„Położyli ich na śniegu. Jeden ze strażników bił ich i kopał, drugi skakał po plecach. Przyprowadzili też psy”. Z litewskich obozów dla cudzoziemców docierają drastyczne doniesienia o łamaniu praw człowieka.
Uchodźcy i migranci w litewskich obozach podejmują strajki głodowe, protesty, próby ucieczki – wszystko, by zwrócić uwagę świata. A na każde z tych działań litewska Straż Graniczna reaguje przemocą.
Pobici za ucieczkę
O tym, jak skończyła się ostatnia ucieczka z ośrodka dla cudzoziemców w Miedininkai w okręgu wileńskim, nieopodal przejścia granicznego z Białorusią, opowiada OKO.press student z Kurdystanu. Mężczyzna osobiście rozmawiał z pobitymi przez funkcjonariuszy uchodźcami i migrantami.
“Złapali ich i położyli na śniegu. Jeden ze strażników bił ich i kopał, drugi skoczył kolanami na plecy leżących na ziemi mężczyzn. Przyprowadzili też psy, które pogryzły ich po nogach i rękach. Trzymali ich na ziemi przez 40 minut, po czym zapakowali do furgonetki i zabrali do ośrodka”.
Na nagraniach i zdjęciach, które otrzymaliśmy od mężczyzny, widać ślady po uderzeniach i pogryzieniach. Jak dalej opowiada nasz informator, straż graniczna po wyciągnięciu mężczyzn z furgonetki, miała siłą odebrać im pieniądze i telefony. “Jeden z moich przyjaciół powiedział, że nie ma pieniędzy, na co strażnicy uderzyli go w głowę w okolicach oka”. Wszyscy trafili z powrotem do ośrodka w Miedininkai, a po dwóch dniach zostali wywiezieni do aresztu.
Z naszych informacji wynika, że próbę ucieczki podjęły dwie grupy: czteroosobowa i siedmioosobowa (jedna po południu, druga w nocy). Pierwsza to obywatele państw afrykańskich, druga – dwie osoby z Afryki, cztery z Iraku i jedna z Pakistanu.
“Dwie osoby, którym udało się uciec przed strażą, próbowały kupić bilet na autobus i uciec z tego piekła. Nadal nie wiemy, czy im się udało” – mówi nam informator. Dodaje, że mężczyźni mieli uciec, przeskakując przez trzy ogrodzenia, wybudowane dookoła ośrodka oraz spędzić kilka godzin, przedzierając się przez zaśnieżone,
Rzecznik litewskiej SG Giedrius Mišutis zapewnia z kolei, że wszystkie osoby schwytano bardzo szybko:
“Siedmiu z nich zostało zatrzymanych natychmiast. Z pozostałych czterech osób, dwie zatrzymaliśmy chwilę potem, a dwie kolejne kilka godzin później” – mówił litewskim mediom.
Poinformował też, że czterech zatrzymanych zostało przeniesionych do ośrodka dla cudzoziemców w byłym zakładzie karnym w Kibarty, reszta ma trafić do ośrodka w Podbrodziu. Dwie osoby zostały już postawione przed sądem, w przypadku dwóch pozostałych nadal jest prowadzone dochodzenie.
Mišutis zaprzecza, by miało dojść do jakiejkolwiek przemocy ze strony SG. W obozie w Miedininkai przebywa dziś 700 osób, na Litwę dotarły przez granicę z Białorusią. Większość tkwi w zawieszeniu już ponad pół roku. Śpią w jednym dużym budynku lub w niewielkich, blaszanych kontenerach.
„Zabrali mi wszystko”
Jako jedna z pierwszych o sprawie pobitych mężczyzn poinformowała dziennikarka i aktywistka Ewa Wołkanowska-Kołodziej. Publikujemy fragmenty jej rozmów z dwoma mieszkańcami obozu, którzy próbowali uciec. Ich relacje pokrywają się z tym, co mówił informator OKO.press.
“Przepraszam, nie podam swojego imienia, bo się boję. Złapano nas po dwóch godzinach. Jak nas zatrzymali, zachowywali się nienormalnie, nieludzko. Psy nas atakowały, a dwóch strażników biło nas kijami, kopało. Ci ludzie nie mają w sobie ani grama litości. Ja miałem przy sobie tysiąc euro, telefon, słuchawki. Zabrali mi to wszystko. Następnego dnia poprosiłem, by mi oddali, a oni powiedzieli: »Nie wiemy, gdzie to jest. Niczego nie mamy«.”
“Próbowaliśmy uciec, bo na Litwie traktują nas jak niewolników, w najgorszy z możliwych sposobów. W tym ośrodku jestem już ponad 7 miesięcy i mam wrażenie, że na Litwie jest gorzej niż w Iraku, gorzej niż w Korei, bo nikt nie przestrzega tu praw człowieka. Kiedy miałem rozmowę z urzędnikami z Departamentu Migracji, tłumacz bardzo źle mówił po arabsku, prawie go nie rozumiałem. Bardzo szybko dostałem odpowiedź, że nie dostanę statusu uchodźcy. Jak to możliwe? Nawet nie miałem szansy opowiedzieć swojej historii”.
“Podam ci inny przykład. Informują mnie, że następnego dnia będę mieć przesłuchanie. Przygotowuję się, nie śpię całą noc. Następnego dnia czekam, biorą mnie na rozmowę, siedzę dwie, trzy godziny. A oni przychodzą i mówią, że przesłuchania nie będzie. I tak kilka razy. To są tortury psychiczne. A jak już jest przesłuchanie, to w jednym pokoju znajduje się 3-4 migrantów, zero prywatności. Przy tych wszystkich ludziach muszę opowiadać o swoich problemach, o tym, dlaczego uciekłem ze swojego kraju. Dlaczego mam to robić przy innych? Jak to jest możliwe? Gdzie są te słynne prawa człowieka?”
