Kołodziejczak: Podsłuchiwali mnie w konfesjonale, w kościele!

Naukowcy z Citizen Lab wykryli działanie Pegasusa na telefonach kolejnych dwóch osób z Polski. Jak poinformował John Scott-Railton -przedstawiciel tego kanadyjskiego ośrodka – ślady izraelskiego oprogramowania wykryto w telefonach Michała Kołodziejczaka i Tomasza Szwejgierta – współautora książki o Mariuszu Kamińskim. – To wejście z buciorami w sferę życia prywatnego, która jest tylko dla najbliższych. Nie ma żadnego usprawiedliwienia takich działań – mówi Faktowi Kołodziejczak, lider Agrounii.

Michał Kołodziejczak domyśla się, w jakich sytuacjach prywatnych mogło go śledzić oprogramowanie.

 – Naukowcy z kanadyjskiego Citizen Lab poinformowali, że pana telefon był śledzony programem Pegasus. Czy pamięta pan, co się działo w maju 2019 roku, kiedy dochodziło do podsłuchów?

 Michał Kołodziejczak:  – Wtedy byłem bardzo zaangażowany w działania społeczne, związkowe, polityczne. Nie ulega wątpliwości, że chodziło właśnie o to, aby sprawdzić, co się dzieje w tym życiu, które jest poświęcane w celach publicznych. Poświęcam na to także prywatne życie. Sprawdzali dokładnie ten moment, kiedy rozmawiałem z działaczami Agrounii, kiedy ustalaliśmy tworzenie wspólnego ruchu, wspólnej partii politycznej. Dla PiS-u to było zagrożenie. Dokładnie sprawdziłem też, co się dokładnie działo w moim życiu prywatnym w tym czasie.

 W tym czasie zakładał pan ruch, a z drugiej strony na pewno pisał pan do bliskich prywatne wiadomości. Te treści też mogły być śledzone. Jakie to uczucia w panu wzbudziło?

– To nie jest nic miłego. Nikt chyba nie chciałby poczuć, że nie wiadomo przez jaki czas, bo mamy tak naprawdę okres kilku dni namierzony, że przez dany okres ktoś czytał prywatną korespondencję, patrzył w maile, słuchał rozmów, czytał smsy, patrzył, co dzieje się na skrzynkach mailowych, na kontach bankowych, był ze mną w konfesjonale, w kościele, przy różnych rozmowach. To wejście z buciorami w sferę życia prywatnego, która jest tylko dla najbliższych. Tutaj nie ma żadnego usprawiedliwienia takich działań.

 A jak pana rodzina to znosi? Pana żona?

– Gdyby ktokolwiek dowiedział się, że telefon jego partnera jest śledzony… Dla nikogo nie jest to komfortowa sytuacja. Żona widzi dzisiaj, jaką cenę ponosi się za działalność społeczną męża. To jest ogromna cena. Ponosi ją nie tylko żona, ale też wielu najbliższych współpracowników, którzy też czują się dzisiaj przez nasze państwo oszukani, wyzuci, inwigilowani, bo to też z nimi były rozmowy.

 W telefonie miał pan wtedy zdjęcia rodziny? Dziecka?

– Tak, sprawdziłem dokładnie, jakie zdjęcia były wtedy robione w tym czasie i faktycznie to były zdjęcia z życia głęboko prywatnego.

 Co chciałby pan teraz powiedzieć tym ludziom, którzy inwigilowali pana telefon?

– Żeby się zastanowili drugi raz, kiedy będą robić takie rzeczy i żeby nie słuchać bezsensownych poleceń swoich przełożonych. Bo wykonują polecenia jak ludzie, którzy nie myślą i kiedyś też mogą paść ofiarą podobnych zachowań, skoro wiedzą, że to jest względem nas robione. Przestrzegałbym wszystkich, żeby robiąc takie rzeczy, mieć pełne dowody do tego, że to jest słuszne działania. Pegasus miał być przecież kierowany przeciwko terrorystom, przestępcom, a nie przeciwko zwykłym ludziom.

 Kojarzy pan z tego czasu sytuację, która najbardziej mogła pana zdenerwować?

– W tym czasie miałem bardzo dziwną sytuację. Ktoś wszedł mi do samochodu. Został wymontowany zamek z samochodu, zostało to zgłoszone na policję. Został też odcięty kabel do klaksonu. To się zbiega z tym samym czasem, kiedy miał działać Pegasus. W drugim samochodzie, kiedy jeździłem nim kilka dni sam po Warszawie, pewnego dnia wróciłem do samochodu, drzwi z tyłu były niedomknięte.

 Myśli pan, że to ktoś ze służb mógł majstrować przy tym samochodzie?

– Mam ku temu, myślę, że słuszne podejrzenia.

 Jakie działania zamierza pan teraz podjąć, kiedy już pan wie, że był podsłuchiwany?

– Będziemy to analizować. Przedstawimy to dokładnie w ciągu dwóch-trzech dni. Najgorsze jest to, że dzisiaj śledzony jest telefon, konto bankowe, zdjęcia, włączona kamera w sytuacjach różnych, nawet nie chcę się zastanawiać w jakich. Najbardziej się boję tego, że skoro posunęli się do tego, to może jutro odkręcą mi koło, albo wymontują klocki hamulcowe, albo podepną jakiś układ do samochodu. Boję się też, że zrobią coś komuś z mojego bliskiego otoczenia: rodzinie, ale także działaczom Agrounii. Boję się o moich bliskich.

FAKT.PL

Więcej postów