste jest, że uchodźcy z ogarniętej wojną Ukrainy mogą być świadkami w postępowaniu, jakie prowadzi Prokuratura Krajowa w sprawie wojny napastniczej w Ukrainie — mówi Onetowi radczyni prawna Agata Bzdyń, specjalizująca się w prawach człowieka, była prawniczka w Kancelarii Europejskiego Trybunału Praw Człowieka .
— Oznacza to, że stosują się do nich wszystkie prawa i obowiązki, jakie ma świadek. Muszą odpowiedzieć na pytania prokuratury i nie mogą zatajać prawdy, bo grozi za to odpowiedzialność karna. Ale myślę, że można było się wstrzymać. Tym bardziej, że jeśli ktoś był świadkiem zbrodni wojennej , to w tak ekstremalnej sytuacji pamięć o tym, co się widziało, może zadziałać bardzo różnie. Nie jest tak, jak przy przestępstwach pospolitych, że najlepiej pamięta się zdarzenie tuż po jego przeżyciu. Wręcz przeciwnie — wyjaśnia prawniczka. — Może być tak, że osoba po traumie blokuje pewne wspomnienia, po prostu po to, żeby nie oszaleć. Tak bywa z ofiarami wojny, tak bywa z ofiarami gwałtów… Tak działa nasz mózg — mówi radczyni.