Druga z osób, która próbowała uciec:
“Jestem w areszcie na Litwie ponad 7 miesięcy. Dostałem informację, że dali mi jeszcze 5 miesięcy. Dlatego uciekłem. Ludzie chcą uciekać, ale się boją. Kiedy cię złapią, strażnicy litewscy okrutnie się zachowują, a potem przedłużają odsiadkę od 3 do 6 miesięcy”.
Jak uciekliście?
„Szliśmy przez śnieg około 2-3 godzin. Wtedy nas złapali. Przyjechali samochodami. Napuścili na nas psy. Gryzły nas i szarpały, a oni im na to pozwalali. Potem strażnicy i policjanci nas pobili – kijami, pięściami, kopali. Kazali nam się położyć na ziemi, twarzą do śniegu. Ciężko było oddychać. Następnie zawieźli nas do jakiegoś pomieszczenia. Byliśmy tam od 3 rano do godziny 16.00 [trudno ocenić, jak długo mężczyźni przebywali w zamknięciu, z uwagi na rozbieżne dane – przyp. red.]. W tym czasie nie dali nam nic do jedzenia i picia, nawet nie pozwolili skorzystać z toalety”.
To, że do ucieczki rzeczywiście doszło, potwierdza pismo sądowe, do którego dotarło OKO.press. Takie dokumenty otrzymali mężczyźni, którzy próbowali uciec z ośrodka. Czytamy w nim, że 12 lutego o godz. 23.30 kamery monitoringu zaobserwowały grupę 7 osób (4 miały uciec wcześniej), która przesuwając kontenery ze śmieciami przeskoczyła przez ogrodzenie.
O pobicie mężczyzn, którzy uciekli 12 lutego, zapytaliśmy litewską Straż Graniczną. Rzecznik SG Rokas Pukinskas zapewnił, że mężczyźni nie zostali aresztowani, są za to pod obserwacją, a „sąd ograniczył im prawo do swobodnego poruszania się”. Zaprzeczył też, że mieli zostać pobici:
„Dobrze rozumiemy powody, dla których migranci wciąż kłamią i nieustannie oskarżają funkcjonariuszy. Przede wszystkim, większość osób, które obecnie przebywają w ośrodkach, została oszukana przez handlarzy ludźmi na długo przed dotarciem do granicy litewskiej (…) Migranci są również zdenerwowani, ponieważ większość ich wniosków o azyl została odrzucona”.
Dodał, że w przypadku zakłócenia porządku lub oporu, funkcjonariusze używają siły, ale „tylko wtedy, gdy jest to konieczne do deeskalacji napięcia lub zaprzestania łamania prawa”.
Przemoc na co dzień
Jak mówi OKO.press Ewa Wołkanowska-Kołodziej, przemoc w ośrodkach dla cudzoziemców na Litwie jest niemal rutynowa.
“Niestety odpowiedź SG na takie zarzuty jest zawsze taka sama – że nie ma na to żadnych dowodów, a migranci kłamią. I że gdyby faktycznie doświadczali przemocy, to zgłosiliby się na policję. Ale przecież dla nich to właśnie funkcjonariusze – policji, straży granicznej – są agresorami. Jak więc mają prosić ich o pomoc?”
Wołkanowska-Kołodziej mówi, że zwichniętych kończynach czy porażeniach prądem słyszała nieraz. “Kolejne takie doniesienia nie są dla mnie zaskoczeniem, chociaż wciąż trudno mi uwierzyć, że służby są zdolne do takiej przemocy. Ale najtrudniej mi zrozumieć, dlaczego społeczeństwo litewskie nie jest oburzone tymi doniesieniami i reaguje jedynie wrogością wobec migrantów. Obserwuję tę sytuację od pół roku i nic się pod tym względem nie zmienia”.
Na tę chwilę nie wiadomo, jakie będą dalsze losy mężczyzn zatrzymanych podczas próby ucieczki, ale można założyć, że dostaną nakaz powrotu do kraju pochodzenia – co czeka też zdecydowaną większość osób przebywających w litewskich ośrodkach. Tymczasem zgodnie z prawem międzynarodowym i unijnym każda osoba ma prawo ubiegać się o azyl na terenie danego kraju.
To prawo jest jednak nagminnie łamane, tak na Litwie, jak i w Polsce i innych krajach Wspólnoty.
W litewskich ośrodkach brakuje dostępu do opieki lekarskiej i pomocy psychologicznej. Poczucie zagrożenia i zakaz wychodzenia poza tereny obozowe skutkują tym, że część migrantów i uchodźców ma już za sobą próby samobójcze. Jedyną pomocą są wizyty międzynarodowej organizacji pozarządowej Lekarze Bez Granic.
Litewskie władze nie zapewniają im również kontaktu z tłumaczem czy prawnikiem – chyba że daną osobę stać na wynajęcie prywatnego prawnika, chociaż jak dotąd pomoc prawnicza nie wyprowadziła jeszcze nikogo “na wolność”. Bo właśnie więzieniami, a nie ośrodkami, migranci i uchodźcy nazywają miejsca, do których trafili.
Pytamy naszego informatora, czy sam nie myślał o ucieczce. “Oczywiście, ale w ostatniej chwili powstrzymał mnie mój ojciec. Mówił, że jeśli spróbuję, to mnie pobiją, okradną i wsadzą do więzienia. I miał rację. Ale zrobię wszystko, by się stąd wydostać. Przyjechałem tu, by szukać nowego życia, nie chcę, by ktokolwiek dawał mi schronienie czy żywność, by traktowano mnie jak zwierzę. Chcę być wolny, tylko o to proszę”.