Śmierć ciężarnej Agnieszki z Częstochowy. Marta Lempart: Wiemy, jak była traktowana Agnieszka i jej rodzina

Śmierć pani Agnieszki z Częstochowy ogromnie poruszyła opinię publiczną. Kobieta trafiła do szpitala z ciążą bliźniacza, którą wkrótce straciła. Jej stan po utracie ciąży stopniowo pogarszał się i Agnieszka zmarła 25 stycznia. Rodzina uważa, że stało się to z powodu sepsy, a prof. ginekologii Marian Gabryś twierdzi, że zmarła z powodu koronawirusa. Wypowiedź profesora oburzyła liderkę Strajku Kobiet Martę Lempart, która ma kontakt z rodziną pani Agnieszki.

37-letnia Agnieszka zmarła 25 stycznia w szpitalu w Blachowni po nagłej zapaści, w wyniku której była intubowana. Wykonano jej test na covid – był pozytywny. Agnieszka prawdopodobnie zakaziła się koronawirusem w szpitalu (wcześniejsze dwa testy były negatywne).

Wcześniej 37-letnia częstochowianka w trakcie pobytu w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Częstochowie straciła ciążę: poroniła jedno, a tydzień później drugie bliźnię. Dwa dni później w wyniku zabiegu pod znieczuleniem mechanicznie usunięto obumarłą ciążę.

Rodzina oskarża szpital o zwłokę, mówi o noszeniu przez Agnieszkę „rozkładających się” ciał swoich synków. Z kolei środowisko medyczne uważa, że należy powstrzymać się z osądzaniem sytuacji do wyjaśnienia tej sprawy przez prokuraturę.

Do sprawy odniosła się Marta Lempart, liderka Strajku Kobiet. – Najważniejsze dla nich było opowiadanie w mediach, że to oni mają najgorzej, że to im jest trudno, co tak naprawdę było występowaniem w obronie szpitala, w którym zmarła Izabela. Teraz jest podobnie. Natychmiast znalazło się wielu przedstawicieli środowiska lekarskiego chętnych do udzielania wywiadów, którzy mówią: „nie decydujmy przedwcześnie, nie wiemy, co się stało”. Po czym właśnie to robią – mówią, co się, ich zdaniem, stało i próbują forsować swoją narrację w obronie kolegów ze szpitala w Częstochowie. Niesamowita hipokryzja – mówi Faktowi Marta Lempart, liderka Strajku Kobiet.

Aktywistka ma kontakt z rodziną zmarłej Agnieszki.

– Taki komunikat jest obraźliwy dla rodziny, ludzi, którzy czytają o tej sprawie i tych, którzy przeżyli podobne sytuacje. Oburzająca jest dla mnie próba zamknięcia ust wszystkim, poza środowiskiem lekarskim – dodaje aktywistka.

Marta Lempart jest też zbulwersowana oświadczeniem szpitala, w którym przebywała pani Agnieszka.   Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Częstochowie   napisał w komunikacie zamieszczonym na swojej stronie internetowej, że „personel podjął wszystkie możliwe i wymagane działania, które miały na celu ratowanie życia dzieci oraz pacjentki”. „Wskazujemy, iż na postępowanie lekarzy nie wpływało nic innego, poza względami medycznymi i troską o pacjentkę i jej dzieci” – czytamy w komunikacie. Szpital zaapelował też o „niepodsycanie negatywnych emocji”.

– Szpital wydał bardzo szybko oświadczenie, w którym twierdzi, że wszystko zostało zrobione dobrze. Czyli twierdzi, że wie na sto procent, że w każdej minucie pobytu pani Agnieszki w szpitalu każda rzecz, która się tam działa, była prawidłowa. Skąd oni to wiedzą? Było jakieś postępowanie wyjaśniające? Zostało to sprawdzone? – oburza się Marta Lempart.

Szefową Strajku Kobiet zbulwersowała też wypowiedź profesora ginekologii Mariana Gabrysia, który powiedział Faktowi, że utrata ciąży i śmierć Agnieszki mają zupełnie różne przyczyny. Jego zdaniem, śmierć kobiety związana jest z covidem.

– Podziwiam tupet. Z tego co wiem, to nawet nie było jeszcze sekcji zwłok – powiedziała nam aktywistka. – Mam kontakt z rodziną pani Agnieszki. Mówię „nie przesądzajmy”, ale robię to odpowiedzialnie. Nie wiemy, co się stało od strony medycznej, nie mamy precyzyjnych informacji, ale wiemy, jak była traktowana Agnieszka i jej rodzina. To jest jak w pigułce historia, które znamy – o pogardzie, lekceważeniu, odmowie dostępu o informacji, o tym, że nie wiadomo na co pani Agnieszka była leczona, kto podejmował decyzje, jakie decyzje były podejmowane. Ona nie miała możliwości podejmowania decyzji, a rodzina była wykluczona i nieinformowana o tym, co się dzieje – mówi Lempart. Zdaniem aktywistki, konieczny jest powrót do akcji „Rodzić po ludzku”.

Lempart dodaje, że przeraził ją film, na którym siostra pani Agnieszki próbowała się dowiedzieć, jak kobieta się czuje. – Widać było, że pacjentka jest w bardzo złym stanie. To jest historia przemocy systemowej, pogardy dla pacjenta. Rodzina ma prawo mówić, co podejrzewają. Odbieranie im w tej sytuacji prawa głosu jest okropne – podkreśla aktywistka.

Marta Lempart uważa, że prawdopodobieństwo śmierci pacjentek w ciąży na oddziałach ginekologicznych w Polsce drastycznie wzrosła od czasu orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji. – Środowisko lekarskie wykonuje to pseudoorzeczenie i to jest zagrożenie dla kobiet. Złe prawo nie działałoby, nie krzywdziłoby ludzi, gdyby nie znaleźli się jego wykonawcy – podkreśla aktywistka.

22 października 2021 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł o niekonstytucyjności przepisu dopuszczającego aborcję w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu.

Liderka Strajku Kobiet Marta Lempart jest oburzona zachowaniem części środowiska lekarskiego.

Pani Agnieszka osierociła troje dzieci.

Pani Agnieszka z rodziną.

Pani Agnieszka zmarła w szpitalu w Częstochowie.

Pani Agnieszka z Częstochowy miała 37 lat.

Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie   znajdziecie tutaj.   Napisz list do redakcji:   List do redakcji   Podziel się tym artykułem: Facebook Twitter

FAKT.PL

Więcej postów